Najważniejszy człowiek w moim życiu jest chmurą, która płynie za mną przez cały czas. Z chmury tej dobiegają głosy, wyciągają się ręce.

Najważniejsza osoba w moim życiu. Nie ważna, ale najważniejsza. Osoba. Nie posiada imienia i nazwiska. Jest też bez wieku. Raczej starsza ode mnie, a jednocześnie młodsza – dużo młodsza, jak mój syn Emil, po urodzeniu którego wszystko się zmieniło. Na szczęście natura zadbała o to, aby odbyło się to powoli. Dokładnie przez dziewięć miesięcy. No, może osiem, bo zanim informacja trafiła do mózgu, musiała minąć chwila.

Najważniejsza osoba w moim życiu jest kobietą. Jest zawsze obok mnie, uczestniczy w najważniejszych wydarzeniach. Moja żona Magda. Moja mama. No i babcia – Wanda. Ta ostatnia też jest ze mną, mimo że nie żyje już od 20 lat. To z jej powodu z Magdą i Emilem udaliśmy się do Budapesztu szukać prawdziwego dziadka, a znaleźliśmy kobietę, która z małym dzieckiem uciekała przed wojną z Polski, przez Węgry i Niemcy i w obozie wydała na świat mojego ojca.

Mój ojciec – nieobecny i obecny jednocześnie. Od kiedy pamiętam, siedziałem z nim w teatrze, który założył, uczestniczyłem w budowaniu spektakli i w festiwalach. To, co zobaczyłem w dzieciństwie, nie opuszcza mnie do dzisiaj. Dom moich rodziców był zawsze pełen ludzi. Ich głosy wypełniają usta najważniejszego człowieka w moim życiu, są zbiorem przypowieści, które staram się wyartykułować. Pomaga mi w tym kilku innych najważniejszych – Marcin, Max, Aby, Henry, więc idąc ich śladem, może powinienem opisać to tak:

Kiedy przyszła na świat, nie różniła się niczym od noworodków równo poukładanych w szpitalnych łóżkach. Tak jak inni wyglądała na wymęczoną. Dużo spała. Kiedy budziła się na posiłki, uważnie rozglądała się dokoła. Wydawała z siebie niewiele dźwięków, można powiedzieć, że była jednym z najcichszych noworodków na sali. Czasem pielęgniarka, przychodząc z termometrem, przystawała na dłużej. Nie była pewna, czy już sprawdzała temperaturę jej, czy może było to któreś z dzieci leżących obok. Na wszelki wypadek robiła to jeszcze raz, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Podobnie było z lekarzami, a później z opiekunkami w żłobku i przedszkolu. Często umykała im jej obecność.

Pierwsza zauważyła to matka. Patrząc w kołyskę, zdziwiła się kolorem włosów. Mogłaby przysiąc, że jeszcze godzinę temu były one płomiennorude, zupełnie jak włosy ojca, a teraz nagle stały się czarne. Przecież to niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie zmieniły swoją barwę. Czy zatem ona czegoś nie dostrzegła? Nie zauważyła, że córka ma tak naprawdę kolor włosów własnej matki? Podobnie było z odcieniem oczu, kształtem dłoni i stóp, formą płatków usznych. Miała wrażenie, że wszystkie one ulegają ciągłym zmianom. Następowały po sobie płynnie i naturalnie. Nie sposób było uchwycić momentu przejścia. Całkowicie spajały się z postacią córki, tak że nikt ich nie zauważał – jej wygląd, mimo że zmieniał się z każdym dniem, a nawet godziną, zawsze wydawał się naturalny i taki sam jak zawsze.

