Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszym konkursie?
Zapoznaj się z REGULAMINEM
Weź udział w konkursie, przyślij opowieść, wygraj nagrody! [FORMULARZ]
Kim są nieznani bohaterowie niepodległości? Odpowiadając na to pytanie, grono osób wskaże mężczyzn. To przecież ci oddawali życie za naszą wolność, dzielnie walcząc w każdych czasach. Właśnie panom i ich odwadze zawdzięczamy obecny status quo. To, że możemy posługiwać się naszym językiem, możemy wyjść z domu, a nawet to, że możemy iść protestować na ulicach. Nikt tego nie kwestionuje. Jednak, pomijając tych, którzy przelewali krew za nasze życia, nie możemy zapomnieć o tych, dla których to robili. Będą to ich matki, żony, córki. Często dla walczących na polach bitew najważniejszy był powrót do domu i ponowne ujrzenie rodzinnego miasta, miasteczka, wsi. Większość męskich zwycięstw jest podszyta historiami związanymi z kobietami. Chęć powrotu do ukochanych, do dzieci i dożycia z nimi spokojnych chwil starości. To kobiety dawały im siłę do walki. I dalej ją dają. Dlatego chciałabym wszystkim przypomnieć o roli płci pięknej.
***
Jestem kobietą i zamierzam opowiadać o kobiecie. Pomimo że w rodzinie miałam mężczyzn, którzy dzielnie walczyli na wojnie, ta opowieść będzie wspomnieniem mojej ukochanej prababci – Jadzi. Cudowna i przeurocza niska brunetka, która nigdy w życiu nie miała łatwo. Zawsze to podkreślała. Dzięki niej urodził się mój dziadek, dalej moja mama i ja. To między innymi dzięki wytrwałości, którą się wykazała, istnieję. Może i nie walczyła z wrogiem bezpośrednio, ale codziennie stawała naprzeciw wyzwaniom, które powodowały kolejno: wojna, komunizm, stan wojenny, czasy obecne. Codziennie toczyła małe bitewki, aby przetrwać wraz ze swoją rodziną. Dlatego mogę stwierdzić, że jest bohaterką.
Jadwiga Łaska urodziła się w malutkiej wsi nieopodal Torunia w 1920 r. Była wyjątkową i przeuroczą kobietą. Zawsze promienna, śmiała się bardzo często, uwielbiała opowiadać. Nigdy nie widziałam jej smutnej, zdesperowanej, zdenerwowanej. W malutkich miejscowościach - przede wszystkim w Lulkowie - spędziła trzy czwarte swojego życia. Skończyła tylko kilka lat podstawówki, aby nauczyć się z grubsza pisać i czytać. Kobiety wówczas nie miały zbyt dużego wyboru. Nawet jeśli chciały się kształcić, matki i ojcowie nakazywali im pomoc w domu, gospodarstwie. Wielokrotnie opowiadała o tym, jak musiała wstawać wczesnym rankiem, żeby zaprowadzić krowy na pastwisko. Życie na wsi nigdy nie było łatwe. Praca zajmowała cały dzień, od świtu, aż po zmierzch. Rzadko jednak słyszałam, żeby się skarżyła. Była osobą nadzwyczaj pogodną, życzliwą. Wojna na wsi nie była zauważalna w tak oczywisty sposób jak w miastach, co nie oznacza, że było łatwiej. Jadzia zawsze umiała sobie poradzić.
Jako młoda dziewczyna zaszła w ciążę, przed ślubem. W owych czasach było to nie do pomyślenia. Przez pierwsze lata wychowywała syna bez ojca, gdyż ten opuścił wieś i wyjechał na wojnę. Obiecała mu, że będzie na niego czekać, a on jej, że jak wróci, wezmą ślub. Młoda matka musiała radzić sobie sama, często karcona spojrzeniami sąsiadów.
W ciągu prawie 30 lat usłyszałam od prababci wiele historii. Nie do końca wiem, czy wszystkie wydarzyły się naprawdę. Jedną z nich była ta o gospodarzach. Na wsiach, w czasie wojny, ludzie nie pracowali na swoim. Gospodarstwa zazwyczaj były zajmowane przez przyjezdnych Niemców. Opowieść dotyczyła dwóch gospodarzy, jakże różnych od siebie. O jednym Jadzia wyrażała się nad wyraz dobrze. Gdy brakowało jej chleba, zawsze pomógł. Gdy była potrzeba, żeby wyszła wcześniej, mogła to uczynić. Człowiek dobry i sprawiedliwy. Natomiast drugi był całkowitym przeciwieństwem. Za jego rządów Jadzia większość czasu spędzała na polu, w ziemniakach, w zbożu, w ogórkach. Codziennie prowadziła krowy na wypas do następnej wsi, doglądała świnie i kury. Drugi gospodarz nie dość, że był wymagający, to ani trochę nie pomagał. Nie sposób było się na chwilę zwolnić. Jej dzień był wypełniony pracą od wschodu do zmierzchu. Jadwiga nie miała chwili wytchnienia od pracy, a w domu czekało na nią dziecko. Życie kobiety wypełnione było ciężką, najczęściej fizyczną, pracą, która nie jest stworzona dla kobiet.
