Siedzę na krześle w hospicjum. Od pacjentki, z którą Ela dzieli pokój, odgradza nas zasłonka w brązowo-żółto-niebieskie geometryczne wzory. Za moimi plecami okno. Siedzę i czytam „Pieska przydrożnego” Miłosza. Na głos. Bo nie bardzo wiem, co mogę zrobić. Ela słucha i patrzy to na mnie, to na widok za oknem. Z jej perspektywy widać tylko niebo.
Wczoraj byłem na osiedlu, na którym mieszkaliśmy. Pochodziłem bezradny między klockami bliźniaków i szeregowców. Popatrzyłem na sprzedany rodzinny dom. W końcu trafiłem do kościoła na mszę. Po mszy, zupełnie jak ponad 30 lat temu, spotkałem koleżankę, Basię. Niewysoką, o ciemnoblond prostych włosach do ramion i pogodnym uśmiechu. Zaczęliśmy rozmawiać. Gdzie mieszkamy. Ile dzieci. Co u znajomych. Z kim mamy kontakt. I wtem Basia pyta: – A co u twojej mamy?
Patrzę na Basię. Pyta o Elę? Akurat teraz? Znały się? Basia widzi moje zmieszanie i wyjaśnia: – Kiedyś mi pomogła. Bardzo.
– Ela? Mama – poprawiam się – jest w hospicjum.
Cisza. Oboje patrzymy w ziemię.
Po chwili Basia podnosi wzrok: – Muszę ją odwiedzić. I dam ci coś do przeczytania. Mam plik listów. Od niej.
Czytam kserokopie. Listy Eli do Basi są z lipca, sierpnia i września 1985 r.
Kochana Basiu! To znowu ja, Kubusiowa mama. Dziwi Cię pewnie, że pisuję, i to dosyć często. Prawie co dzień rozmawiam z Twoimi Rodzicami. Wypijam z Mamą kawę, zapalimy papierosa (...).
Dzisiaj, wychodząc z Twojego domu, zerwałam trzy kwiatki, które prześlę Tobie. Takie zwykłe ogrodowe. Niepozorny bratek, taki zwykły, a jaki piękny, gdy przyjrzysz mu się dokładnie. Zresztą nazwa polska „bratek” czy nie jest dużo mówiąca. Drugi to goździk ogrodowy, może nie taki okazały, ale bardzo trwały kwiat. Bo po ordynarnym wyrwaniu ze swego środowiska i umieszczeniu w wazonie jak w klatce stoi nieugięcie bardzo długo, jakby chciał powiedzieć: „Prędzej wam się znudzę, niż ugnę i zwiędnę”. Trzeci to lwia paszcza. Zerwałam ją tylko dlatego, że tak pięknie stroi wasz domek. Rośnie między zejściem do garażu a ścieżką do warzywnika. Jest we wszystkich kolorach. Żółta, pomarańczowa, fiołkowa, bordo, czerwona. Wygląda wspaniale. Opisuję Tobie, jak teraz wygląda przed domkiem, bo to jest teraz sezon kwiatów, a Tobie ich brak – pisałaś o tym, Kochanie. (...)
Basieńko, nie napisałam jeszcze Tobie o najważniejszym. Będę trzy dni sama w domu. Tylko żółw, pies i ja. Wiesz, jaka to radość. Niby mówią: baba z wozu, koniom lżej. To wcale nie jest tak. Chłop z domu – babie raj. Wyobraź sobie: Nie będę musiała szykować śniadania, obiadu, kolacji i zmywać sterty garów kilka razy na dzień. Cały dzień mam dla siebie. Boję się, by tego nie zapeszyć. (...)
Teraz to już kończę. Wypisałam całe pióro. Ostatnie takie długie pisanie przytrafiło mi się na podyplomowym studium z ochrony środowiska. Mój małżonek przy przepisywaniu na maszynie wzdychał co chwila, ile go jeszcze stron czeka. Myślę, że tym razem i Ty będziesz wzdychać, a co dopiero ludzie, którzy muszą to przelecieć z racji swojej funkcji. Ale trudno, ofiary muszą być. Mnie by chyba krew zalewała, gdybym musiała marnować swój cenny czas na czytanie rzeczy błahych, często wręcz głupich. Każdy jednak robi to, na co się zdecydował. Basiu droga – będę kończyć. Następne problemy codzienne kury domowej opiszę Tobie pod inną datą i w innej kopercie. Całuję mocno. Kubusiowa mama.
Basiu Kochana, znowu parę dni nie pisałam do Ciebie. Miałam dużo pilnego szycia. Za dwa tygodnie dzieci pomaszerują do szkoły. Na razie mam wszystko dla Moniczki. Uszyłam jej dwie śliczne bluzy granatowe i jedną spódniczkę. (...) Nie wiem, jak pójdzie mi zerówka. W tym roku klasa II podstawowa poszła mi dobrze. Z drugą licealną z niektórych przedmiotów miałam kłopoty. Ale dzieci moje przeszły. Monisia miała wspaniałe świadectwo. Kubusia świadectwa nie zdążyłam dokładnie przeczytać. Zjadła je Aza. Najbardziej Azunia lubi dokumenty. Muszę skrzętnie wszystko chować. Pieniędzy nie zjada. Zwykle nosi mój portfelik, gdy idę z pełną siatką z SAM-u.
