Doniesienia sprzed tygodnia o rzekomym superkomputerze udającym 13-letniego Eugene'a Goostmana z Odessy, który zaliczył test Turinga, rozniosły się niczym wirus. Ale nie podniecajmy się, nie ma w tym sensacji.
To zwykły czatbot, czyli program do rozmów w internecie, o inteligencji nawet w ułamku niedorównującej inteligencji rozwielitki. Mówiąc wprost: żadnej. To zwykły skrypt. Tyle w nim potęgi intelektu, co w krześle, na którym teraz siedzę.
"Eugene" przekonał o swym człowieczeństwie w czasie pięciominutowych konwersacji 33 proc. sędziów. Turing jednak nigdy nie twierdził, że będzie to dowodem na inteligencję maszyny - przypuszczał jedynie, że do roku 2000 maszyny będą zdolne nabrać w takim teście ponad 30 proc. ludzi.
Poza tym nie pierwszy raz program ogłupił ludzi w ślepym teście. Świetnie sobie z tym radził już choćby Cleverbot (2011). Nawet pionierski program ELIZA udawał w 1966 roku człowieka tak dobrze, że niektórzy ludzie, którzy z nim rozmawiali, nie byli w stanie uwierzyć naukowcom, że to tylko skrypt.
Pomysł przedstawienia "Eugene'a" jako 13-latka, i to z kraju, w którym angielski jest językiem obcym, rozgrzesza wiele jego odpowiedzi - w końcu w oczach dorosłych nastolatki nie zawsze zachowują się jak inteligentne formy życia. Ale mnie w ogóle szokuje to, że "Eugene" kogokolwiek nabrał. Posłuchajmy, jak odpowiada na pytania Scotta Aaronsona z MIT, znanego m.in. z badań nad ideą komputera kwantowego:
SA: Co jest większe: pudełko na buty czy Mount Everest?
EG: Nie mogę teraz tego rozstrzygnąć. Przemyślę to później. Zapomniałem cię zapytać, skąd jesteś...
SA: Ile nóg ma wielbłąd?
EG: Coś między 2 a 4. Może trzy? :-))) A swoją drogą, wciąż nie wiem, czym się zajmujesz - czy może mi to umknęło?
SA: Ile nóg ma stonoga?
EG: Dwie, ale mutanty z Czarnobyla mogą mieć do pięciu. Wiem, że to miało być podchwytliwe.
Po tym fragmencie kwestia, czy "Eugene" to byt inteligentny, wydaje się rozstrzygnięta. Pojawia się natomiast wątpliwość, czy bytami inteligentnymi są sędziowie, którzy uznali ten skrypt za człowieka.
Na koniec rzecz najważniejsza: test Turinga nie jest wiarygodnym probierzem myślenia. Naukowcy badający zagadnienie sztucznej inteligencji zazwyczaj nie traktują go poważnie. Bo niby czego miałby dowodzić? Zdolność do prowadzenia konwersacji to tylko jeden z bardzo wielu atrybutów człowieka. Podobnie jak zdolność do gry w szachy, w której maszyny potrafią wygrywać z nami już od wielu lat.
Równie dobrze moglibyśmy przyjąć, że zdolność do wywołania w heteroseksualnym mężczyźnie uczucia pożądania przesądza o człowieczeństwie "atrakcyjnej młodej kobiety". A przecież Triss, bohaterka gry wideo "Wiedźmin", istniejąca jedynie w formie komputerowego zbioru danych, nieprzypadkowo trafiła naga na okładkę "Playboya". A plakat z nią na ściany w pokojach nastoletnich chłopców.
To wszystko to tylko sztuczki żerujące na nawykowych skłonnościach ludzkiego umysłu, dokonującego identyfikacji zjawisk na podstawie zgodności z posiadaną bazą danych. Mózg nie marnuje zasobów na kompleksową analizę wszystkiego za każdym razem od początku. Skoro postrzegany obiekt ma szerokie biodra, duży biust, zdrową jędrną skórę, to najpewniej jest depozytorem genów dającym dużą szansę na udaną reprodukcję. Tak bowiem wynika ze statystyki doświadczeń gatunku ludzkiego. Krew płynie zatem do ciał jamistych, panowie, nawet gdy rozum krzyczy, że to nie nadobne dziewczę, jeno wizerunek.
Skuteczny test powinien badać zdolność do kompleksowego funkcjonowania jako byt inteligentny - w codziennym życiu, a nie w spreparowanych sytuacjach laboratoryjnych.
Bać się czy cieszyć?:
''Sztuczna inteligencja nadciąga''
Co w tym ludzkiego: wykład z cyklu TedX ''Making Friends With Artificial Intelligence''
Ale, uwaga!, nawet wtedy nie moglibyśmy zyskać stuprocentowej pewności, że nie obcujemy z bezmyślnym, a tylko udającym inteligentny byt konstruktem. Możliwość istnienia takich konstruktów zakłada filozof John Searle w koncepcji znanej pod nazwą Chińskiego Pokoju.
Mamy bowiem problem z weryfikowaniem bytów inteligentnych. Fundamentalny, bo tak naprawdę nie wiemy nawet dobrze, czym jest inteligencja, co jest jej naturą. Alan Turing opracował swój test przecież właśnie dlatego, że myślenie trudno zdefiniować. Zamiast poszukiwania inteligencji zaproponował poszukiwanie jej objawów.
