Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszym konkursie?
Zapoznaj się z REGULAMINEM konkursu.
Weź udział w konkursie, przyślij opowieść, wygraj nagrody! [FORMULARZ]
Koło w drugiej połowie XIX i pierwszej XX wieku było typowym prowincjonalnym miasteczkiem na zachodnich rubieżach Cesarstwa Rosyjskiego, zamieszkiwanym oprócz Polaków również przez Żydów i Niemców, z niewielkim przemysłem oraz licznymi, choć małymi zakładami rzemieślniczo-usługowymi, których głównym odbiorcą była rolnicza okolica. Początki przemysłowej produkcji ceramiki w Kole związane są z postacią Józefa Freudenreicha – dziadka głównego bohatera naszej opowieści. W osobie Czesława Freudenreicha – fabrykanta i społecznika – możemy zobaczyć jeden z wielu charakterystycznych dla polskiego życia społecznego XIX i XX wieku przykładów, jaki wpływ miała polska kultura i historia na przemianę ludzi z rodzin pochodzenia niemieckiego, żydowskiego czy rosyjskiego w polskich patriotów. Dodatkowo łączyli w skuteczny sposób autentyczną postawę organicznikowską z pełnym pasji romantycznym oddaniem sprawie teatru, śpiewu, literatury, sportu oraz działalności oświatowej i dobroczynnej, a przy tym nie stronili od stanięcia z bronią w ręku dla obrony ojczyzny z własnych marzeń, myśli, pracy i wyboru – Polski.
Czesław Freudenreich urodził się 1 czerwca 1873 r. w Kole z ojca Augusta i matki Emilii z Szafrańskich. Pobierał nauki w Kaliszu, studiował w Warszawie. Odbył praktykę u Szloessera w Zgierzu. W 1900 r. wrócił do Koła, aby pracować w rodzinnej fabryce fajansu. W 1905 r. poślubił Lucynę Rokossowską. Bardzo wcześnie włączył się w życie kulturalno-społeczne miasta. Został prezesem Towarzystwa Muzyczno-Dramatycznego „Lutnia”, które w okresie niewoli odgrywało rolę kulturotwórczą oraz budziło polską świadomość narodową. Sam był reżyserem i bardzo dobrym aktorem. Córka Helena wspominała: „Przychodzi mi na myśl występ taty w teatrze w Kole z melodeklamacją kończącą się słowami: 'że ta, co nie zginęła, wyrośnie z naszej krwi'. Mówił te słowa z ogromnym przejęciem, z pobladłą twarzą, jakby przeczuwał, że są to słowa prorocze wobec niego”. Prowadził także działalność dobroczynną, fundował stypendia dla niezamożnej młodzieży.
***
Kiedy w nocy z 10 na 11 listopada 1918 r. doszło w Kole do samorzutnego przejęcia władzy z rąk niemieckich przez Polaków, Czesław Freudenreich jako kierujący Wydziałem Bezpieczeństwa zasiadł w Tymczasowym Zarządzie Powiatu Kolskiego i był jednocześnie komendantem milicji obywatelskiej powiatu kolskiego. Sytuacja nie była łatwa, ponieważ w Kole stacjonowała dość liczna, bo licząca 50 żołnierzy, załoga niemiecka. Zajmowała koszary, którymi był budynek Szkoły Realnej. Z punktu widzenia strategii wojskowej były one korzystnie usytuowane. Budynek bowiem znajduje się na placu sąsiadującym z terenem zalewu Warty, jest z jednej strony osłonięty przez kościół i klasztor Bernardynów, a wzdłuż jego ściany wschodniej przebiega główna droga na trakcie Warszawa – Poznań z mostem. Skoncentrowanie wojska niemieckiego w jednym miejscu oznaczało jednak opuszczenie przez nie dotychczasowych posterunków rozmieszczonych w różnych punktach miasta. Stanowcza postawa sił polskich doprowadziła do tego, że wieczorem 10 listopada 1918 r. Kreischef von Hoffman przekazał budynek starostwa Wacławowi Kurnatowskiemu – dziedzicowi z Brudzewa, który objął funkcję starosty. Dotychczasowy cesarsko-niemiecki Naczelnik powiatu kolskiego w porozumieniu z dowódcą garnizonu zgodził się przekazać 30 karabinów wraz z amunicją na rzecz milicji obywatelskiej powiatu kolskiego pod komendą Czesława Freudenreicha.
Poranek 11 listopada 1918 r. to zatem początek polskich rządów w Kole i okolicy. Nierozwiązany pozostał jednak los uzbrojonych żołnierzy niemieckich. Całe miasto zgromadziło się przed koszarami, w których niemiecki garnizon stał w pogotowiu. Następnego dnia niemieccy żołnierze zostali odprowadzeni na stację kolejki wąskotorowej, gdzie przekazali broń. Spokojne, bez rozlewu krwi rozbrojenie Niemców i tworzenie władz polskich w Kole to zasługa grona obywateli znanych z działalności patriotycznej w różnych organizacjach społecznych, w tym m.in. Czesława Freudenreicha.
