Mieszkańcy innych regionów kraju mogą się zdziwić, gdy mawiamy: po co nam Mazury, skoro mamy je u siebie - mówi Elżbieta Anna Polak, marszałkini województwa lubuskiego.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Artur Łukasiewicz: – W województwie lubuskim jest pół tysiąca jezior.

Elżbieta Anna Polak, marszałkini województwa lubuskiego: – Nawet więcej, po ostatniej inwentaryzacji dochodzi do 600.

Ale przy mazurskich są raczej nieznane.

– To prawda. Mieszkańcy innych regionów mogą się zdziwić, gdy mawiamy: po co nam Mazury, skoro mamy je u siebie. Bo mamy. Taka nazwa przylgnęła do jezior w okolicach Dobiegniewa i Strzelec Krajeńskich. Na niewielkim obszarze jest ich ponad setka. O niektórych, jak o jeziorze Osiek, krążą niesamowite legendy, że diabeł tam mosty stawiał. Nasze trzy duże pojezierza: Sławskie, Dobiegniewskie i Łagowskie mogą konkurować urodą z Mazurami. Mamy takie zbiorniki, nad którymi można się zresetować i zaszyć tak, że cywilizacja o nas zapomni, i takie, na których można porządnie pożeglować, jak Niesłysz czy Sławskie.

Łagów nad jeziorami Łagowskim i Trześniowskim
Łagów nad jeziorami Łagowskim i Trześniowskim Fot. ZTF/arch. UMWL

Co zrobić, by Polacy ruszyli na lubuskie jeziora?

– Spokojnie, jeszcze przed nimi będziemy się opędzać (śmiech). Niech Lubuskie odkrywają powoli, by smakowało jak najlepiej. Musimy do sprawy podejść strategicznie, bo jesteśmy krainą jezior i to nas wyróżnia na tle innych województw. Skoro uznamy, że jednak jesteśmy nieodkrytą ziemią, to mamy w ręce atut tajemnicy. Czas pokazać, że za nią kryją się rzeczy niezwykłe. W sam raz do odkrycia dla turysty aktywnego, poszukującego miejsc nieoczywistych i pełnych ciszy, jak buczyny pod Łagowem i Lubniewicami. To pokusa dla rowerzystów, traperów, spacerowiczów z kijkami i kajakarzy. Jeziora bardzo często się ze sobą łączą i tworzą sieć szlaków kajakowych.

Wreszcie, przecież Lubuskie to nie tylko jeziora i lasy, które pokrywają dokładnie połowę regionu. To dwa parki narodowe: Drawieński i Ujście Warty, siedem parków krajobrazowych, Puszcza Rzepińska, sieć malowniczych rzek, z dziką Odrą, Notecią i Wartą. W końcu jesteśmy spadkobiercami cywilizacji Odry i przyrody w jej dorzeczu. Zaświadczają o tym historyczne szlaki, jak pocysterski, i ćwierć tysiąca zamków i pałaców, które znajdują się w pobliżu jezior.

Oplatają nas coraz to nowsze szlaki, które proponujemy turystom weekendowym: wina i miodu, winnic, kościołów drewnianych. U nas zachwycimy się drewnianym kościółkiem w Kosieczynie, jednym z najstarszych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Takich miejsc jest bardzo dużo. Sama nie znam wszystkich. Od paru lat jestem zafiksowana na Łagowie i Lubniewicach, choć pewnie część mieszkańców powie, że najciekawsza lubuska historia to południe województwa. Dobrze je znam, wychowałam się na skraju Borów Dolnośląskich. Warto odwiedzić Żagań z pałacem większym niż Wawel i legendą księżnej Doroty Talleyrand. Kilkadziesiąt kilometrów dalej są Brody i dzieje rodu Brühlów, które opisywał w powieściach Kraszewski. To były europejskie centra, dziś warte, by je na nowo odkryć.

Mamy historię, winnice, lasy i wodę. Wszystko, czego turystyka potrzebuje. A czego nie mamy?

– Znawcy turystyki od razu powiedzą: dobrej infrastruktury. Brakuje hoteli z najwyższą liczbą gwiazdek, luksusowych ośrodków. Dla najbardziej wymagającego turysty to przeszkoda. Sądzę jednak, że aktywnemu turyście weekendowemu, który wpada na chwilę z przygotowanym planem eskapady, możemy zaproponować nocleg w pensjonacie i gospodarstwie agroturystycznym, które świetnie się rozwijają. Lubuskie staje się także końską krainą. Turystyka w siodle to też ciekawa alternatywa. Rozpycha się też nasza turystyka winiarska i kulinarna. Już mamy ponad 80 certyfikowanych produktów, na których znajdziemy etykietę, że to lubuski rarytas.

Dobrze się promujemy?

– Jest jeszcze sporo do zrobienia, nie da się światu odkryć jedną lub dwiema wielkimi kampaniami promocyjnymi. To całe lata zabiegów, by nasze znaki rozpoznawcze weszły w polski obieg turystyki i kultury. Największymi ambasadorami Lubuskiego, o czym wiele razy się przekonałam, są ludzie. Ci, którzy tu byli, nawet lata temu na obozie harcerskim i pamiętają ten pobyt. Mam zwyczaj, że jak jestem gdzieś w Polsce, to zagaduję, czy był pan/pani w województwie lubuskim. Warszawski taksówkarz zapytał mnie ostatnio, skąd przyleciałam. Z Zielonej Góry, był pan tam kiedyś? A byłem, w Łagowie na Lubuskim Lecie Filmowym. Super, w tym roku będzie to już 50. edycja tego festiwalu, jest najstarszy w kraju. A jak ktoś tam był, na pewno nie zapomni czaru baszty i Jeziora Trześniowskiego. Jest przepiękne.

