Z danych Microsoftu wynika, że tylko z użyciem programu PowerPoint każdego dnia odbywa się co najmniej 35 mln prezentacji. Wielu nauczycieli wykorzystuje to narzędzie do prowadzenia lekcji i zadaje uczniom prace domowe do wykonania w formie prezentacji. Jej przygotowanie jest łatwiejsze niż jeszcze kilka lat temu, bo jednym kliknięciem można zmienić wygląd prezentacji, wstawić automatycznie wygenerowane wykresy albo dodać obiekty 3D. Jednak slajdy są często krytykowane, bo nie wystarczą, żeby przekazać albo przyswoić wiedzę. Czy to oznacza, że są bezużyteczne?
Joanna Sosnowska: Jak często wykorzystujesz prezentacje na lekcjach?
Piotr Stanisławski*: W szkole podstawowej prezentacja może być tylko częścią lekcji, bo dzieciaki w tym wieku nie utrzymają uwagi na długo. Gdy opowiadam o błędach poznawczych, korzystam z prezentacji i pokazuję np. krokodyla, rekina i węża. Następnie pytam, jakie - zdaniem uczniów - jest najbardziej zabójcze zwierzę świata. Klasa chwilę się namyśla i debatuje, po czym przełączam slajd i pokazuję komara. W takich momentach prezentacje się przydają.
A jak często zadajesz prezentację jako pracę domową?
To dobra forma, bo wymaga poszukania konkretnych informacji na dany temat, odsiania ich, co porządkuje wiedzę.
Uczę dzieci prowadzenia prezentacji przez cały semestr. To rodzaj opowieści, jedna z pierwszych rzeczy, jakich uczę podczas zajęć. Ludzie są ewolucyjnie dostosowani do pochłaniania opowieści. Wszystko jedno, czy tematem jest odzyskanie niepodległości, sekcja żaby czy ochrona drzew przed mrozem. Garść suchych faktów sprawi, że słuchacze się zanudzą. Trzeba zastanowić się, jak przejść z jednego slajdu do następnego, gdzie zawiesić opowieść, wprowadzić zaskoczenie.
Czyli uczysz raczej wystąpień publicznych niż prezentacji?
Przy okazji, bo wystąpienia publiczne są ważne. Nie każdy musi się czuć w nich jak ryba w wodzie, ale jeśli trzydziestolatka mrozi strach z powodu wystąpienia przed kilkudziesięcioma osobami, to jest to fatalna sytuacja. Na lekcjach przygotowawczych do robienia prezentacji dzieci dowiadują się m.in., że własny głos brzmi zawsze dziwnie, zwłaszcza z nagrania. Mózg inaczej postrzega też własną twarz na filmie, a z powodu odbicia - inaczej w lustrze. Chodzi o to, żeby oceniając nagranie swojej prezentacji, nie zniechęcali się tym, że dziwnie brzmią. W niektórych szkołach, np. społecznych, elementem egzaminu wstępnego jest prezentacja. Staramy się ich do tego przygotować i ośmielić do wystąpień publicznych. Ważne jest, by nauczyli się robienia prezentacji bez złych przyzwyczajeń.
Jakie to są “złe przyzwyczajenia”?
Prezentacja musi być krótka - jeden z grzechów głównych to marnowanie czasu, a klasa czy słuchacze zaczynają się nudzić. Dużo tekstu na slajdzie, ludzie zaczynają czytać i przestają słuchać. Chciałem, żeby to były proste slajdy, bez przejść, błyszczących napisów, wielokolorowych liter. Czwartoklasiści nie mogą się przed tym powstrzymać, bo są zbyt dziecinni i idą w kolory. Piątoklasiści już tak. Więc najpierw podstawowe funkcje, a potem mogą stopniowo wprowadzać bardziej zaawansowane. Jeśli podczas prezentowania jest slajd, który ma się rozbudowywać, np. na 3 wątki, to nie chcę animacji na jednym slajdzie, ale żeby w miarę mówienia pojawiały się kolejne elementy. Bo skupią się za bardzo na robieniu animacji. Nadmiar prezentacji przeszkadza w opowiadaniu. A jeśli nie prezentujesz ze swojego sprzętu, to skomplikowane funkcje mogą po prostu nie działać, więc lepiej nie ryzykować. Dlatego nie warto osadzać filmów w prezentacji.
A obiekty 3D? Pozwalają urozmaicić prezentację np. o dinozaurach.
Dinozaur w 3D jest super, jeśli do czegoś służy. Jeśli zrobisz prezentację z 20 trójwymiarowymi dinozaurami, słuchacze się znudzą. Lepiej pokazać, że struktura krótkich łapek tyranozaura jest taka sama jak struktura niezmiernie długich łap terizinozaura z pazurami po 70 cm. Na lekcji o ewolucji z V klasą można fajnie pokazać, że kości w kończynie konia i człowieka są takie same, tylko ułożone w trochę innym schemacie. To wyglądałoby super pokolorowane i pokazane w 3D.
Konie chodzą na środkowym palcu, a pozostałe mają zredukowane, co u dzieci zawsze budzi dużą radość. Technologiczne rozwiązania warto wykorzystać do pokazania momentów, które rzeczywiście mają być zapamiętane. W jednej prezentacji takich momentów może być zaledwie trzy-cztery. Jak wypełnisz swoje wystąpienie bajerami, to wszyscy będą oczarowani formą, ale nie zapamiętają przesłania.
Prostota przede wszystkim?
Na początku semestru zapowiedziałem, że każdy zrobi dwie prezentacje. Za próbną, która zwykle jest ich pierwszą prezentacją w życiu, nie dostaną stopnia. Dopiero gdy zobaczą, jak to się robi i na czym polega prezentowanie, dostają uwagi. Na tej podstawie robią drugą, na inny temat, zawężony do zagadnień przyrodniczych. W drugim podejściu część dzieci zaczyna używać bardziej zaawansowanych funkcji - animacji, ruchomych obiektów, przejść. Zachęcałem do korzystania z szablonów, które są w każdym programie do prezentacji. One powstają w wyniku pracy grafików i warto przynajmniej się z nimi zapoznać albo zainspirować.
Uczniowie stosują się do wytycznych?
Jednym z większych zaskoczeń było wystąpienie chłopaka, którego tata ma duży sad pod Grójcem. Zrobił prezentację o ochronie drzew przed mrozem. Po chwili wszyscy mieli oczy jak spodki, bo pokazywał zdjęcia z sadu, podawał konkretne liczby i mówił, że jednym ze sposobów ochrony kwiatów przed przymrozkami jest rozpylanie wody, która na kwiatach zamarza. Sam proces zamarzania sprawia, że kwiaty w środku są przechowywane w odpowiedniej temperaturze. W ciągu jednej nocy w tym sadzie zużywają na to 330 tys. litrów wody.
Uczyłem ich też sposobów zmieniania slajdów. Jeśli wyświetlisz slajd, na którym jest napisane, że 330 tys. litrów zużywanych jest w sadzie jednej nocy, i dopiero zaczniesz o tym opowiadać, to zepsujesz cały efekt. Wrażenie robi ogrom tej wody. Trzeba zacząć podprowadzać do kolejnego slajdu i mówiąc: “żeby ochronić drzewa, jednej nocy rozpylamy…”, i dopiero wtedy zmienić slajd. W 90 proc. prezentacji ten element jest zaniedbany.
*Piotr Stanisławski - dziennikarz naukowy, współzałożyciel bloga CrazyNauka. Nauczyciel informatyki i koordynator Laboratorium Przyrodniczego w szkole podstawowej Eureka w Zalesiu Górnym
Wszystkie komentarze