O tym, jak wszechstronną i niepospolitą osobowością był, świadczy zachowany w zbiorach kolskiego muzeum program przedstawienia „Popychadło” - komedii w pięciu aktach Jana Szutkiewicza wystawionej przez „Lutnię” 16 i 17 listopada 1918 r. W sztuce wystąpił Czesław Freudenreich w roli Jana, stróża domu wraz ze swym bratem Romanem jako Eugeniuszem baronem Zdobywskim. Zaledwie kilka dni po pełnych napięcia dniach, w których samodzielnie przejęto władzę z rąk okupantów. Zresztą bez Czesława nie odbyła się żadna uroczysta akademia w teatrze miejskim z okazji Święta Niepodległości. W 1933 r. „Gazeta Kolska” tak opisywała to wydarzenie: „Pan Czesław Freudenreich w swej melodeklamacji z towarzyszeniem fortepianu (pan Robalewski) – jak zawsze – znakomity, a już gdy zadeklamował dla urozmaicenia nadprogram 'Rach, ciach, ciach, ciach' dziarski wiersz K. Laskowskiego – prysł poważny nastrój akademii i zapanowała beztroska wesołość (boć i cieszyć się winniśmy w dniu rocznicy odzyskania niepodległości) – sala aż trzęsła się od braw i bisów”.
***
W odrodzonej Polsce Freudenreich rzucił się w nurt pracy społecznej. W latach 1918-39 nie ma praktycznie żadnego przejawu życia gospodarczego, kulturalnego, charytatywnego, sportowego, oświatowego, w którym zabrakłoby jego osoby, poza jednym wyjątkiem – działalności politycznej. Działacze różnych partii i stronnictw usiłowali namówić go do wstąpienia do swoich szeregów. Nic z tego nie wyszło z prozaicznej przyczyny. Nie potrafili wykazać się umiejętnością pracy zgodnej z lokalnymi potrzebami. „A ja pozornej działalności nie znoszę, stąd wolałem pozostać poza wszelkimi partiami” – wspominał po latach Czesław Freudenreich.
Jako właściciel Fabryki Fajansu i Majoliki był człowiekiem pracowitym, energicznym, budzącym zaufanie, cieszącym się szacunkiem robotników, choć wymagał punktualności i solidnej pracy. Z chwilą przejęcia fabryki w 1926 r. od brata Stefana na własność starał się rozwinąć produkcję przez wprowadzanie nowych asortymentów, wzorów, dekoracji, utrzymując zatrudnienie do 1939 r. na poziomie około 200 pracowników. W latach 30. kolski fajans zdobył rynek krajowy i zagraniczny. Fabryka uzyskiwała nagrody i wyróżnienia na wystawach. Utworzył i utrzymywał archiwum wyrobów dawnych i współczesnych pochodzących z jego zakładu. Jako trzeci dziedzic fabryki zgromadził okazały zbiór rodzinnej produkcji – wyrobów z porcelany, półporcelany, fajansu i majoliki. Zainicjował zbiory kolskiego muzeum. Dokonał także zabezpieczenia ruin kazimierzowskiego zamku nad Wartą.
Po wybuchu wojny w 1939 r. i wkroczeniu do Koła Niemców fabrykę zamknięto. Czesław Freudenreich pod datą 1 września 1939 r. napisał w swoim dzienniku: „Pamiętajcie moi najdrożsi, że gdybym umarł lub zginął, to macie zawsze w imię ojczyzny żyć i pracować na jej pożytek”. Córka Irena wspomina: „Ciężkim przeżyciem dla ojca był widok wracających zmordowanych żołnierzy z rozbitych pułków. Przed fabryką ojciec wystawił stół, na nim kawę w dzbankach i kubeczki do picia dla spragnionych bohaterskich żołnierzy. Po raz ostatni w życiu spełnił swój obowiązek, jak by to sam nazwał”. W nocy z 13 na 14 października 1939 r. Czesław Freudenreich wraz z córką Krystyną, która też angażowała się w działalność społeczną i patriotyczną m.in. w „Strzelcu”, zostali aresztowani na mocy decyzji SS Sonderkomando w Koninie i osadzeni w konińskim więzieniu. Bez wyroku sądowego, po wielu dniach przesłuchań zostali rozstrzelani 10 listopada 1939 r., w przeddzień święta narodowego, w grupie około 56 skazańców. Pozostali wierni słowom, które Czesław Freudenreich zapisał w swoim dzienniku pod datą 17 marca 1934 r.: „W nas urodzonych w niewoli powinna płonąć nieustannie miłość ku ojczyźnie. Tę miłość przepełnioną tyloletnią tęsknotą do wolności powinniśmy starannie pielęgnować w sobie i nam bliskich; to uczucie, że jest się Polakiem i Polką. Powinno być nam najdroższe to, co jest rodzime”.
Konkurs dla Czytelników
Akademia Opowieści. „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”
Historia Polski to nie tylko bitwy i przelana krew. To również wielki codzienny wysiłek zwykłych ludzi. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.
Każdy w polskiej rodzinie ma takiego bohatera: babcię, wujka, sąsiada. Uczyli, leczyli, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, bibliotekę na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi i pracowitości.
Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.
Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.
Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości na nie więcej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 30 września 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem formatki dostępnej na stronie internetowej.
Najciekawsze teksty będą publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”; „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl.
Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 wyróżnień.
Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:
za I miejsce – 5556 zł brutto;
za II miejsce – 3333 zł brutto;
za III miejsce – 2000 zł brutto.
Osoby wyróżnione dostaną roczne prenumeraty Wyborcza.pl.
Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.
Wszystkie komentarze