Uwaga, to może spotkać każdego rodzica.
PROF. EDYTA GRUSZCZYK-KOLCZYŃSKA Z AKADEMII PEDAGOGIKI SPECJALNEJ W WARSZAWIE: - Badania z 2010 r. pokazały, że dzieci, które mają zadatki do uzdolnień matematycznych, jest bardzo dużo, więcej niż 50 proc. I tyle samo chłopców, co dziewcząt. Te zadatki ujawniają się już w przedszkolu - u pięcio-, sześcio-, siedmiolatków. Dorośli często jednak nie wiedzą, jak je rozpoznać. Uzdolnienia matematyczne to nie to samo, co wysoki iloraz inteligencji. Z badań wynika, że wśród mających kłopoty z matematyką są zarówno uczniowie z wysokim, jak i niskim IQ.
Często od przypadku zależy, w jakim kierunku rozwiną się uzdolnienia. Jeśli rodzice zabiorą dziecko do planetarium, może zamarzyć o zostaniu astronomem. Jeśli z tatą naprawi motocykl, zechce zostać mechanikiem, a jeśli będzie hodowało fasolkę na parapecie i dostanie książkę o dinozaurach, polubi przyrodę.
Dzieci z zadatkami do uzdolnień matematycznych wykazują się specyficznymi cechami umysłu. Po pierwsze, mają niebywałą łatwość w uczeniu się matematyki. Zwykle, gdy chcemy dziecku uświadomić, że dodawanie jest przemienne, potrzeba do tego ok. 30 zadań. Uzdolnione dziecko potrzebuje tylko 4-5 przykładów. Wcześniej i precyzyjniej rozumują też na poziomie konkretów. Mają specyficzne poczucie sensu, które pozwala im nie zbaczać z drogi, w zadaniu dążyć prosto do celu, a do tego reagować na absurdy. Cały czas kombinują i patrzą na świat matematycznymi oczami. Są nieprawdopodobnie twórcze i zachwycone, że mogą zajmować się liczbami. Gdy je podziwiamy, karmimy uwagą, mogą się zajmować tym, co robią, bez końca. Ale gdy się od nich odwrócimy, porzucają swoją działalność.
Nie da się więc wychowywać uzdolnionego dziecka bez pomocy rodziców, bo potrzebna jest wiara w jego wyjątkowe możliwości, stymulacja, zachwyt nad dziecięcymi możliwościami, bycie z nim w jego odkryciach.
Nie wolno rozleniwiać młodych umysłów, np. pozostawiać zdolnego dziecka w przedszkolu albo zniżać poziomu kształcenia w szkole. Bo jeśli nasze dziecko jest ponadprzeciętnie uzdolnione, będziemy zmuszeni patrzeć, jak każdego dnia się nudzi i marnieje. Jeśli jego zadatki do matematyki nie będą rozwijane, to gdy będzie starsze, nie da się już tego naprawić.
MARCIN KARPIŃSKI, SZKOŁA EDUKACJI PAFW I UW: Matematyka to przede wszystkim umiejętność rozumowania i logicznego myślenia. I choć nie ma jednego skutecznego przepisu na rozwijanie uzdolnień matematycznych u dzieci, można próbować te uzdolnienia podsycać.
Najbardziej widocznym objawem zainteresowań matematycznych jest samodzielność myślenia przy rozwiązywaniu łamigłówek, zagadek, a także zwykłych zadań szkolnych. I właśnie tę samodzielność należy wspierać, dostarczając okazji do zmagania się z takimi problemami. Niezły trening dają też niektóre gry planszowe i logiczne, a we wczesnym dzieciństwie nawet proste zabawy polegające na przeliczaniu po jeden, dwa, trzy itd. w przód i wstecz, dodawaniu liczb z rejestracji samochodów. Oczywiście w pamięci.
Niedoceniane przez rodziców wydają się układanki ze zwykłych klocków sześciennych czy zabawy tangramem. Tymczasem badania pokazują, że wyobraźnia geometryczna to nie jest dar, który się ma albo nie ma. Można ją kształtować. Warto to robić, bo te same badania mówią, że właśnie od rozwijania wyobraźni geometrycznej zależą w znacznym stopniu przyszłe sukcesy nie tylko w nauce matematyki, ale także w wielu zawodach niezwiązanych bezpośrednio z matematyką.
