Na zdjęciach po dziadku strażnicy stoją zadowoleni z dobrze wykonanego obowiązku, a obok nich przemytnicy (jacyś niezbyt zmartwieni) i worki przemycanego towaru. Cała obsada posterunku łącznie z motocyklem i psem, którego opiekun na jego utrzymanie dostawał pensję równą zasiłkowi dla bezrobotnych.

KONKURS AKADEMIA OPOWIEŚCI - WYGRAJ 5 TYS. ZŁ!

Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszym konkursie?

Zapoznaj się z REGULAMINEM

Weź udział w konkursie, przyślij opowieść, wygraj nagrody! [FORMULARZ]

11 listopada 1918 r. dziadek mój Teodor Milejczak wracał z wojny, z okopów między Mass a Mosel. Na mapie, którą miał przy sobie, kopiowym ołówkiem starannie zaznaczał kolejne postoje w drodze powrotnej do domu. Jego oddział, 6 kompania 6. Pułku Grenadierów, szedł do Mannheim, aby tam 12 grudnia 1918 r. zakończyć swój udział w I wojnie światowej.

***

Przyszedł na świat w 1888 r. w Kokczynie, wsi leżącej w powiecie wrzesińskim, w wielodzietnej rodzinie rolnika Jana Milejczaka. Jako uczeń szkoły ludowej w Brudzewie brał udział w strajku szkolnym w 1901 r. W latach 1909-11 odbył zasadniczą dwuletnią służbę wojskową w armii pruskiej. Po powrocie z wojny do rodzinnego Kokczyna trafił na powstanie wielkopolskie. Nie mam materialnych dowodów, nie mam dokumentów na Jego w nim udział, jedynie relacje rodzinne i cykl kart pocztowych ilustrujących przebieg powstania namalowanych przez Leona Prauzińskiego. Pocztówki nadgryzione przez myszy dowodzą, że były przechowywane w miejscu narażonym na działanie wspomnianych gryzoni, czyli były ukrywane. Może dlatego, że udział w powstaniu wielkopolskim był wyrokiem śmierci w okresie okupacji hitlerowskiej.

W 1920 r. wstąpił jako ochotnik do 7. Dywizjonu Żandarmerii, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej i dotarł w okolice Wilna. Potem służył w Plutonie Żandarmerii przy 17. Dywizji Piechoty. Jego obecność potwierdza wpis w książeczce wojskowej i Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1921. W okresie międzywojennym pracował jako starszy strażnik graniczny (numer służbowy 2579). Strzegł północnej polsko-niemieckiej granicy w okręgu Działdowo. Pracował kolejno na placówkach w Szczuplinach, Sochach i Janowie nad Orzyszem. Mieszkał na kwaterze w miejscowości Prusy i tam poznał swoją przyszłą żonę, moją babcię Wandę Karbowską. Ożenił się, miał syna, prowadził zwykłe pracowite życie, chociaż z mojej perspektywy było historią XX wieku.

***

Z pracy na placówkach granicznych zachowało się sporo zdjęć. Uznanie wywołują te, na których uwieczniono złapanych przemytników i kontrabandę. Strażnicy stoją zadowoleni z dobrze wykonanego obowiązku, a obok nich przemytnicy (jacyś niezbyt zmartwieni) i worki przemycanego towaru. Cała obsada posterunku łącznie z motocyklem i psem, którego opiekun na jego utrzymanie dostawał pensję równą zasiłkowi dla bezrobotnych. Wzruszają zdjęcia, na których uwieczniono prywatne życie na granicznych placówkach. Imieniny, pikniki rodzinne, odwiedziny przyjaciół dowodzą dobrej atmosfery, więzów koleżeńskich. Patrzą z tych zdjęć młodzi, uśmiechnięci, zadowoleni.

W 1937 r. Teodor przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Rodzina zamieszkała w Brodnicy, bo tu była średnia szkoła – państwowe gimnazjum, w którym do września 1939 r. kształcił się jedyny syn. II wojnę światową dziadek przeżył, mimo że został wywieziony na roboty do Niemiec. Reperował tory kolejowe zniszczone po alianckich nalotach w Hanowerze i Bremie. Zachował się znak z literą P wydrukowany na kwadracie płótna. Zmarł w 1970 r. Dziadek Teodor, starszy strażnik graniczny, strzegł polskiej granicy, jeden z tysięcy strażników, od których zależało bezpieczeństwo milionów. Prawy, solidny, pracowity i porządny – mój Dziadek z Poznańskiego.

Konkurs dla Czytelników - napisz opowieść i wygraj 5 tys. zł!

Akademia Opowieści. „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”

Historia Polski to nie tylko bitwy i przelana krew. To również wielki codzienny wysiłek zwykłych ludzi. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.

Każdy w polskiej rodzinie ma takiego bohatera: babcię, wujka, sąsiada. Uczyli, leczyli, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, bibliotekę na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi i pracowitości.

Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.

Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości na nie więcej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 30 września 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem formatki dostępnej na stronie internetowej.


Najciekawsze teksty będą publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”; „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl.

Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 wyróżnień.

Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:

za I miejsce – 5556 zł brutto;
za II miejsce – 3333 zł brutto;
za III miejsce – 2000 zł brutto.

Osoby wyróżnione dostaną roczne prenumeraty Wyborcza.pl.

Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Komentarze