Największy wpływ na zmianę mojego życia i to, gdzie dziś jestem, mieli dwaj wielcy mistrzowie: Budda i Jezus - mówi Michał Kiciński, współtwórca gry "Wiedźmin" i współzałożyciel firmy CD Projekt.

* O co chodzi w Akademii Opowieści?

* Wyślij zgłoszenie konkursowe

* Zapoznaj się z REGULAMINEM

Rozmawiamy w niewielkim mieszkaniu na Żoliborzu, które służy mu do spotkań. Niewiele mebli: kanapa, stół, aneks kuchenny. Podłoga z desek, na ścianie wielki ekran. Na półce z książkami – posąg Buddy. Kiciński podsuwa mi dwie książki: „Sztuka komunikacji według mistrza zen” z podtytułem „Praktyczny przewodnik umiejętnego słuchania i mówienia” oraz „Nowa Ziemia. Przebudzenie świadomości sensu życia”. Autorem pierwszej jest Thich Nhat Hanh, mnich buddyjski z Wietnamu zamieszkały we Francji, mistrz zen. Autorem drugiej – Eckhart Tolle, urodzony w Niemczech nauczyciel duchowy.

Akademia Opowieści: O najważniejszym człowieku, który okazał się psem i 5 rad od prowadzących

MICHAŁ KICIŃSKI*: Obaj kontynują to, czego nauczał Budda, który był mistrzem samoanalizy. Budda i Jezus byli gigantycznymi rewolucjonistami, wywracali porządek świata.

WOJCIECH TYMOWSKI: Wymiar religijny nie jest dla pana istotny?

– Nie. Zwykle to, że wierzy się w pewien zestaw dogmatów, oznacza, że jest się wyznawcą jakiejś religii i przynależy do grupy. Ja nie przynależę. Ale często bywam w kościele, modlę się i medytuję. Zwykle swoimi słowami, ale mówię też „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario”, więcej nie umiem. Natomiast trudno mi się odnaleźć w przynależnościowych środowiskach.

I w religijnej hierarchii?

– Jakaś hierarchia jest potrzebna. Jeśli na górze jest ktoś mądry, jak papież Franciszek, to jest szansa, że ta mądrość spłynie na dół do tych, którzy jeszcze do niej nie dojrzeli.

Myślałem, że zapytany o najważniejszego człowieka w życiu, wymieni pan tych, z którymi zrobił pan majątek i założył firmę, albo kogoś z rodziny. Kogoś, z kim pan utrzymuje kontakty.

– Kilku ludzi jest dla mnie ważnych, ale z Jezusem i Buddą jestem w ciągłym kontakcie. Gdy się modlę, medytuję, czuję ich energię. Praktyka medytacji zwiększa nam jakby rozdzielczość percepcji, daje zdolność odbierania subtelniejszych sygnałów.

Jak pan je odbiera?

– Odczuwam je w ciele. Kiedyś w Londynie szedłem skulony, bolał mnie żołądek. Podszedł do mnie czarnoskóry mężczyzna i pyta: „Bracie, czy wszystko w porządku? Pozwól mi się modlić za ciebie”. I zaczyna modlić się na głos na ulicy. A ja czuję wibracje w całym ciele. Pytam go: „Skąd jesteś?”. A on: „Z Kościoła charyzmatycznego”. Poszliśmy tam wtedy z przyjaciółką na najdłuższą mszę w moim życiu, czterogodzinną. Wyszedłem jak na skrzydłach, żadnego bólu.

Trochę czasu minęło.

– Jasne, ale naprawdę odczuwałem modlitwę tego człowieka. Na grobie Chrystusa w Jerozolimie też tak miałem. Nagle czujesz w sercu dobroć, współczucie i to, na co Kościół katolicki, zwłaszcza w Polsce, rzadziej zwraca uwagę – radość. Przesłanie Chrystusa nie jest moim zdaniem powszechnie dobrze rozumiane. A ono brzmi: Bądź współczuciem, miłością, wyrozumiałością. Bardzo dobrze wciela to w życie papież Franciszek. Władza, pieniądze, ceremonie – to jest słabe. Niedawno, gdy byłem w kościele, kapłan mówił: „Oddaj życie Jezusowi”. Co oznacza – zrezygnuj z ego. Cholernie ciężkie. Ja próbowałem, ale moje ego się buntowało: „No nie, Michał, ja to jestem ja”.

Po co chciał pan próbować?

– Bo ego jest źródłem cierpienia, zawodów, lęków. Może warto je oddać tej istocie, która zadba o naszą karmę.

Wierzy pan w Boga?

– Nie mam co do tego wątpliwości. Bóg jest, cóż poradzić. Miałem nawet takie osobiste doświadczenie, dowód na istnienie Boga, ale nie chcę tego rozwijać.

Wyobraża pan sobie Boga?

