***Przyjdź na 5. Festiwal Matematyki. Świetna zabawa i nauka dla wszystkich***
"Podobnie jak najzabawniejsze puenty, najpiękniejsze twierdzenia ukazują coś, czego się nie spodziewaliśmy" - pisze we wstępie swojej książki Alex Bellos. Podaje przykłady tak wciągające, że nie wiem, czy nie przyznać tej książce miejsca numer jeden w moim prywatnym rankingu najciekawszych książek o matematyce.
Pierwsze rozdziały zainteresują naprawdę każdego, nawet tych, którzy bledną na wspomnienie kranów napełniających wodą nieszczelną wannę czy pociągów jadących naprzeciw siebie z miast A i B do punktu spotkania C.
Bellos zaczyna od reportażu o Jerrym Newporcie. To emerytowany taksówkarz z zespołem Aspergera, który jeśli natknie się na liczbę - np. 4- czy 5-cyfrową - zabiera się do szukania w myślach jej dzielników. Prawdziwą gratką są dla niego liczby pierwsze, które dzielą się (bez reszty) tylko przez 1 i przez siebie. "Nowa liczba pierwsza - to zdobycie nowego przyjaciela" - mówi taksówkarz. Ta czułość, z jaką Jerry traktuje liczby, od razu pozytywnie nastraja do matematyki i czytelników.
Bellos analizuje znaczenie liczb w marketingu i opisuje badania, w których pytano ludzi o ich sympatie związane z liczbami od 1 do 100. Okazuje się, że wśród liczb nielubianych jest nadreprezentacja liczb pierwszych (dzielą się tylko przez 1 i przez siebie).
Wśród liczb, które cieszyły się najmniejszą sympatią, znalazły się np. 29, 31, 37, 39, 41, 43, 47, 51, 53, 57, 59, 61, 63, 67... Czy też czujecie pewien dyskomfort patrząc na ten zbiór? (Ha! Jest tu haczyk! 4 spośród tych liczb nie są liczbami pierwszymi) A teraz pora na liczby bardziej lubiane. Oprócz bliskich nam liczb z pierwszej dziesiątki, lubiane są m.in.: 12, 18, 20, 24, 25, 44, 64, 80 czy 99... Uff, co za ulga! Dają się łatwo podzielić! Może więc Jerry Newport nie jest wyjątkiem? Może my też swoje sympatie i antypatie lokujemy w liczbach w zależności od tego, czy umiemy znaleźć ich dzielniki? Tylko my jesteśmy w tę zabawę słabsi niż Jerry (Sami przyznajcie, 57 też wygląda na pierwszy rzut oka jak liczba pierwsza!).
Każdy rozdział dotyczy trochę innego obszaru matematyki. Jednym z bardziej smakowitych kąsków w książce jest ten dotyczący zagadnienia podziału tortu. Problem ten wymyślił członek lwowskiej szkoły matematyków, Polak żydowskiego pochodzenia Hugo Steinhaus. Pytanie, jak sprawiedliwie pokroić tort między dowolną liczbę osób niezależnie od tego, jak dziwnych kształtów jest tort i jak dziwne preferencje mają goście (może niektórzy wolą wisienki, a niektórzy krem, a inni - boki tortu). Zbliżają się święta i problem jest na czasie, a w dodatku jest tak elegancki, że można go zaprezentować gościom. UWAGA SPOILER (znany od lat 60. XX w.)! Otóż zaczynając od brzegu wystarczy powolusieńku przesuwać nóż nad tortem. Ktokolwiek uzna, że mu wystarczy, krzyczy "stop!". Nóż kroi w tym miejscu tort i osoba ta dostaje swój kawałek. Nóż kontynuuje swoją podróż, aż zastopuje go kolejna osoba, która uzna, że nie chce więcej. Sprytne? I to jak!
W książce jest też kawałek o tym, jakie reguły statystyczne rządzą liczbami w dowolnych tekstach i jak dzięki prawu Bendforda wykrywać oszustwa podatkowe. Jest rozdział o wspaniałych regułach rządzących "grą w życie". A także fragment o tym, jak projektować rollercoastery, żeby goście krzyczeli z radości, a nie z powodu obrażeń kręgosłupa.
Pewnie nie każdy rozdział będzie dla wszystkich równie pasjonujący. Ale wydaje mi się, że każdy znajdzie coś dla siebie. Przykłady podsuwane przez Bellosa są świeże, jego podejście - nieszablonowe, a opisywane zagadnienia - nieoklepane. Mam ochotę na dokładkę.