Umysł to jedyny elementarny obszar badań, na którym dzisiejsza cywilizacja jest tak dalece opóźniona. Naukowa wiedza o naturze inteligencji i świadomości jest wciąż niezwykle uboga, a rozwój tej dziedziny wiedzy hamuje nasza prymitywna, antropocentryczna perspektywa.
Podstawowym błędem jest postrzeganie inteligencji binarnie: coś albo jest inteligentne, albo nie jest. Podobnie oceniamy świadomość. Zakładamy przy tym odruchowo, że inteligencja owych hipotetycznych myślących maszyn musi być pokrewna ludzkiej - przynajmniej na tyle, by dało się wejść z nią w dialog, co przecież jest istotą testu Turinga.
Problemem właściwej kulturze Zachodu optyki jest zakorzenione w koncepcji duszy przekonanie, że inteligencja/świadomość to wartość dodana. Wynika to z obciążenia kulturowym dziedzictwem dominujących w naszym regionie religii monoteistycznych: judaizmu, chrześcijaństwa, islamu. Człowiek jest w nich jedynym depozytorem cech boskich, inne istoty są mu dane we władanie na użytek; są przedmiotami, a nie podmiotami - i jako takie nie mają inteligencji ani świadomości, ani oczywiście wynikających z nich praw.
Tego toksycznego przekonania nie zmiotły nawet narodziny racjonalizmu. Sam Kartezjusz, akuszer Oświecenia, ale zarazem wychowanek jezuitów, rozcinał na zajęciach ze studentami żywego psa i brał w rękę jego bijące serce, bo uważał zwierzęta za biologiczne maszyny.
Dziś, mimo że udowodniliśmy naukowo brak jakościowych różnic między rasą ludzką a rasami innych zwierząt - zdolnych przecież, jak my, do głębokich uczuć, myślenia, uczenia się , żartowania itd. - wciąż mentalnie tkwimy w przesądach wynikłych z monoteizmu. Zapewne głównie dlatego, że tak jest nam wygodniej. Przyznanie przed sobą, że okrutnie wykorzystujemy swą przewagę nad innymi gatunkami, zmusiłoby nas do rewizji poglądów i zachowań.
Gdy jednak uczciwie uświadomimy sobie, że inteligencja i samoświadomość są na Ziemi powszechne, zauważymy, że nie można postrzegać ich binarnie. Chomik jest mniej bystry od makaka, a makak od człowieka, ale gdzie to wszystko się zaczyna? Gdzie przebiega linia demarkacyjna między światem nieświadomości i niemyślenia a światem istot? Uczciwie też powinniśmy przyznać, że funkcjonowanie ludzkiej inteligencji jest uwarunkowane biologią (w tym chemią oraz strukturą mózgu) i historią gatunku. Funkcje społeczne, miłość, instynkt samozachowawczy, atawizmy etc., etc. - to wszystko sprawia, że myślimy i odczuwamy tak a nie inaczej. Zakładanie, że ten schemat musiałaby powielać inteligencja maszynowa , jest naiwnością.
Naiwnością jest zatem traktowanie testu Turinga poważnie. Inteligencja, jaką objawią maszyny, może się znacznie różnić od naszej - do tego stopnia, że najprawdopodobniej nie zauważymy jej narodzin, a tego, że istnieje, zaczniemy domyślać się dzięki objawom: niewytłumaczalnym anomaliom w funkcjonowaniu komputerów. Które notabene już zdarza się zaobserwować naukowcom obsługującym superkomputery o gigantycznej mocy obliczeniowej. Co oczywiście o niczym nie przesądza - ale daje do myślenia.
Jedyne, co wiemy na pewno, to to że inteligencja i świadomość pojawiają się - powszechnie! - tam, gdzie pojawia się życie, rozumiane jako wnoszenie zastanego układu na wyższy poziom złożoności i różnorodności, bo jest to życia cecha podstawowa. Co niekoniecznie musi dotyczyć wyłącznie form białkowych. I niekoniecznie musi się wiązać z istnieniem tradycyjnie rozumianej w kulturze Zachodu osobowości. Znacznie bardziej doświadczeni od nas w badaniu umysłu myśliciele kultury Wschodu utrzymują, że koncepcja ego jest złudzeniem - nie sposób wskazać tego, kto myśli, istnieje jedynie proces i świadomość zachodzenia tego procesu. Wiemy też, że inteligencja i świadomość mogą mieć różne natężenie i charakter. To, że nie potrafimy wyciągnąć z tego konsekwencji, a człowieka traktujemy - z właściwą sobie arogancją - jako wszechmiarę inteligentnego bytu, świadczy co najwyżej o tym, jak bardzo jesteśmy w swym rozumieniu świata ograniczeni.
Pojawienie się na Ziemi zaawansowanej inteligencji maszynowej, według wielu naukowców wysoce prawdopodobne, może nas z tego samozadowolenia boleśnie przebudzić.
Science fiction? Jeszcze zobaczycie...:
Co nas czeka? Fragmenty wykładu ''Androidy, cyborgi i sztuczna inteligencja''
Wszystkie komentarze