Teraz na wsi inne porządki. Rano możesz kupić tylko mleko i pieczywo. Masło i inne art. sprzedają od 10 do 18. Muszę więc dziś jeszcze raz pędzić w kolejkę po masełko i cukier. Nie wiem, jak tym cukrem gospodarzyć. Robię pełną parą zaprawy. Cukru z półki ubywa, a kartek wciąż tyle, ile łebków w domu. (...) Basiu tak się składa, że w tym liścidle podaję Tobie przepisy dobrej gospodyni jak w programie „Jutro poniedziałek”. Myślę, że nie tylko Ty skorzystasz z tego, co przekazuję. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób czyta to, co do Ciebie piszemy wszyscy zza krat, a właściwie z drugiej strony krat. Może ci czytający mają dzieci, które zachorują na ospę? – przyda się no nie. Może nie wiedzą, że rajstopy tak właśnie należy prać. Zobacz, w jaki prosty sposób porady dobrej gospodyni mogą być przekazywane.
Pisanie do Ciebie staje się częścią mojego życia. Coraz częściej zakładam na nos okularki, biorę pióro i skrobię. Wszystko, co dzieje się wokół mnie, wydaje się ciekawe, zabawne i godne opisania. (...)
Znowu mogłabym pisać i pisać. Trzeba jednak iść spać. Ktoś, kto musi z racji wykonywanego zawodu czytać te moje liścidła, pewnie denerwuje się, że zbyt dużo piszę. Ale i pomodlę się za niego. Niech nie doczeka nerwicy na widok koperty od Kubusiowej mamy.
PS Pewnie Twoja cela z kwiatkami od Mamy wygląda sympatyczniej. Cieszę się z tego bardzo. Bardzo lubię kwiaty, te ogrodowe, najzwyklejsze są mi najbardziej bliskie. Lubię prostotę i świeżość, takie właśnie są polne zwykłe kwiatki. Kubusiowa mama.
Na papierze ślad po przylepionym kwiatku i dopisek: Mój kuchenny fiołek. Znów pięknie zakwitł.
Odwiedzam Basię. Siadamy przy stole w jadalni. Basia parzy herbatę. W tle telewizor. Na stole ciasto. Wspominamy. Nie widzieliśmy się ponad 30 lat. Mamy czas. Basia mówi szybko, często się śmieje. Pytam o aresztowanie i pierwsze chwile na Młyńskiej. Opowiada żywo. Była aresztowana 11 czerwca 1985 r. Dwa dni przed obroną dyplomu w policealnym studium medycznym. Zajmowała się kolportażem prasy podziemnej, druków „Solidarności” Regionu Wielkopolskiego.
– W domu zawsze coś było – mówi – a mnie zgarnęli z domu.
W tym samym czasie aresztowali w Poznaniu kilka osób.
W areszcie na Młyńskiej siedziała do 11 października 1985 r. Prokurator zwolnił ją ze względu na stan zdrowia. W dziewięciometrowej celi były dwa piętrowe łóżka. I pięć osadzonych. Basia spała na materacu na podłodze. Opowiadając to, śmiała się, że miała lepiej od innych dziewczyn, bo nie musiała tak starannie ścielić „koja”.
Pytam o listy od Eli. Na stole stoi tekturowe pudło. Basia je otwiera i wyjmuje dwie kolorowe papierowe torby pełne listów.
– O, te listy są od twojej mamy. A te – wskazuje na drugą, większą torebkę – od moich rodziców, sióstr, przyjaciół.
– Wszystkie dostałaś w areszcie? Ile ich było?
Liczymy. Razem jest sto. Basia się uśmiecha.
– Sto dwadzieścia trzy dni aresztu i sto listów – mówię. – Prawie codziennie dostawałaś list.
– Nie, to nie tak. Oni musieli je najpierw ocenzurować. Dostawałam je po kilka naraz, z opóźnieniem, czasem nawet dwutygodniowym.
Listów Eli jest 14. Fotografuję wszystkie. Sto stron.
– A pierwszy list od Eli pamiętasz?
– Pierwszy list był niespodzianką, myśmy się poznały krótko przed moim aresztowaniem – Basia się uśmiecha – ale szybko się przyzwyczaiłam i nie mogłam doczekać następnych. Czytając je, przenosiłam się do was, do waszego domu, żyłam waszym życiem. Widziałam niebo, słońce, kwiaty, zresztą, wiesz, Ela dołączała kwiaty do listów.
– Widziałem ślady na papierze. Docierały?
– Tak.
– Jak to przechodziło przez cenzurę? – patrzymy na siebie. – No tak. Jak ocenzurować kwiat?
PS Od 2001 r. 10 grudnia jest dniem pisania listów do więźniów sumienia. Akcja powstała z inicjatywy polskiej sekcji Amnesty International. Do 1989 r., przez ponad 200 lat, Polacy napisali miliony listów do więźniów politycznych. Do aresztów, więzień, obozów i łagrów. To były listy od rodziny, przyjaciół i nieznajomych. Czy znajomych tylko troszkę, takich jak Ela.
Rozstrzygnęliśmy konkurs "Akademia Opowieści"
30 września napłynęły do nas ostatnie teksty wspomnień nadesłanych na konkurs czytelników „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”. Przysłaliście pół tysiąca tekstów, spośród których opublikowaliśmy dotychczas kilkadziesiąt – w tygodniku „Ale Historia” oraz na stronie internetowej akcji.
Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne: 1. miejsce – 5556 zł brutto, 2. miejsce – 3333 zł, 3. miejsce – 2000 zł brutto.
Wszystkie komentarze