Pod koniec czerwca 1940 r. około północy do domu przyszło gestapo i zabrało Jana, który został rozstrzelany 4 lipca w Apolonce. Babcia była w ciąży.

Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszej akcji?

Cezary Łazarewicz radzi jak pisać [PORADNIK]

"Nieznani bohaterowie naszej niepodległości". Weź udział w naszej akcji, przyślij opowieść [FORMULARZ]

Nienawidziłam chodzić do przedszkola, a właściwie do przedszkoli, bo prób było kilka. Babcia Wandzia, mama mojej mamy, właśnie przeszła na emeryturę i zgodziła się zajmować mną, kiedy rodzice byli w pracy. W ten prosty sposób, dzięki mojej niechęci do socjalizowania się, zyskałam najpiękniejszy kawałek mojego dzieciństwa. Co rano mama odprowadzała mnie do dużego, starego domu z czerwonej cegły. Dembińskiego 2, ważny dla mnie adres. Domu już nie ma, ulica zmieniła nazwę i nawierzchnię. My często brnęłyśmy w błocie, omijając kałuże, w których można było zostawić buty i sporą część garderoby, latem wąchając fiołki i podziwiając dworek Hoffmanów.

Moja mama pamięta tę ulicę z lat 50., wyłożoną kocimi łbami, z chodnikiem i DRZEWAMI (!).

Dom otoczony był wielkim ogrodem, właściwie Ogrodem, bo tak myślały o nim wszystkie ważne dla mnie kobiety: Babcia Wandzia, ciocia Basia, moja mama i ja. Wtedy żył jeszcze mój dziadek Władzio, który rozpieszczał mnie, czytając do utraty głosu i zabierając na spacery, które były pretekstem do zakupu landrynek, a może odwrotnie...

Babcia Wandzia
Babcia Wandzia (Rysunek Marty Frej)

Babcia Wandzia to Wanda Barbara z domu Chełmicka, z mężów Glińska i Chwała, urodzona w 1915 r. w Płocku. Żyła 101 lat. Pamiętam trudne i smutne ostatnie lata jej życia, kiedy już mnie nie poznawała, ale pamiętam też lata, kiedy opiekowała się mną i udawała księcia, który zakochał się w księżniczce (którą byłam ja). Rysowała mi czasem głowy kobiet z profilu z ufryzowanymi włosami, bardzo podobne do niej samej z młodości. Była pogodna i często żartowała, zawsze miała czerwone usta i od wielkiego dzwonu zakładała korale, które udawały perły, podkreślając, że kiedyś je odziedziczę.

Jej wielką namiętnością były książki, czytała bezustannie, najczęściej biografie. Lekturą obowiązkową był „Przekrój”, a największą zabawą rozwiązywanie jego nieoczywistej krzyżówki. Jako dziewczyna marzyła o studiach, chciała studiować bibliotekarstwo lub medycynę, ale nie było na to pieniędzy w wielodzietnej rodzinie.

Babcia nigdy nie wspominała złych chwil i nie opowiadała o trudnych przeżyciach, choć nie brakowało ich. Z pierwszym mężem, Janem Henrykiem Glińskim, spędziła zaledwie kilka miesięcy po ślubie w październiku 1939 r. Pod koniec czerwca 1940, około północy do domu przyszło gestapo i zabrało Jana, który został rozstrzelany 4 lipca w Apolonce. Babcia była w ciąży.

Potem przyszła straszna bieda, wyprzedawanie wszystkiego co się da, komornik, w końcu Niemcy chcieli wyrzucić ją z domu. Podobno postawiła się im, bo nie miała już nic do stracenia. Podczas okupacji karmiła wszy w Instytucie Weigla. Pierwszym wspomnieniem jej starszej córki Basi jest oczekiwanie na Rosjan, w ciemnej, nieogrzewanej piwnicy. Schowały się tam, bo ludzie opowiadali straszne rzeczy o tym, co robią Rosjanie. Kiedy Rosjanie w końcu dotarli do piwnicy, szybko wyszli, bo szukali tylko pieca, żeby się ogrzać.

