Agnieszka Pleti: Oj nie (śmiech). Muszę przyznać, że nasze początki wspominam z lekkim rozrzewnieniem, zwłaszcza że zupełnie nie przypuszczaliśmy z jak pozytywnym odbiorem spotka się nasz pomysł. Doskonale pamiętam pierwszą edycję i to, jak bardzo się niepokoiłam o frekwencję. Dostaliśmy pozwolenie na zorganizowanie biegu na Rynku w Krakowie, a więc miejscu bardzo prestiżowym, martwiłam się, jak to będzie wyglądało, jeśli pojawi się niewiele osób. Wydawało się nam wtedy, że jeśli zgromadzimy 200 biegaczy, to już będzie to ogromny sukces. Tymczasem w pierwszej edycji liczyliśmy na 700, a pobiegło ponad 1000 osób, frekwencja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania.
– Jako dyrektorka jednej z fundacji zajmujących się wsparciem osób po amputacjach miałam ogromną przyjemność zasiąść przy stole z prezesami kilku firm z różnych stron świata, reprezentujących różne gałęzie biznesu. Wszystkich jednak łączyło jedno – wszyscy wylądowali w Krakowie i wszyscy chcieli działać na rzecz społeczności lokalnej. To były czasy, kiedy pojęcie CSR-u praktycznie w Polsce nie istniało, nie tworzyliśmy więc wielkiej strategii w duchu społecznej odpowiedzialności biznesu, chcieliśmy po prostu wspólnie zrobić coś dobrego, tak dla pracowników raczkujących dopiero w Krakowie firm, jak i dla innych. Chcieliśmy, by pracownicy mieli okazję lepiej się poznać i zintegrować, znaleźć wspólną przestrzeń do rozwoju, a jednocześnie pomogli innym, którzy być może nie mieli tyle szczęścia w życiu. Wiedzieliśmy już, że chcemy pomagać, wiedzieliśmy komu, nie wiedzieliśmy tylko jeszcze jak.
– Od początku zależało nam, by pracownicy, robiąc coś dla innych, robili też coś dla siebie. Choć nikt wtedy nawet nie przypuszczał, że będziemy się w przyszłości zmagać z wyzwaniami związanymi z pandemią i pracą z domu, wiadomo było, że nasz styl życia się zmienia, że jesteśmy coraz bardziej przywiązani do biurek, komputerów, telefonów, że ta nasza codzienność staje się coraz bardziej „stacjonarna". Chcieliśmy więc poruszyć ludzi nie tylko do zrywu serca, ale i bardziej dosłownie. Ruch to zdrowie, ruch to endorfiny, dzięki którym łatwiej wraca się do komputera i codziennej pracy, a ruch w grupie to także zabawa, integracja, możliwość lepszego poznania się nawzajem. Stąd pomysł na bieg sztafetowy w pięcioosobowych grupach, coś, czego jeszcze w Polsce nie było, a jednocześnie coś, co nie jest aktywnością nazbyt wymagającą czy skomplikowaną. W dodatku taki bieg w pięć osób pozwala na całkiem fajne sportowe osiągnięcie, w końcu razem nasi uczestnicy w każdej grupie przebiegają pół maratonu. Z tego można być dumnym, podobnie jak z niesionej pomocy.
– Przez Poland Business Run gromadzimy oczywiście środki, które później możemy przeznaczyć na pomoc naszym beneficjentom. Pieniądze to jednak nie wszystko, zależy nam przede wszystkim na tym, by je jak najlepiej i jak najmądrzej rozdysponować. Dlatego zgromadziliśmy zespół specjalistów, który wspiera naszych beneficjentów od A do Z, począwszy od przeprowadzenia ich przez ścieżkę tego, co mogą uzyskać w ramach pomocy państwa, przez pomoc w zakupie i dopasowaniu protez, po zapewnienie odpowiedniej rehabilitacji oraz pomocy psychologicznej. To nie są niestety tanie rzeczy, same protezy to koszt sięgający kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy złotych. Jednocześnie muszą to być protezy dopasowane do naszych możliwości i przyszłych potrzeb, bo ktoś np. jest młody i aktywny, komuś innemu może zależeć w przyszłości na uprawianiu sportu, bo są ludzie, którzy się w sporcie kapitalnie odnajdują. Wciąż też niestety bywa, że po wyjściu ze szpitala ludzie są pozostawieni sami sobie, nikt nie powie im, jak hartować kikuty, jak przygotować się do zakładania protezy, jak nauczyć się na niej chodzić czy jak zadbać o resztę ciała, która musi z protezą równomiernie współpracować. Niezmiernie ważna jest też wspomniana pomoc psychologiczna, co nie zawsze było takie oczywiste. Kilkanaście lat temu przekonanie kogoś do konsultacji z psychologiem bywało naprawdę trudne. Bo przecież „ja nie potrzebuję", „z moją głową wszystko jest w porządku" itd. W pewnym momencie postanowiliśmy wpisać do naszych umów z beneficjentami konsultację psychologiczną jako obligatoryjną i to zadziałało. Szybko okazywało się, że psycholog to nic strasznego, że on też, tak jak rehabilitant i inny specjalista, może realnie pomóc w codziennym funkcjonowaniu. Świat po wypadku, chorobie, amputacji nigdy nie będzie wyglądał tak jak przedtem, by pójść dalej, trzeba to przerobić i zaakceptować, pomoc psychologa jest w tym procesie nieoceniona. I jakkolwiek mieliśmy z tym problemy wcześniej, tak teraz do naszych specjalistów, wśród których są m.in. psychotraumatolodzy, ustawiają się kolejki. Potrzeb jest zresztą tak wiele, że w pewnym momencie stwierdziłam, że musimy znaleźć sobie jakieś miejsce, gdzie zgromadzimy specjalistów, którzy będą wiedzieli, jak z ludźmi po amputacjach od początku do końca pracować.