Innymi trudnościami losu były szeroko rozumiane zakupy i usługi. Zdobycie żywności, próba dostania się do lekarza, kupno jakichkolwiek artykułów do domu graniczyło z cudem. Sąsiedzi na szczęście bardzo sobie pomagali. Babcia śmiała się często, gdy mi o tym opowiadała. Dla mnie, wychowanej w czasach wolnego rynku, to nie do pomyślenia, że wszystko mogło być limitowane. Dzisiaj idę do sklepu, kupuję to, czego potrzebuję, a często nawet to, czego nie potrzebuję, od ręki, bo chcę, bo mi się podoba. Najlepiej pamiętam te wspomnienia zakupów „ubraniowych”. Przykładowo jedna para obuwia zimowego przysługiwała na rok jednej osobie. Jeśli wcześniej się zniszczyły i przemakały, babcia napychała do nich czegoś dla izolacji. Zdanie, które najbardziej utkwiło mi w pamięci to: „Ein paar strumpfe” (jedna para pończoch) dostępna raz na parę miesięcy. Dlatego też Jadzia była mistrzem cerowania. Do końca życia został jej ten nawyk. Zaszywała wszystko, czasami robiła to tylko dla ozdoby.
***
Po powrocie dziadka (tak, udało mu się wrócić) zajęła się prowadzeniem własnego gospodarstwa. Dziadek pracował jako listonosz, a ona pracowała na polu. Wcale nie było lżej. Jej życie wypełniał mąż, syn, a przede wszystkim gospodarstwo. Wiele razy opowiadała, jak mocno miała styrane ręce, jak jej się nie chciało iść paść krów dalej o kilka kilometrów, bo akurat tam było pastwisko. Jednak to, co ją wykończało, dawało rodzinie życie i utrzymanie.
Nastały czasy komunistyczne, a babcia wciąż trwała na tej samej wsi pod Toruniem. Miasto było jej bardzo obce, mimo że dzieliło ją nie więcej niż 15 kilometrów. W aglomeracjach miejskich każdy narzekał na kartki, na brak zaopatrzenia w sklepach. Przydział na pożywienie był dużym problemem nawet na wsi. W rzadko której rodzinie starczało artykułów spożywczych. Dlatego też chleb piekli sobie sami, dzięki pszenicy, którą mieli na polu, oczywiście po „cichaczu”. Ziemniaki składowali całą zimę w piwnicy, za to mięso było wyzwaniem. Wydawać by się mogło, że dla gospodarstwa hodującego świnie czy kury to nic trudnego. Moje zdziwienie było wielkie, gdy dowiedziałam się, że istniał przydział nie tylko na zakup, ale także na ubój. Słyszałam wiele historii na temat tego, jak po nocach w ukryciu przed sąsiadami - bo nie wiadomo, czy ktoś nie doniesie do służb - zabijano świniaki. Kiedyś jako mała dziewczynka wystraszyłam się nie na żarty, gdy przekopując z bratem podwórko babci, znaleźliśmy ogromny szkielet łba jakiegoś zwierzaka, które zostało pogrzebane. Do dzisiaj nie wiem, czy była to świnia, czy krowa, ale moje wspomnienia tak wyolbrzymiają te kości, że mogłabym powiedzieć, iż należały do dinozaura!
Historie opisanie powyżej zapamiętałam najlepiej ze wszystkich, a było ich od groma i jeszcze trochę. Być może dlatego, że były opowiadane przez babcię często, a może dlatego, że sama się z nich śmiała. Muszę przyznać, że do dzisiaj nie wiem, które z tych wydarzeń są całkowicie prawdziwe, a które troszkę, a które bardzo podkolorowane.
***
Dzisiaj wspominamy wielkie zwycięstwa, bitwy, inwazje dzielnych mężczyzn. Książki historyczne są nimi wypełnione po brzegi. Dla takich opowieści jak ta Jadzi brakuje miejsca. Może i nie trzymały broni, nie celowały wrogom w czoła, ale poświęcały się dla mnie, dla ciebie, dla każdego. Podejrzewam, że każdy w rodzinie ma taką osobę, dzięki której inni mogli iść walczyć z wrogiem. Ciężka praca i charakter kobiet wymagają docenienia. Gdyby nie one, mężczyźni nie mieliby dokąd wracać, a dzieci nie miałby kto wychować. Apeluję więc, aby każdy, kto taką kobietę zna, podszedł do niej, przytulił, podziękował i wysłuchał z radością. Bo to są historie prawdziwe. Niech ich wysiłki i poświęcenia zostaną w końcu dostrzeżone. Pomimo że babcia Jadzia zmarła, dla mnie, i zapewne dla całej mojej rodziny, pozostanie na zawsze wielką bohaterką.
Konkurs dla Czytelników - napisz opowieść i wygraj 5 tys. zł!
Akademia Opowieści. „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”
Historia Polski to nie tylko bitwy i przelana krew. To również wielki codzienny wysiłek zwykłych ludzi. Mieli marzenia i energię, dzięki którym zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.
Każdy w polskiej rodzinie ma takiego bohatera: babcię, wujka, sąsiada. Uczyli, leczyli, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, bibliotekę na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi i pracowitości.
Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.
Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.
Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości na nie więcej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 30 września 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem formatki dostępnej na stronie internetowej.
Najciekawsze teksty będą publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”, „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl.
Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 wyróżnień.
Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:
za I miejsce – 5556 zł brutto;
za II miejsce – 3333 zł brutto;
za III miejsce – 2000 zł brutto.
Osoby wyróżnione dostaną roczne prenumeraty Wyborcza.pl.
Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.
Wszystkie komentarze