Po wojnie babcia dostała pracę w starostwie, gdzie szkoliła wiejskie kobiety na temat zdrowego żywienia. Co zabawne, gotować umiała, ale nie lubiła, ale praca ta pozwalała jej czytać i kształcić się. Niestety straciła ją dość szybko, bo wyszło na jaw, że jej brat Michał, podczas wojny oficer 27. Pułku Piechoty w Częstochowie, mieszka w Anglii, do której trafił po niewoli w Niemczech. Z tych samych powodów pracę stracił jej mąż. (Pamiętam paczki z Anglii. To było święto, a metalową puszkę po herbacie z wizerunkami księżnej Diany i księcia Karola, którą dostałam w prezencie, darzyłam nieomal czcią).

Potem babcia znalazła pracę w Państwowych Zakładach Zbożowych, w których pracowała do emerytury.

Trudnym momentem musiała być śmierć jej mamy, Natalii, z którą była bardzo związana. Moja mama wspomina swoją babcię (babcia i dziadek również mieszkali w domu na Dembińskiego) jako bardzo energiczną i niezwykle pracowitą kobietę, która co sobotę piekła chałkę i ciasto drożdżowe i, jak to barwnie określiła moja niezastąpiona mama, „trzymała za pysk cały dom".

Babcia Wandzia z prababcią Natalią
Babcia Wandzia z prababcią Natalią (Z archiwum Marty Frej)

Wychodzi na to, że życie babci Wandzi nie było usłane różami, ja jednak zapamiętałam ją jako pogodną, skorą do żartów kobietę, wspominającą radosne momenty swojego życia, przedwojenne flirty, wygłupy z rodzeństwem. Ciemną stroną swojego życia nie chciała, a może nie umiała się dzielić, dlatego zawsze już będę mieć jej niedosyt i wrażenie, że znałam tylko małą jej część. Mogę tylko domyślać się, jak bardzo dumna była ze swoich córek Barbary i Wandy, że skończyły medycynę, realizując jej marzenia. Ja odziedziczyłam po niej zamiłowanie do książek, skłonność do skręcania sobie kostek oraz słabość do słodyczy. No i korale...

* Marta Frej – częstochowska malarka, ilustratorka, animatorka kulturalna. Autorka słynnych memów. „Wysokie Obcasy” uznały ją za jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce.

***

Akademia Opowieści. "Nieznani bohaterowie naszej niepodległości"

Historia Polski to nie tylko dzieje wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy nie zginęli na wojnie. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.

Każdy w polskiej rodzinie, wsi, miasteczku i mieście ma takiego bohatera: babcię, dziadka, nauczyciela, przyszywanego wujka, sąsiada. Jednych znaliśmy osobiście, innych – ze słyszenia. Opowiada się o nich anegdoty, wspomina z podziwem i sympatią.

Byli prawnikami, konstruktorami, nauczycielami, bywało też, że nie mieli żadnego zawodu. Uczyli, leczyli, tworzyli, wychowywali dzieci, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, biblioteki na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi, pracowitości.

Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy. Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

* Regulamin akcji jest dostępny na stronie TUTAJ. Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości o objętości nie większej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 15 sierpnia 2018 r. Można je przysyłać poprzez nasz FORMULARZ KONKURSOWY.

* Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”, „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format”, wydaniach lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 osób wyróżnionych rocznymi prenumeratami Wyborcza.pl. Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:

za pierwsze miejsce 5556 zł brutto,

za drugie miejsce – 3333 zł brutto,

za trzecie miejsce – 2000 zł brutto.

Komentarze
Absolutnie tak... "opowieści zamiast pomników" - tylko przyklasnąć tej inicjatywie.

Dziejsza historia - wspomnienie o babci MF - brawurowo ilustrowana pokoleniowym "czasem równoległym".
-----------------------------------------------------------------
już oceniałe(a)ś
12
0