Matkę zaniepokoiło to dopiero, kiedy mała podrosła. W domu pojawił się kot i dziewczynka spędzała z nim dużo czasu. Pewnego razu zauważyła, że mała kuca naprzeciwko zwierzęcia, wpatrując się w jego oczy. Obie postaci zastygły i kobieta mogłaby przysiąc, że zauważyła, jak twarz córki pokrywa się drobnym włosiem, a oczy jej się zwężają, do złudzenia przypominając kocie. Tej samej transformacji ulegała reszta ciała. Szybko odgoniła kota, a następnie pozbyła się go, oddając rodzinie na wsi. Córka nawet nie zauważyła zniknięcia zwierzęcia, ale od tamtego czasu pod prawą łopatką pojawiło się znamię – mały fragment zarośnięty czarnym, lśniącym futerkiem. Matka postanowiła porozmawiać o tym z mężem, ale ten twierdził, że niczego nie zauważył. Po chwili przyznał jednak, że czasem wydaje mu się, że słyszy, jak córce zmienia się barwa głosu, przechodząc od czysto dziewczęcej w chropowate, niemal męskie brzmienie. Oboje zauważyli też, że rzeczą pogłębiającą jeszcze efekt obcości i przemiany jest telewizor. Najbardziej widoczne okazywało się to w trakcie bloków reklamowych, w których córka zmieniała się, wraz z migającymi na ekranie obrazami, powtarzając ruchy występujących w nich postaci. Jej rysy ulegały wtedy zamazaniu, tak jakby pomiędzy ciałem córki a rodzicami pojawiała się nagle mgła. Obraz tracił swoją ostrość, skóra pulsowała. Nawet ubrania wydawały się zmieniać kolor i krój. Mimo to trzeba było się naprawdę uważnie przyglądać, żeby coś zauważyć. Większości ludzi dziewczynka wydawała się całkowicie normalna, nawet zbyt normalna – jakby bez właściwości. Dopiero przy bliższym kontakcie, bezpośredniej rozmowie, okazywała się najbardziej czarującym dzieckiem na świecie, które zachowywało się i mówiło dokładnie to, czego od niej oczekiwali. Wiele osób wspominało, że czuli się dziwnie – trochę tak, jakby patrzyli w lustro.

Jedyną osobą, która wydawała się nie dziwić tej sytuacji, była babcia dziewczynki. Od razu zobaczyła znamię na plecach i wypytała matkę o okoliczności jego powstania. Kiedy ta wspomniała historię z kotem, babcia wyraźnie zbladła, a następnie powiedziała: „Wiem, co to jest i jak sobie z tym radzić. Mój ojciec cierpiał na to samo. Musisz oddać mi córkę na parę lat na wychowanie. Jest konieczne, aby wiedziała, jak kontrolować tę siłę w sobie”. „Ale o co ci chodzi? Co jest mojemu dziecku?”. „To u nas rodzinne. Zdolność do upodabniania się do otoczenia. Rodzaj mimikry, który pozwala przetrwać nawet w najcięższych czasach. Nic groźnego, o ile umie się to kontrolować”.

Dziewczynka zamieszkała więc z babcią. Codziennie ćwiczyły wzrok i słuch. Uczyły się, jak kontrolować te zmysły za pomocą umysłu i w jaki sposób blokować sugestie z otoczenia. Dziewczynka nauczyła się też wybierać od swoich rozmówców cechy, które odpowiadały jej najbardziej, zatrzymywać w sobie co lepsze kąski. Uczyła się ludzkich zachowań i gestów. Stworzyła prawdziwy atlas ludzki, w którym przechowywała uczucia i drobne elementy, jakie wyróżniały między sobą napotkanych ludzi, czasem udawało jej się też zmagazynować zachowania zwierząt i roślin. Szczególnie często przyglądała się rzece, która płynęła tuż za domem babci. Jej rwący nurt fascynował ją. W takich momentach czuła, jak przez jej ciało przepływa woda całą swoją masą, a każda z jej cząstek jest inna i niesie swoją niepowtarzalną historię. Słyszała w głowie szum opowieści rzecznego nurtu. Chwytała je, umieszczając w swoim wnętrzu tak, że stawały się jej częścią.

Z czasem nauczyła się nie tylko przechowywać myśli i uczucia innych, ale tworzyć z nich swoje własne kolekcje. Budowała fikcyjne postaci, które były zlepkiem napotkanych ludzi. Bawiła się zmianami w wyglądzie, raz stając się leciwym starszym panem, który drżącym głosem wypuszcza z siebie filozoficzne opowieści, by chwilę później biegać i krzyczeć dziko niczym spuszczony z łańcucha pies. Im była starsza, tym bardziej zacieśniał się krąg postaci składających się na jej osobę. Sama dokonywała wyborów, już nie powodowana nastrojem chwili, ale przez uważną selekcję charakterów. Czasem jeden ustępował miejsca drugiemu, innym razem postaci mieszały się zarówno mentalnie, jak i fizycznie. W takich momentach stawała się mgłą – obłokiem, który miękko otulał cały świat, wnikając jeszcze głębiej w innych i wykradając im ich najgłębiej skrywane sekrety.

