Ludwik Makuch poruszony losem jednego z osadzonych, zawierzając słowom jego matki o niewinności syna, rozpoczął na własną rękę śledztwo zakończone sukcesem

Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszej akcji?

Cezary Łazarewicz radzi jak pisać [PORADNIK]

"Nieznani bohaterowie naszej niepodległości". Weź udział w naszej akcji, przyślij opowieść [FORMULARZ]

Naczelników bydgoskiego więzienia karno-śledczego znajdującego się przy ul. Wały Jagiellońskie w latach 1920-39 było równo 10. Do tej liczby należałoby doliczyć kilku zastępców pełniących tę zaszczytną acz niedocenianą funkcję w czasach chwilowej absencji swoich zwierzchników. Mimo że każdy z nich dołożył swoją cegiełkę w budowaniu dobrobytu i praworządności w odrodzonej, niepodległej Polsce, to na specjalne wyróżnienie zasługuje zwłaszcza jeden z nich.

Śladami ojca

Ludwik Makuch urodził się 31 sierpnia 1872 r. we Lwowie. Po zakończeniu nauki wybrał zawód, który pozwolił mu pójść w ślady ojca, zarządcy Domu więziennego we Lwowie. Początkowo zbierał szlify jako urzędnik przy C.K. sądach, a od 1912 r. rozpoczął samodzielny nadzór nad więzieniem w Tarnowie. Tam zastał go wybuch Wielkiej Wojny. Na tym stanowisku – choć Polska właśnie po 123 latach niewoli odzyskała suwerenność – znajdował się do 1922 r. Był specjalistą w swojej dziedzinie, a kraj takich potrzebował. Zgodnie z polityką Ministerstwa Sprawiedliwości został przeniesiony jako inspektor więzienny do Poznania. Jako element napływowy Makuch nie był w stolicy Wielkopolski mile widziany, ale szybko do siebie przekonał tamtejsze środowisko penitencjarne. Niemały wpływ na to miały jego życzliwy charakter i uznana fachowość w pełnieniu obowiązków.

Makuch dociera do Bydgoszczy

Po trzech latach, w czerwcu 1925 r., został przeniesiony do Bydgoszczy na stanowisko naczelnika tutejszego więzienia. To tu pokazał z całą mocą, jak powinna wyglądać ta praca. To właśnie Makuch wprowadził przyjętą również przez jego następców zasadę obchodzenia najważniejszych świąt państwowych i kościelnych w murach więzienia ze współudziałem osadzonych. Za każdym razem o takim wydarzeniu rzetelnie informowała ówczesna prasa. Najbardziej uroczyście obchodzono 10-lecie odzyskania Niepodległości, 3 Maja czy tez imieniny Marszałka Piłsudskiego. Przy tych okazjach przeważnie sam naczelnik, a często i zaproszeni goście wygłaszali patriotyczne odczyty zgodne z duchem obchodzonego święta. Takie odczyty wraz z pokazem przeźroczy odbywały się również w każdą niedzielę, znacznie ubogacając duchowo i kulturowo tych, którzy w swoim życiu pogubili swoje wartości.

Sami więźniowie chętnie brali udział w organizowanych spotkaniach i prelekcjach, przełamując tym samym rutynę więziennego życia. I to mimo faktu, że na nadmiar wolnego czasu nie mogli narzekać. Warto wspomnieć, że w więzieniu istniały warsztaty, m.in. szewski, wikliniarski i wiele innych, w których skazani mogli prezentować swoje umiejętności. Miało to, oczywiście, również wymiar praktyczny, gdyż wykonane przedmioty nierzadko sprzedawano, co skutecznie zasilało kasę więzienia.

Święta z oficjelami

Ulubionymi momentami w czasie więziennego życia były święta kościelne – Boże Narodzenia i Wielkanoc, a wszystko to za sprawą naczelnika Makucha, który zapewnił więźniom wizyty przedstawicieli miasta, wraz z nimi uczestniczyli we wspólnej liturgii. Poprzez współpracę z Polskim Białym Krzyżem, a także Towarzystwem Opieki nad Więźniami „Patronat” wszyscy otrzymywali świąteczne paczki. Makuch jako członek Sodalicji Mariańskiej przykładał do tych wydarzeń wielką wagę, wykraczając poza ramy określone przepisami prawa więziennego.