– Tak, dzięki Grupie Buma, która udostępniła nam swoje pomieszczenia przy ul. Odrzańskiej w Krakowie, mogliśmy stworzyć jedyne w Polsce centrum rehabilitacji specjalizujące się w potrzebach osób po amputacjach, ośrodek o nazwie „Znowu w Biegu". Dziś przyjeżdżają tu ludzie z całego kraju, od niedawna organizujemy też specjalne turnusy dla kobiet po mastektomii i jest to kolejna grupa, która może zgłosić się po wsparcie do Fundacji Poland Business Run. Okazało się to fantastycznym doświadczeniem, poza pomocą specjalistów panie lepiej się poznały, nawiązały się przyjaźnie, powstały takie minigrupy wsparcia. Teraz, już bez nas, te kobiety wciąż mogą się wspierać i wymieniać doświadczeniami, a my mamy ogromną satysfakcję, że udało nam się je ze sobą połączyć. Wszystko to możliwe jest dzięki ludziom, którzy nas wspierają, którzy oddają nam i naszym beneficjentom te swoje 4 kilometry w pocie i znoju. I, co niezwykle ważne, ci ludzie o tym wiedzą. Od początku zależało nam bowiem na tym, by nasi beneficjenci, ci nasi bohaterowie, nie byli dla uczestników biegu anonimowi. By każdy mógł się przekonać, że z jednej strony życie bywa nieprzewidywalne i nie wszyscy mają tyle szczęścia co my, z drugiej zaś strony, że można pokonać wiele przeciwności losu i nawet w najtrudniejszych sytuacjach można liczyć na wsparcie ludzi wokół. Przekonujemy się o tym cały czas. Zżymam się zawsze, słysząc opinie, że w dzisiejszych czasach nikogo już nic nie interesuje, że każdy myśli tylko o sobie, a potrzeby innych ma w nosie. Ostatnie lata pokazały, że jest zupełnie inaczej.
– I bardzo dobrze, że takie obowiązki raportowania będą! Nie tylko dlatego, że zmobilizuje to do działania firmy, które robią niewiele albo nic, ale przede wszystkim dlatego, że raporty pokażą, jak wiele już się w tym zakresie dzieje w innych. Wbrew pozorom jesteśmy jako społeczeństwo znacznie bardziej uwrażliwieni niż jeszcze 13 lat temu. Nie tylko więcej wiemy, ale i jesteśmy na innym poziomie ekonomicznym. Nasze podstawowe potrzeby są w większości zaspokojone i pojawiła się przestrzeń na myślenie o innych, którzy są w trudniejszej sytuacji. Coraz częściej pojawia się w nas potrzeba naprawiania świata, czy to przez pomoc ludziom, czy zwierzętom, czy działania na rzecz środowiska naturalnego, jednocześnie mamy też coraz więcej możliwości. Nas to niezwykle cieszy. Za wszystkim stoją ludzie, także w dużych firmach. A my, będąc u ich boku od 13 lat, doskonale wiemy, jak wiele jest wspaniałych inicjatyw i jak wiele dobrych rzeczy dzieje się wokół nas. I nie mam tu na myśli wyłącznie Business Run, w który w zeszłym roku zaangażowało się już 1500 firm i z dumą mogę powiedzieć, że te, które z nami zaczynały, są z nami cały czas. Projektów CSR-owych jest coraz więcej, podobnie jak zaangażowanych w to osób i firm. I są to projekty, które podobnie jak nasz realnie wpływają na nasze otoczenie. Myślę, że to droga, z której już nie zejdziemy, niezależnie od obowiązków związanych z raportowaniem.