Najważniejszy człowiek w moim życiu jest chmurą, która płynie za mną przez cały czas. Z chmury tej dobiegają głosy, wyciągają się ręce. Mogę wskazać go palcem, ale jednocześnie nie wiem, kim jest. Może najbliższą mi osobą, a może tym, który dzisiaj rano, spiesząc się, zapomniał kluczyków do samochodu. Musiał wracać do mieszkania, znowu biegiem na trzecie piętro i z powrotem, a już przecież był spóźniony. Przez to całe zamieszanie musiał jechać jeszcze szybciej w deszczu, po zmroku. Mocno wszedł w zakręt i nie zauważył, że przez przejście idzie kobieta. Dlaczego oni wszyscy noszą czarne kurtki?!? Wpadł w poślizg, wjeżdżając prosto w przystanek, który na szczęście był pusty. Dosłownie przed chwilą odjechał z niego trolejbus 151, do którego wsiadłem.

Kim jest Ludomir Franczak?

Ludomir Franczak (1974). Artysta wizualny, reżyser teatralny, kurator. Jego prace prezentowane są w galeriach, teatrach, przestrzeni publicznej i festiwalach w Polsce i na świecie. Współpracuje z muzykami (Marcin Dymiter, Robert Curgenven), artystami wizualnymi (Magdalena Franczak, Sebastian Buczek) i teatrami (Kana Szczecin, Strefa Ciszy Poznań, Szwalnia Łódź). Jest stypendystą Fundacji Wyszehradzkiej (VARP), MKiDN (2014) i trzykrotnym marszałka województwa pomorskiego, zdobywcą nagrody za najlepszy film eksperymentalny na festiwalu Euroshorts 2007. Nominowany do tytułu „Kulturysta roku 2013” przez dziennikarzy radiowej Trójki. Laureat programu „Placówka” Instytutu Teatralnego w Warszawie (2015/16).

Zajmuje się problemem pamięci i tożsamości. Za pomocą działań intermedialnych buduje złożone projekty, wykorzystując zarówno sztuki wizualne, jak i historię czy literaturę. Jest autorem wydawnictw artystycznych. Pracuje jako grafik w DDK „Węglin”.

lfranczak.blogspot.com

Wybrane projekty:

ERFT – multimedialny spektakl, w którym pomieszane zostały media dźwiękowe, teatralne, wizualne i historyczne, zrealizowany podczas rezydencji w Galerii IMPEX w Budapeszcie. Dotyczy wojennych losów babci Franczaka; spektakl jest laureatem Spotkań 2011 w Łodzi, prezentowany na Węgrzech i w Polsce. Pokazywany również w formie instalacji wizualnej w Muzeum Narodowym w Gdańsku.

ODZYSKANE – punktem wyjścia tego projektu są życiorysy obywateli niemieckich, których nowa władza polska zastała na terenie tzw. ziem odzyskanych w 1945 r. Zrealizowany w formie wystawy w Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu, książki artystycznej oraz akcji miejskiej na trasie trójmiejskiej SKM (Muzeum Emigracji w Gdyni). Kulminacją jest autorski spektakl/instalacja/słuchowisko wyprodukowany przez Scenę Roboczą z Poznania.

odzyskane.blogspot.com

ŻYCIE I ŚMIERĆ JANINY WĘGRZYNOWSKIEJ – projekt przywołujący postać polskiej artystki opartowej pokazywany w formie spektaklu/instalacji wizualnej, wyprodukowany przez Instytut Teatralny im. Raszewskiego w Warszawie wspólnie z Fundacją Kaisera Söze z Lublina.

Weź udział w konkursie:

„Najważniejszy człowiek w moim życiu”

Kim jest najważniejszy człowiek w Twoim życiu? Napisz nam. Weź udział w konkursie z nagrodami. Akademia Opowieści „Dużego Formatu” czeka na opowieści. Może to właśnie Twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. Daj mu szansę, przecież zasługuje na to. By pomóc w pracy nad waszymi opowieściami, wyruszyliśmy w Polskę, by razem uczyć się opowiadania i pisania o najważniejszych osobach w naszym życiu. Planujemy też pomoc redaktorów i reporterów „Dużego Formatu” w przygotowaniu wybranych tekstów do druku na łamach.

Zapoznaj się z regulaminem i wyślij zgłoszenie konkursowe za pomocą wygodnej formatki zamieszczonej w serwisie Akademii Opowieści

Wasze prace zbieramy do 31 marca 2017 roku. Czekamy! Dla zwycięzców przewidujemy nagrody – 5, 3 i 2 tysiące złotych. Dwanaście najlepszych opowieści opublikujemy na łamach „Dużego Formatu". Szczegóły konkursu znajdziecie w serwisie wyborcza.pl/akademiaopowiesci

Komentarze