JERZY BEDNARCZUK Z WYDZIAŁU MATEMATYKI, INFORMATYKI I MECHANIKI UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO: - Niewiele dzieci potrafi się uczyć samodzielnie, więc kluczowe jest zapewnienie im pomocy. Warto je np. zapisać do jakiegoś koła matematycznego, bo dobrze jest rozwiązywać zadania wspólnie w gronie sobie podobnych. Albo poszukać opiekuna - to może być lokalny i dobry nauczyciel matematyki albo student olimpijczyk. Wbrew pozorom świetnych fachowców można znaleźć nie tylko w dużych miastach, ale także na wsi czy w małych miejscowościach. Na przykład w Końskich (woj. świętokrzyskie) mieszka wspaniały nauczyciel matematyki Paweł Dziuba, który wychował wielu olimpijczyków (w ostatnim finale olimpiady matematycznej było aż trzech jego wychowanków). Radzę też, aby z góry uprzedzić dziecko, że na lekcjach matematyki w naszych szkołach z reguły nie uczy się matematyki, lecz sprawności w rachunkach i algorytmów rozwiązywania zadań, a to nie to samo. Prawdziwa matematyka zaczyna się z chwilą, gdy próbujemy coś uzasadnić, dowieść, odpowiedzieć na pytanie, które zaczyna się od "dlaczego?". To nauka myślenia w odróżnieniu od tego, co się zwykle robi na lekcjach, czyli tresury w zdawaniu testów.
MARCIN BRAUN, KRAJOWY FUNDUSZ NA RZECZ DZIECI: Rodzaj odpowiedniego wsparcia zależy od wieku. Jeśli talenty matematyczne chcemy rozwijać u przedszkolaka, powinniśmy postawić na gry logiczne, jak "Blokus" czy "MasterMind". Bawić się liczbami można właściwie z każdym małym dzieckiem. Nie tylko liczyć przedmioty, ale np. też szacować: "jak myślisz, ile to będzie kroków?" albo "ile kostek może być na chodniku?". Kiedy gramy w gry, możemy prosić, by to dziecko je podliczało. Ze zgrozą przyjąłem informację o tym, że w nowoczesnych grach "Monopoly" nie płaci się już gotówką, tylko kartą.
Z dziećmi w szkołach podstawowych warto wykorzystywać zasób zadań na myślenie, np. tych z konkursu "Kangur". I chwalić dzieci, gdy znajdują własne sposoby rozwiązań, niekoniecznie takie, które podają podręczniki. To zachęca do kreatywności.
Jeśli w szkole działa kółko matematyczne, korzystajmy z niego. Czasem takie koła organizowane są też w innych szkołach, np. gimnazja prowadzą zajęcia dla uczniów podstawówek, a licea - dla gimnazjalistów. Są też różnego rodzaju zajęcia na uczelniach. Warto się w tym rozeznać.
Gimnazjalistów warto pokierować ku konkursom, np. Olimpiadzie Matematycznej Gimnazjalistów. Ale co ważne - bez względu na wiek dziecka - nie nastawiać go na to, że musi coś wygrać, tylko na to, że powinno się cieszyć tym, czym się zajmuje.
Udaj, że nie rozumiesz, daj sobie wytłumaczyć
AGNIESZKA SUŁOWSKA, INSTYTUT BADAŃ EDUKACYJNYCH: -Pozwólmy dziecku bawić się myśleniem - niekoniecznie tylko matematyką. Stymulujmy, dostarczajmy mu wyzwania - różne zagadki, łamigłówki, pytania, zadania. Ale nie dążmy, aby rozwiązywało zadania z wyższych klas, niż ta, do której chodzi - chyba, że samo po nie sięga.
Nie należy naciskać, zmuszać, żeby nie "przedobrzyć". Nie nastawiać się na osiąganie sukcesów, wygrywanie konkursów, chyba, że dziecko lubi rywalizację i ściganie się z innymi sprawia mu przyjemność.
Pytać "dlaczego" - skłaniać do podawania uzasadnień. Czasami udawać, że nie rozumiemy, żeby tłumacząc nam, wypowiadało na głos swój sposób myślenia i swoje argumenty. Pytać "co by było gdyby" - zmieniać założenia, warunki, aby analizowało różne możliwości, rozważało konsekwencje. Stawiać pytania, zadania otwarte - z niepełnymi danymi, aby samo zastanawiało się, czego mu brakuje, czego musi się dowiedzieć. Pokazywać sytuacje, zadania, problemy z wyraźnym nadmiarem informacji, aby uczyło się wybierać to, co istotne.
Rozejrzeć się za innymi dziećmi, z którymi będzie mogło dzielić zainteresowania, dziećmi, które będą się razem bawiły, napędzały, inspirowały.
Trwa kolejna edycja akcji społecznej "Matematyka się liczy". Pokazujemy najnowsze metody w dydaktyce matematyki, światowe trendy i idee, które warto zaszczepić w polskiej szkole. Chcemy, by matematyka budziła w uczniach twórcze, otwarte myślenie, pielęgnowała ich naturalną chęć odkrywania. Staramy się też pomóc rodzicom, by wiedzieli, czego powinni oczekiwać od szkoły i jak mogą wesprzeć edukację swojego dziecka.
Akcję prowadzimy z mFundacją, której misją jest wspieranie programów służących podnoszeniu poziomu edukacji i jakości życia społeczeństwa.
Więcej: Wyborcza.pl/matematykasieliczy
Wszystkie komentarze