– Dokładnie tak. Przez wiele lat mieliśmy okazję obserwować, jak w firmach w Polsce wykluwają się kolejne projekty i inicjatywy, jak angażuje się w nie coraz więcej pracowników, jak wiele jest inspirujących pomysłów na pomoc naszym małym ojczyznom, i nie tylko. Widzieliśmy, że pracownicy, którzy zaangażują się w jakąś inicjatywę raz, chcą to zrobić ponownie, szukają też kolejnych pomysłów i projektów, bo daje im to ogromną satysfakcję. Zaczęłam więc rozmawiać z firmami, pytać, dlaczego o tych swoich świetnych inicjatywach nie mówią i się nimi nie chwalą? Bo przecież naprawdę jest czym. To było tuż przed wybuchem pandemii, która spowodowała, że nieco naszą działalność musieliśmy przestawić. Rzuciliśmy się więc na inicjatywy, które w tym momencie najbardziej odpowiadały na bieżące potrzeby – prowadziliśmy akcję zbierania komputerów w firmach i przekazywaliśmy je do szkół, później wybuchła wojna w Ukrainie i byliśmy skupieni na pomocy osobom z niepełnosprawnościami, uruchomiliśmy też w Tauron Arenie przestrzeń dla maluchów, w którym mamy mogły zostawiać swoje dzieciaki na czas załatwiania formalności czy poszukiwania pracy. Kiedy udało nam się opanować te bieżące potrzeby, stwierdziłam, że czas wrócić do tematu i w jakiś sposób te świetne projekty CSR-owe światu pokazać. Stąd zeszłoroczna, pierwsza edycja naszej konferencji w Krakowie.
– Nie da się ukryć, że tak. Podobnie jak w przypadku pierwszej edycji Business Run, nawet nie przypuszczaliśmy, że zainteresowanie będzie tak duże. Liczyliśmy na kilkadziesiąt uczestników, zdawało nam się, że jak zgłosi się 60-70 osób, to będzie coś niesamowitego. A już dwa tygodnie przed otwarciem zabrakło nam miejsc i musieliśmy ludziom odmawiać. Przestrzenie Hotelu Saskiego są piękne, ale po prostu nie były w stanie pomieścić wszystkich chętnych. Poza świetną frekwencją nasza konferencja pokazała, że można realizować rewelacyjne, społecznie odpowiedzialne projekty i wcale nie potrzeba do tego ciężkich milionów czy setek tysięcy złotych. Jednocześnie też zależało nam, żeby pokazać ludzi, którzy za tym wszystkim stoją, bohaterów swoich firm, którzy za tę przestrzeń CSR-ową odpowiadają, choć oficjalnie ich stanowiska są często inne. Po tym doświadczeniu zdecydowaliśmy się kolejną, tegoroczną edycję rozszerzyć na dwa dni. Na prośbę uczestników dodaliśmy dzień warsztatów, by ludzie mieli okazję razem popracować, posłuchać specjalistów, którzy są już w realizacji projektów wprawieni. Podobnie jak w zeszłym roku będziemy też mieli kapitalnych prelegentów i bardzo ciekawe tematy. Będziemy rozmawiać m.in. o sztucznej inteligencji i o tym, jak może wpływać, przede wszystkim pozytywnie, na projekty z zakresu CSR, bardzo ważnym elementem naszych rozmów będzie też powrót do „normalności" po trudnych doświadczeniach pandemii i wojny w Ukrainie. Chcemy wspólnie zastanowić się nad tym, jak znaleźć w tym wszystkim równowagę i balans, i jak może w tym pomóc pracodawca. To wszystko już 21-22 marca, ale już teraz mogę zapowiedzieć, że mamy w zanadrzu kolejną inicjatywę.
– Ponieważ wiemy, że wiele firm dopiero zaczyna swoją przygodę z CSR-em, wiele jest wręcz żądnych nauki, postanowiliśmy stworzyć nowe miejsce pod nazwą Be Closer. W samym sercu Krakowa, przy ul. Jagiellońskiej powstanie przestrzeń, gdzie będziemy łączyć trzeci sektor z biznesem, pokazywać najlepsze praktyki, doradzać, współpracować przy tworzeniu projektów. Chcemy się podzielić naszym doświadczeniem, wiedzą, ekspertami, by razem tworzyć coś dobrego.
– Dokładnej daty jeszcze nie znamy, ale na pewno jeszcze tej wiosny. Już teraz zapraszam!
Wszystkie komentarze