Działalność Ludwika Makucha została zauważona również przez ówczesną prasę. W jednym z wydań „Gazety Bydgoskiej” możemy przeczytać: „Takiego naprawdę zdolnego i wybitnego naczelnika więzienia posiada Bydgoszcz w osobie p. Makucha, życie całe swoje strawił wśród więźniów i poznał ich doskonale. Tarnów, Poznań i Bydgoszcz – oto trzy etapy jego pracy, pracy bardzo trudnej i bardzo odpowiedzialnej. Mieści się w tych trzech nazwach 35 lat rzetelnej, uczciwej i sumiennej pracy. Jego to zasługa, że więzienie bydgoskie jest więzieniem na wskroś europejskim, na wskroś wzorowem, pod każdym względem nowoczesnem „.

Praktycznie tym cytatem można by zamknąć niniejszy biogram, lecz byłby niepełny. Trzeba więc wspomnieć, że Makuch wraz ze swoimi pracownikami brali udział w najważniejszych wydarzeniach społecznych. W więzieniu pracownicy założyli Koło Komitetu Floty Narodowej, wspierające zbiórkę pieniędzy na rzecz kupna nowego statku dla Marynarki Wojennej. Datki poszły m.in. na zakup „Daru Pomorza”. Również za sprawą Makucha zostało w więzieniu założone koło Ligi Obrony Powietrznej Państwa. Funkcjonariusze samodzielnie opodatkowali się na fundusz walki ze szpiegostwem.

Makuch pomaga więźniowi

We wspomnieniach rodzinnych przetrwała opowieść, jakoby Makuch poruszony losem jednego z osadzonych, zawierzając słowom jego matki o niewinności syna, rozpoczął na własną rękę śledztwo zakończone sukcesem. Czy to tylko rodzinna opowieść? Nie wiadomo. Jednakże świadczy to dobitnie o naczelniku jako człowieku. Dzięki jego pracy wychowawczej wśród więźniów, a także kultywowaniu patriotyzmu wśród pracowników Służby Więziennej, Polska jednych obywateli odzyskiwała, a drugich otrzymywała utwierdzonych w wierze w moc i potęgę nowo odrodzonego Państwa.

W 1932 r. Makuch przeszedł na emeryturę. Rok później powrócił do rodzinnego Biecza, by następnie ostatnie swoje chwile spędzić w Tarnowie. Zmarł 13 czerwca 1936 r. Polska straciła jednego ze swych wiernych budowniczych.

Artykuł oparłem na pracy: A. Kozłowska-Ryś, K. Drozdowski „Świat odosobniony. Bydgoska służba penitencjarna w latach 1920-1939”, Poznań – Bydgoszcz – Piotrków Trybunalski 2017

Akademia Opowieści. "Nieznani bohaterowie naszej niepodległości"

Historia Polski to nie tylko dzieje wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy nie zginęli na wojnie. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.

Każdy w polskiej rodzinie, wsi, miasteczku i mieście ma takiego bohatera: babcię, dziadka, nauczyciela, przyszywanego wujka, sąsiada. Jednych znaliśmy osobiście, innych – ze słyszenia. Opowiada się o nich anegdoty, wspomina ich z podziwem i sympatią.

Byli prawnikami, konstruktorami, nauczycielami, bywało też, że nie mieli żadnego zawodu. Uczyli, leczyli, tworzyli, wychowywali dzieci, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, biblioteki na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi, pracowitości.

Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.

Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości o objętości nie większej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 15 sierpnia 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem NASZEGO FORMULARZA.

Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”, „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz w wydaniach lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 osób wyróżnionych rocznymi prenumeratami Wyborcza.pl. Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:

* za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto

* za drugie miejsce w wysokości 3333 zł brutto

* za trzecie miejsce w wysokości 2000 zł brutto

Komentarze