Alex Bellos, "Alex po drugiej stronie lustra. Jak liczby odzwierciedlają życie, a życie odzwierciedla liczby", Wyd. Prószyński i S-ka, tłum. Marek Krośniak
Źródło: PAP - Nauka w Polsce
Wszystkie komentarze
Zawsze możesz komentować czyjeś komentarze. Ja tak robiłem w szkole nie przeczytawszy obowiązkowej lektury, oczywiście tak, by nie poruszać tematów, gdzie moja niewiedza od razu by się ujawniła, a tylko koncentrując się na wątkach nazwijmy to "wynikowych", które rozszerzały temat uniwersalnie. Jeśli dyskusja zainteresowała mnie, to lekturę później przeczytałem. Niektórych nie przeczytałem do dzisiaj i nie zamierzam, mimo, że zbliżam się do 60-tki. Tylko nie myśl sobie, że jestem nieoczytanym głąbem, ja wprawdzie nigdy tego nie liczyłem dokładnie, ale szacuję, że w życiu przeczytałem ok. 8 tys. książek. Najróżniejszych.
Uff, co za bzdury. Toż to kabalarstwo jest jakieś magiczne a nie nauka. To może jeszcze jakiś konkurs na najbardziej lubiane figury geometryczne. Wśród cieszących się mniejszą sympatią znalazły się ośmiokąty i dwudziestokąty. A teraz pora na figury bardziej sympatyczne: kółko i krzyżyk. Uff co za ulga! Dają się łatwo narysować!
prawda, choć ja sam istotnie odczuwam jakiś niepokój/fascynację związane z liczbami pierwszymi; te z dużą liczbą dzielników nie wydają się mi zjawiskowe (no chyba że te z większą liczbą różnych dzielników).
nie jestem aspergerem, czy autystą bądź synestetą.
Tyle że 39 , 63 dają sie bardzo łatwo a 51 ,57 łatwo podzielić a są na liście .
Czy wiesz dlaczego liczba 2520 była już w starożytności najbardziej lubiana? Jest to najmniejsza liczba, która daje się podzielić prfzez każdą z liczb naturalnych od 1 do 10.
Zdziwisz się, ale zdarzają się ludzie, którzy "myślą" liczbami, wszystko odruchowo przeliczają. I to nie ma nic wspólnego z kabałą i numerologią. A jest za to bardzo pomocne w życiu, bo na każdym kroku pozwala szacować. Pozwala oszacować z jaką prędkością w danym momencie bezpiecznie jechać samochodem, przy komponowaniu drinka, przy przyprawianiu potraw, jaką siłę przyłożyć przy otwieraniu drzwi, a jaką przy podnoszeniu ciężaru czy rąbaniu drewna żeby ani sobie, ani innym nie zrobić przy okazji krzywdy, niezastąpione przy zakupach, bo wiesz, ile będzie kosztować cię zakup 10 dag cukierków skoro ich kg kosztuje 24 zł, pozwala ci ocenić, czy ktoś nie robi cię w konia obiecując cudy niewidy, kiedy z prostego oszacowania od razu widzisz, że róznica to jest rząd wielkości. Nie wspominając już o tym, że niektórzy muszą oszacowaniami posługiwać się w pracy zawodowej, np. inżynierowie, albo aptekarze. Ich pomyłki byłyby w skutkach tragiczne. Przykłady można mnożyć w nieskończoność bo umiejętność szacowania jest po prostu niezbędna w KAŻDEJ pracy.
Owszem, są przyrządy, które nas w tym zastępują, ale człowiek, który widzi odruchowo, że coś się tu nie zgadza marnuje o wiele mniej czasu i rzadziej popełnia błędy. A taki, który tego nie potrafi staje się kompletnie bezradny w sytuacji, kiedy mu takich narzędzi zabraknie.
I to nie ma nic wspólnego z twoim wyobrażeniem, że tacy ludzie nie widzą piękna świata i są mechanicznymi komputerami nie widzącymi nic prócz cyferek. To raczej ty "humanisto" przemyśl sobie, że humanistą kompletnym nie jesteś bo Bozia nie obdarowała cię także tą zdolnością.
A ludzie "cyfrowi" lubią bardziej liczby podzielne, nie pierwsze, bo to im bardzo ułatwia błyskawiczne przeliczanie w pamięci prostych zadań. Założę się, że na działaniach w liczbach kilkucyfrowych podam dużo szybciej prawidłową odpowiedź, niż ty zdążysz to wklepać na kalkulatorze. I to nie ma nic wspólnego ze szczególnymi zdolnościami niektórych iditów, tylko jest to kwestia odpowiednich technik liczenia szybkiego w pamięci.
Coś w tym jest. Może nie jestem aż taki "cyfrowy" niemniej takie przybliżone obliczanie w głowie przychodzi mi instynktownie i błyskawicznie. Od paru lat "robię" w statystyce i koleżanki zawsze dziwiło to (a potem cieszyło i korzystają teraz z mojej pomocy :)) że jeżeli rozbieżność wynosiła powiedzmy 225 jednostek miary przy całkowitej sumie powiedzmy 175000 jednostek, to ja od razu z głowy mówiłem im że to jest nieco ponad 1 promil a więc nie warto wysilać się i tego wyjaśniać. A jak to jest powiedzmy 3460 to już prawie 2 procent i to wyjaśnienia wymaga. A przedtem one sobie to skrupulatnie liczyły na kalkulatorze zawsze.