Są momenty, gdy z jakiegoś powodu uświadamiamy sobie czyjąś obecność w naszym życiu - obecność kogoś, kogo uważaliśmy dotąd za naturalny element naszego otoczenia.

Kilka miesięcy temu otrzymałem od dyrekcji Liceum im. Frycza Modrzewskiego w Rybniku ważną informację. Dyrekcja poinformowała, że w symboliczny sposób chce uczcić 90. urodziny profesora Romana Fojcika, wieloletniego nauczyciela tej szkoły. 90 lat – nasz „Gnomon” (bo tak Go nazywaliśmy), Wychowawca naszej klasy, niewiarygodne! Hasło „spotykamy się z naszym Profesorem” spowodowało u wielu z nas potrzebę odszukania w pamięci czasu szkoły i zastanowienia się, kim dla nas był nasz Wychowawca.

Uczciwy, dobrze wychowany człowiek

Profesor Fojcik był wtedy bardzo skromnym, nieco zagubionym nauczycielem geografii. Nie był gwiazdorem wśród nauczycieli i nie próbował pozyskiwać naszego zaufania sztucznym skracaniem dystansu między uczniem i nauczycielem. Był opanowany i nigdy niepotrzebnie się nie unosił. Nie pamiętam, żeby się strasznie zdenerwował, kiedy odkrył, że w kamerliku jego pracowni geograficznej toczymy brydżowe rozgrywki. Był zawsze krytyczny i zwracał nam uwagę na niewłaściwe zachowania, ale nigdy nie były to niepotrzebne awantury. Z dzisiejszej perspektywy myślę, że to był bardzo dobry nauczyciel, uczciwy, dobrze wychowany człowiek.

Dzięki Niemu odkrywałem prawie wszystkie regiony naszego kraju i takie poznawanie było najpiękniejszą lekcją miłości do własnej ojczyzny i budowaniem mądrego patriotyzmu. Na wycieczkach klasowych zachowywał się bardziej jak mądry przewodnik niż surowy nadzorca i może właśnie z szacunku dla Niego unikaliśmy szczeniackich wybryków. Chyba już nigdy w ciągu następnych lat nie udało mi się zobaczyć tylu ciekawych miejsc w Polsce, co w czasie nauki w liceum.

Jesteśmy Jego „wielką klasą”

Po wielu latach, odtwarzając różne sytuacje, rozumiem, że nigdy nas nie karcił za zachowania niepoprawne politycznie, a jedynie ostrzegał przed grożącymi konsekwencjami.

Spotkaliśmy się w auli naszej szkoły z naszym Profesorem. Przyjechał jak zwykle na swoim nierozłącznym rowerze i uprzejmie, ale stanowczo odmówił, gdy zaproponowaliśmy pomoc w transporcie. Starszy pan – taki, jakim go znaliśmy – skromny, nieco zagubiony, ale jak zwykle bardzo poważny i sympatyczny. Wokół niego my, uczniowie z różnych roczników, z klas, których był wychowawcą. Nie znamy się, ale poczuliśmy, że w tym momencie jesteśmy Jego „wielką klasą”, a większość z nas ponownie Go poznaje i lepiej po wielu latach rozumie.

Rozpoczęły się wspomnienia i zaczęliśmy odkrywać nieco inną twarz naszego Wychowawcy. Okazało się, że ten niepozorny, skromny człowiek miał od zawsze jasno sprecyzowane poglądy w wielu sprawach, w tym politycznych, i chociaż ich przed nami nie ujawniał, żył zgodnie ze swoimi ideałami. Tak, jakby chciał nam przekazać, że należy w życiu być przede wszystkim porządnym, uczciwym człowiekiem, a wtedy zarówno ideały, jak i poglądy będą się w nas budowały.

Teraz musicie iść sami

Ktoś w czasie uroczystości przypomniał, że profesor Fojcik miał w swoim nauczycielskim życiorysie momenty symboliczne. Wtedy, gdy w czasach słusznie minionych pracował w innym liceum, polecono Mu przeprowadzić pogadankę dla uczniów na temat aktualnej sytuacji politycznej, oczywiście w sposób jedynie słuszny. Nasz Profesor stanął przed uczniami i rzeczywiście wygłosił pogadankę na temat... życia wielorybów. Skończyło się notatką służbową, ale dla uczniów była to zapewne najlepsza lekcja wychowania obywatelskiego, a raczej znaczenia odwagi w życiu codziennym.

Siedzieliśmy w auli zaskoczeni – nasz „Gnomon” i takie zachowanie?

Powoli wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Profesor Fojcik to bardzo dobry dydaktyk, zdolny wychowawca prowadzący nas, dorastających, przez trudne czasy moralnych wyborów i niczego nienarzucający. Prowadził nas jak wycieczkę po górach, ucząc, jak zwracać uwagę na otaczające piękno, ale też uważać na znaki, by nie zgubić szlaku; by na końcu tego fragmentu naszej życiowej drogi powiedzieć: „A teraz już musicie iść sami”.

Ot, taki zwyczajny nauczyciel.

Akademia Opowieści „Nauczyciel na cały życie”

Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także na opowieści o waszych mistrzach życia. Może nim być wasz szef, kolega, wychowawca. Ktoś, kto był dla was inspiracją na całe życie. Zachęcamy, byście nam o nich napisali.

Regulamin akcji jest dostępny na stronie internetowej TUTAJ. Opowieści przysyłajcie za pośrednictwem naszej FORMATKI INTERNETOWEJ.

Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.

ZWYCIĘZCOM PRZYZNANE ZOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:

za pierwsze miejsce w wysokości – 5556 zł brutto
za drugie miejsce w wysokości – 3333 zł brutto
za trzecie miejsce w wysokości – 2000 zł brutto

Komentarze
A mnie sie wydaje, ze nie chodzi o nagrody i te slynne "500+" ile opowiesci, kto nas uksztalowal i dlaczego byli wazni w naszym zyciu.
Ja z V w Krakowie zapamietalam wiele Profesor-ek/ow ktorzy dali mi wole!
Dziekuje niezapomnianemu Profesorowi Bielakowi za matematyke, Profesorce z fizyki (niestety nie pamietam jej nazwiska - zaczynala sie na "F") i zaczynala jak my wtedy w szkole jako uczniowie i ona jako nauczycielka pierwszy raz po studiach.
Nie wspominajac mojej nauczycielki polskiego (nazywanej wtedy "Sliwa"), ktora prawie "uwalila" mnie przy maturze, bo skrytykowalam jej ulubionego Staffa.
Ale kazde z nich dalo mi na droge prosta zasade: idz i walcz o swoje.
Dziekuje Wam wszystkim!
No i czy nie jest to list do "wybieram nauczyciela zycia"?
już oceniałe(a)ś
1
0
P.S.
Przepraszam!
Zapomnialam dodac, ze "V" w Polsce jest tylko jedna!
W Krakowie - kto nie chodzil, ten nie wie
już oceniałe(a)ś
0
0