Starał się pomóc każdemu, nigdzie się nie spieszył, brał trudne przypadki. A o mózgu wie wszystko. Marek Bachański o prof. Tadeuszu Baci.


Finał Akademii Opowieści coraz bliżej. Kapituła wybrała 12 zwycięskich tekstów spośród 1655 zgłoszeń. Łatwo nie było [RELACJA]

Prof. Tadeusz Bacia jest dla mnie wzorem lekarza, jeśli chodzi o stosunek do pacjentów, pod jego okiem zdobywałem pierwsze stopnie lekarskiego wtajemniczenia. Jest pionierem operacyjnego leczenia padaczki w Polsce – jako pierwszy w kraju neurolog zaczął przygotowywać pacjentów do tych skomplikowanych operacji. W grudniu skończył 90 lat i nadal pracuje – umysł jak brzytwa.

Pamiętam mój pierwszy lekarski staż przed ponad 20 laty w szpitalu przy ul. Banacha w Warszawie. Prof. Tadeusz Bacia był szefem pracowni neurofizjologii, zajmował się przede wszystkim padaczką. Bardzo go byłem ciekawy, bo leczenie padaczki już wtedy uważałem za swoje powołanie. Ale prawdziwego bakcyla zaszczepił we mnie dopiero on.

Po pierwsze – uprawiał prawdziwą medycynę. Dzisiaj oczekuje się od lekarza, że przyjmie 20 albo 30 pacjentów w ciągu dnia w przychodni. Pacjent staje się więc tylko numerkiem do odfajkowania, kolejnym punktem na liście do załatwienia. A od prof. Baci uczyłem się czegoś zgoła przeciwnego – ludzkiego podejścia i przejmowania się losem pacjentów. Przede wszystkim nauczył mnie, że naprzeciwko lekarza staje potrzebujący, chory człowiek. Starał się pomóc każdemu. Nigdzie się nie spieszył, brał trudne przypadki, zajmował się padaczką oporną na leki.

Małgorzata I. Niemczyńska 12 listopada 2015 | 01:00

Po drugie – jest genialnym neurologiem. Osiągnął w tej dziedzinie dużo m.in. dzięki zagranicznym stażom. Jest w Polsce nadal jednym z nielicznych lekarzy, którzy znają się na leczeniu operacyjnym padaczki, a ściślej – na przygotowaniu do operacji pacjenta i pola operacyjnego. Kolejność jest taka: żeby dostać się do mózgu, trzeba otworzyć czaszkę – to robi neurochirurg. Później pole do popisu dostaje prof. Bacia – ustawia bezpośrednio na mózgu elektrody i specjalnymi jałowymi markerami zakreśla pole do operacji. Podejmuje decyzje, powiedziałbym, na granicy stworzenia świata, precyzja jest tu fundamentalna. Gdyby się przy takich operacjach pomylić, pacjenci traciliby mowę albo np. nie mogliby już ruszać rękoma czy zamienialiby się w warzywa. Tylko że prof. Bacia o mózgu wie wszystko i jest w tym absolutnie perfekcyjny.

Starszy pan, ale nie wyglądał i nadal nie wygląda na swoje lata. Jeśli chodzi o wiedzę, kulturę, ubiór – zawsze na wysokim poziomie: garnitur, krawat, spokój i poważne podejście. Z drugiej strony, nigdy nie czułem przed nim tremy. Roztaczał wokół siebie aurę normalności. Od niego uczyłem się diagnostyki dzieci. Potem, kiedy już pracowałem samodzielnie i w innym szpitalu, pozwolił mi konsultować z nim moich pacjentów. Czułem, że nie mam jeszcze wystarczającej wiedzy, więc przygotowywałem sobie dokumentację swoich pacjentów i omawiałem z nim plany leczenia. Jechałem z papierami do niego na Banacha – nigdy mi nie odmówił, zawsze doradził.

Wielu jest sensownych lekarzy, ale on jest gwiazdą pierwszej wielkości. Nie wiem, za ile lat będę umiał tyle co on. Tak naprawdę może nigdy.

Rodzice dzieci leczonych marihuaną: Oddajcie nam dr. Bachańskiego!

not. Aleksandra Pezda

Wyborcza.pl/akademiaopowiesci

Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem