"Munia" jest już stulatką, ale wciąż cieszy się każdym dniem. Zawsze czeka na wiosnę, tę kolejną oczywiście. Dla mnie jako wnuczki od zawsze stanowiła inspirację i wzór do naśladowania - tak o bydgoszczance Janinie Ambroziak opowiada Małgorzata Jankowska

Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszej akcji?

Cezary Łazarewicz radzi jak pisać [PORADNIK]

"Nieznani bohaterowie naszej niepodległości". Weź udział w naszej akcji, przyślij opowieść [FORMULARZ]

– Moja babcia Janina Ambroziak z domu Nowicka urodziła się 8 lutego 1918 r. w Samarze nad Wołgą, gdzie mieszkali rodzice jej babci Marii Kossińskiej. Od kiedy pamiętam, wszyscy mówili na nią „Munia”. Taką ksywkę otrzymała po urodzeniu swojej pierwszej córki Bożeny, mojej cioci. Później na świat przyszedł wujek Tadeusz i moja mama Danuta.

„Kobieta musi być zadbana”

Babcia lubi wyprawy do galerii handlowych, uwielbia pić zimnego shake’a, coca-colę i jeść frytki z McDonalda. Lubi też rozwiązywać krzyżówki. Jest w tym naprawdę dobra. Mimo swojego wieku, wciąż interesuje się światem i chociaż siły już nie te, chętnie spotyka się z ludźmi. Zawsze pyta, co u rodziny.

Ciekawią ją opowieści o psach i kotach, ale także o imprezach kulturalnych. Dopytuje mnie, kto w tym tygodniu gra koncert w Bydgoszczy i o szczegóły przedstawień, na których ostatnio byłam. „Małgosiu, a sala pełna, ludzie stosownie poubierani?” – docieka. Choć pamięć czasem ją zawodzi, i tak najlepiej wie, co porabia ciocia czy kuzyn. Z domu ostatnio wychodzi rzadko, ale gdy już to robi, nigdy nie zapomina torebki, w której nie może zabraknąć maskary. „Kobieta zawsze musi być zadbana” – powtarza.

Wojna rozdzieliła małżonków

Babcia nie lubi opowiadać o swojej przeszłości. Ale gdy ma dobry dzień, przygotowuję dla nas herbatkę i rozprawiamy o tym i o tamtym. „Munia” urodziła się w polskiej rodzinie o silnych tradycjach patriotycznych w miejscowości Samara. Dlaczego akurat w Rosji? Bo tam za czasów I wojny światowej pod przymusem wysiedlono jej tatę Juliana. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, wskutek usilnych starań, w 1921 r. rodzina uzyskała pozwolenie na powrót. Zamieszkali w Międzyrzecu Podlaskim, czyli rodzinnych stronach dziadka „Muni”, a następnie wszyscy przeprowadzili się do Bydgoszczy.

Babcia Janina uczyła się na początku w Żeńskim Gimnazjum Humanistycznym przy ul. Kujawskiej w Bydgoszczy, a następnie także u sióstr niepokalanek w Szymanowie, gdzie mieszkała w internacie. Tam też zrobiła maturę. Tuż przed wojną, w 1938 r., wyszła za mąż za Lucjana Ambroziaka. Babcia z dziadkiem poznali się w Kostopolu, ale ślub wzięli w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa na pl. Piastowskim w Bydgoszczy. „Munia” pracowała wtedy jako telefonistka na poczcie. Z opowieści wynika, że sielanka małżeńska nie trwała długo. W dniu papierowej rocznicy ślubu dziadek dostał powołanie do wojska. Później już jako polski oficer został zabrany do oflagu w Woldenbergu, gdzie więziony był przez pięć lat.

Uciekła śmierci

Babcia wraz z pozostałą rodziną została wysiedlona z mieszkania, ponieważ nie zgodziła się podpisać volkslisty. Dopytywałam ją o ten dzień. Wiem, że pamięta z niego każdy skrawek, ale nie chce o tym mówić głośno. „Było kilka prób podpisania listy. Sąsiedzi już dawno to zrobili. My nie, dlatego Niemcy dali nam kilkanaście minut na spakowanie. Moja ciocia Genowefa Kossińska, była bardzo zestresowana, nie wiedziała, co ma ze sobą zabrać i w ostatniej chwili złapała patelnię” – babcia opowiada lakonicznie. Z kilkoma pakunkami w ręku wyjechali najpierw do miejscowości Cieśle, a później do Ożarowa, gdzie prowadzili sklep spożywczy. Ten okres „Munia” wspomina bardzo miło. W Ożarowie poznała przyjaznych sobie ludzi, ich ślad pozostał do dzisiaj w babcinym pamiętniku. Jeden z kolegów na pożółkłych już kartkach papieru namalował ołówkiem „Munię”, inny trzy konie, a koleżanka pozostawiła jej na pamiątkę kwiatka, który „wrósł” już w kartkę. W tym czasie ojciec babci jechał w transporcie jako żołnierz polski. Ich pociąg został zbombardowany pod Kutnem. W wyniku eksplozji pradziadek Julian został trafiony odłamkiem bomby w głowę. Na szczęście przeżył, ale słabe zdrowie pozwoliło mu tylko na kilka lat życia. Mama babci, którą zwali „Bunia”, żyła aż do 1975 r.