Łagowski festiwal to jeden z lubuskich znaków rozpoznawczych. Inne?

ANNA KRASKO

– Nie tylko takie miejsca są takimi pieczęciami, ale i wydarzenia. Znakiem wyjątkowym był Pol’and’Rock, czyli dawny Przystanek Woodstock Jurka Owsiaka. W tym roku przeniósł się na Pomorze Zachodnie. Wierzę, że za rok do nas wróci, podobnie jak festiwal Muzyka w Raju w Paradyżu, który nie potrzebuje wielkiej reklamy, bo już jest europejską marką. Są też miejsca, jak pałac w Wiechlicach pod Szprotawą, które mogą obejść się bez reklamy. Właściciel z Wiechlic mówi, że to ludzie o nich rozpowiadają i już nie robią ulotek. Sylwestra mają zaklepanego z rocznym wyprzedzeniem.

Promujemy się w kampaniach hasłem: „Lubuskie po drodze", bo dla aktywnego odkrywcy jest trochę zbyt małe. Zapraszamy go też do Polski zachodniej, po drodze do Berlina, Wrocławia, Szczecina.

Chwalimy się autostradą A3 i szybką drogą S3, ale czy one nie sprawiają, że jesteśmy raczej regionem tranzytowym?

– Nie zgadzam się. Korytarze komunikacyjne niosą dużo więcej korzyści niż strat. Bez A2 i S3 turyście byłoby trudniej do nas dotrzeć. Pamiętamy czasy, gdy perspektywa tułaczki po złych drogach odstraszała. Kto godzinami tłukł się nad Bałtyk przez Lubuskie, dziś jest zachwycony ekspresówką. A z takiej drogi łatwo zjechać i zatrzymać się u nas. To przecież po drodze.

Rok temu z powodu pandemii Polacy zostali w kraju, a Lubuskie gorąco zapraszało. Przyjechali?

– To była dla nas niewiadoma. Pokochaliśmy samoloty, a je odwołali. I co tu robić? Wypad w Polskę dla wielu stał się wyborem zastępczym. Zapraszaliśmy mieszkańców z sąsiedztwa, Wielkopolski i Dolnego Śląska. Nie przypuścili może szturmu na Lubuskie, ale dało się odczuć, że turystów było więcej, zwłaszcza w najbardziej znanych miejscach. Do Parku Mużakowskiego i Geoparku, miejsc absolutnie wyjątkowych, z certyfikatem UNESCO, ciągnęły już setki tysięcy ludzi z Polski, Czech i Niemiec. Ale to już się działo przed pandemią.

Gdy przejeżdża się na niemiecką stronę Parku Mużakowskiego, świetne ścieżki rowerowe ciągną się kilometrami wzdłuż Nysy Łużyckiej. Słychać pytania, kiedy takie będą u nas?

– Nie narzekajmy, powstało dużo ścieżek z unijnych funduszy. W nadchodzącej perspektywie mamy konkretne plany oraz gwarancje finansowe w ramach Krajowego Planu Odbudowy i nowego budżetu UE 2021-2027. Kilka lat temu wspólnie z marszałkami dolnośląskim, opolskim i zachodniopomorskim podpisaliśmy porozumienie w sprawie projektu Blue Velo wzdłuż Odry. To niemal tysiąc kilometrów ścieżek dla rowerzystów. Naszą Blue Velo będzie można porównać z rowerostradą, która biegnie wzdłuż Bałtyku.

W naszym plebiscycie „Superregiony 2040" mieszkańcy za najważniejsze wyzwanie dla Lubuskiego uznali „ekologię, ochronę lasów i powietrza". Zaskoczyło to panią?

– Pierwsze miejsce dla ekologii można było przewidzieć. To głos młodego pokolenia. Dla naszego, po komunie, najważniejsze było mieć, bo nie mieliśmy nic. Chcieliśmy więc mieszkań, domów, koniecznie na własność, samochodów i wycieczek zagranicznych. I wiemy, ile nas to kosztowało wysiłku. Młodzi stawiają na jakość życia, na zdrowe i czyste środowisko, dobre relacje z innymi ludźmi, a nie udział w wyścigu szczurów. A ekologiczne Lubuskie z lasami, jeziorami, może być pięknym miejscem do życia. Dla mnie ten wynik to czytelny sygnał: dorastające pokolenie chce ochrony środowiska. I od tego nie ma odwrotu.

Supermiasta
CZYTAJ WIĘCEJ
icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Komentarze
Pytanie jak z cenami za kwaterę i obiady. Może porównać z cenami na Kaszubach?
już oceniałe(a)ś
0
0
Zaścianek i pijar. Taka nieznana enklawa Polski do przejechania z niemiec czy czech bez zatrzymywania się. A co zrobiła marszałkini przez dekadę swoich rządów dal turystyki lubuskiej?
już oceniałe(a)ś
0
3