Zeszłego lata sama zawahałam się, czy napić się kranówki. Z kranu w letniskowym domku na Mazurach woda popłynęła bowiem lekko rdzawa i, cóż, smakowała adekwatnie. Dopiero po przegotowaniu nabrała neutralnego smaku.
Właściciel domku zapewniał, że woda jest zdatna do picia, ale by się dowiedzieć, czy na pewno, po urlopie chwyciłam za telefon. Dzwoniłam do zakładów wodociągowych i sanepidu, licząc na uspokajające wiadomości. Nie rozczarowałam się. Okazało się, że domek, w którym mieszkałam, nie jest co prawda podłączony do sieci wodociągowej (woda pochodziła ze studni głębinowej), ale sanepid i tak przeprowadza tam regularne badania wody. Ostatnie nie wykazało w niej żadnych patogenów. A kolor i smak to kwestia minerałów.
Wszystkie komentarze
Swoją drogą zalecanie picia "kranówki" po artykułach o zanieczyszczeniu rzek przez spływające wody z pól (z obornikiem) i innych takich, jest dość odważne i mam nadzieję, że odpowiedzialne.
A czy zastanawiacie się ile poważnych problemów w dziedzinie ochrony naszej planety rozwiązałoby przejście ludzi na wegetarianizm.? ???
Jestem wege od 35 lat i żyję, ogrzewam też dom przy pomocy pompy wodnej, zbieram deszczówkę od czasów kiedy zbudowano mój dom (ok 20 lat) chodnik i podjazd prowadzący przez ogród jest ażurowy. Marzę o fotowoltaice i jeszcze nie przestałam kosić trawnika. Ale już nie długo, choć czasu mało, bo dobijam do 80 -ki
Brawo! Nie koś, szkoda życia :)
Tak. Woda z prawdziwej studni jest zazwyczaj ok. Ale bywa, że korzysta się z ujęć "mytnych" do picia, bo tak ktoś wybudował np 50 lat temu. Czasami też zmienły się uwarunkowania (teren, hodowla, uprawy). Trzeba uważać. Dobrze, że większość ludzi ma dostęp do wodociągu. W letnim domu (tak w domu) mam oprócz wodociągu bardzo głęboką studnię. To dopiero jest woda!
No własnie. Ja nie mam wątpliwości co do jakości wody z kranu tylko do jej smaku. Gazowana z butelki jest po prostu przyjemniejsza.