„Munia” miała w swoim życiu bardzo dużo szczęścia. Pierwszy raz uśmiechnęło się do niej przed rzezią wołyńską. Nie wiemy dokładnie, w jakich okolicznościach to się stało, ale przebywała wtedy w Kostopolu. Miała zostać zamordowana, ale w porę ostrzegł ją Ukrainiec, zdążyła spakować się i uciec. Drugim razem w czasie wojny trafiła do obozu pracy. Jednak nie trwało to długo, bo została wykupiona za słuszną sumę przez swojego szwagra.

Z Lucjanem nadrabiali czas

Janina Ambroziak i jej mąż Lucjan
Janina Ambroziak i jej mąż Lucjan MATERIAŁY URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO

We wrześniu 1945 r. do Ożarowa przyszła widokówka od dziadka Lucjana z Hamburga. Pisał do swojej żony: „Nina! To ja, Twój mąż, którego widziałaś ostatni raz sześć lat temu, we wrześniu 1939 roku. To ja! Kochana, to ja”. Krótko po tym dziadek wrócił do domu. Był w strasznym stanie, wychudzony, bez energii. Ale szczęśliwy, że w końcu widzi swoją piękną żonę. Mogli nadrabiać swój stracony czas. Po wojnie wrócili do Bydgoszczy. Gdy jako mała dziewczynka dopytywałam dziadka o obóz, machał ręką i mówił: „Był głód i chłód. Ratowaliśmy się jak mogliśmy. Ale nie wspominajmy już! Trzeba iść do przodu!”.

Aby uzyskać dobrą pracę, po wojnie „Munia” podjęła naukę w Szkole Położnych, gdzie następnie sama nauczała. Na zajęcia chodziła trzymając za rękę małą dziewczynkę Danusię, czyli moją mamę. Babcia nie miała z kim zostawić swojej najmłodszej latorośli i dlatego zabierała ją do pracy. W późniejszych latach pracowała również jako położna rejonowa PKP, a także przez wiele lat jako położna wojewódzka w Wydziale Zdrowia, Matki i Dziecka przy ul. Jagiellońskiej 3. Wtedy jeździła karetką i wielokrotnie sama odbierała porody. W 1978 r. przeszła na emeryturę. Dziadek przez lata pracował jako inżynier w biurach projektowych, był także nauczycielem w technikum budowlanym. Ich azylem był domek nad morzem w Stegnie, który kupili na stare lata. Zjeżdżała tam cała rodzina. Bardzo lubiliśmy to miejsce. Dziadek zmarł w 1997 r. Wspólnie doczekali się siedmiorga wnuków i czworga prawnuków.

Dzisiaj babcia przebywa w swoim rodzinnym domu w Bydgoszczy przy ul. Lipowej. Jeszcze kilka lat temu była pełna energii, teraz miewa gorsze i lepsze dni. „Munia” zawsze lubiła się wyróżniać. W kamienicy pierwsza miała telewizor i pralkę Franię z podgrzewaną wodą. Lubiła wyszukiwać nowinki. Wciąż używamy jej niezastąpionej maszyny do szycia, spod której wyszła niejedna zjawiskowa kreacja.

Akademia Opowieści. "Nieznani bohaterowie naszej niepodległości"

Historia Polski to nie tylko dzieje wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy nie zginęli na wojnie. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.

Każdy w polskiej rodzinie, wsi, miasteczku i mieście ma takiego bohatera: babcię, dziadka, nauczyciela, przyszywanego wujka, sąsiada. Jednych znaliśmy osobiście, innych – ze słyszenia. Opowiada się o nich anegdoty, wspomina ich z podziwem i sympatią.

Byli prawnikami, konstruktorami, nauczycielami, bywało też, że nie mieli żadnego zawodu. Uczyli, leczyli, tworzyli, wychowywali dzieci, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, biblioteki na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi, pracowitości.

Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.

Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości o objętości nie większej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 30 września 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem NASZEGO FORMULARZA.

Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”, „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz w wydaniach lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 osób wyróżnionych rocznymi prenumeratami Wyborcza.pl. Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:

* za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto

* za drugie miejsce w wysokości 3333 zł brutto

* za trzecie miejsce w wysokości 2000 zł brutto

Komentarze
Dziękuję! Proszę ucałować Munię.
już oceniałe(a)ś
5
0