– Nie. Zresztą jak nam, istotom z trzech wymiarów, wyobrażać sobie byt z innego świata, przestrzeni wielowymiarowej? W świecie płaszczaków z książki Edwina Abbotta wszystko jest płaskie, płaszczaki widzą tylko długość i szerokość. Nie wiedzą, że może istnieć kula albo sześcian. My, ludzie – jako istoty trójwymiarowe – też nie możemy sobie wyobrazić czwartego wymiaru. Nie ignoruję materii, ale jestem przekonany, że kiedy trzymamy się tylko jej, tracimy. Próbuję doświadczać rzeczywistości w sposób bardziej pogłębiony.

Temu służą nauki Buddy i medytacje?

– Budda uważał, że osobiste doświadczanie pewnych prawd jest najcenniejsze. Mówił: „Nie wierzcie w to, co mówię, sprawdźcie to sami”. Od dziecka szukałem odpowiedzi na pytania: Po co jesteśmy? Kim jesteśmy? Czy istnieje Bóg? Dlatego poszedłem na filozofię, ale zrezygnowałem na trzecim roku.

Dlaczego?

– Nie wyrabiałem się w pracy. CD Projekt, który założyliśmy z licealnym kolegą Marcinem Iwińskim, nabierał tempa. Ale odszedłem także dlatego, że nie znajdowałem tam odpowiedzi na moje pytania. A nauki Buddy to była rewolucja. Najbardziej pociągający był jednak zdrowy rozsądek, który stał za tą rewolucją.

Budda mówił: „Ja was uczę tylko, jak medytować i żyć moralnie”. Wymieniał kilka zasad sprowadzających się do hasła: Nie rób ludziom rzeczy, które by ciebie raniły. Sprawdzanie przez siebie samego jest dla mnie wiarygodne. Słynny nauczyciel medytacji vipassany Satya Narayan Goenka zapytany, czy wierzy w poprzednie wcielenia, odpowiadał: „Nie ma znaczenia, czy ja wierzę, sprawdź sam”.

Pan wierzy w reinkarnację?

– Zajęło mi to trochę czasu, bo twardo stąpam po ziemi. Teraz to nie jest dla mnie kwestia wiary. Po prostu natknąłem się na wiele wskazówek, że nie jestem tu pierwszy raz. To przyszło też podczas medytacji vipassany, pojawiały się obrazy z poprzednich wcieleń. Zrozumiałem, że część ciężaru, który dźwigam, to jakieś bardzo stare historie. Chciałbym jednak dodać, że choć ludzie często pytają o reinkarnację, ta kwestia nie jest aż tak istotna. Najważniejsze jest nasze życie tu i teraz. Na moją pierwszą vipassanę pojechałem w 2010 r., byłem potwornie, potwornie zmęczony i wypalony.

Pracą?

– Tak. Założyliśmy z Marcinem CD Projekt jako 20-latki, fascynowały nas gry komputerowe. Po trzydziestce gry przestały mnie kręcić. Praca stała się problemem i stresem. Umowy, kredyty, kłopoty, ryzyko, odpowiedzialność. Ćwiczenia fizyczne nie dawały regeneracji. Doszło do tego, że niemal trzy tygodnie prawie nie spałem. Stres był tak wielki, że przez pierwsze dwie noce w ośrodku medytacyjnym również nie spałem. Uwolnienie od napięcia przyszło po 10 dniach medytacji.

Co to było za uczucie?

– Jakbym zrzucił ogromny plecak z kamieniami. Nie było napięcia, depresji, lęku. Medytacja to nie żadna magia, ale droga do samopoznania.

Odszedł pan z CD Projektu już pięć lat temu i nie wrócił.

– Czasem mnie pytają, czy mi nie żal. No nie. Problemem ojców założycieli jest często przekonanie, że jak odejdą z firmy, to się wszystko zawali. Ja CD Projekt obserwuję z zewnątrz, jestem dumny, że świetnie się rozwija. Ale nie postrzegam dziś majątku jako najważniejszej rzeczy w życiu. Wychowałem się w nauczycielskiej rodzinie, często nam brakowało do pierwszego. Chciałem się od takiego życia uwolnić. Udało się. Teraz skupiam się na rozwoju duchowym. W serwisie StrefaRozwoju.pl staramy się np. łączyć specjalistów i tych, którzy chcą postawić na swój rozwój osobisty.

W podobnym celu kupił pan Fort Traugutta.

– To jeszcze długa droga, adaptacja zabytku jest czasochłonna. To zajmie jakieś trzy-cztery lata.

Tymczasem otwiera pan kolejny biznes.

– Właśnie dziś startuje. Wegemama to restauracja wegańska, w której będzie można zjeść smacznie i zdrowo. Ma bardzo dobrych kucharzy, dietetyczki konsultowały menu. Ja sam czasami jem jeszcze mięso, ale bardzo rzadko, gdy czuję, że organizmowi to może pomóc. Jeśli można, lepiej nie zabijać zwierząt.

* Michał Kiciński – rocznik 1974, współzałożyciel wraz z Marcinem Iwińskim firmy CD Projekt, która osiągnęła światowy sukces grą komputerową „Wiedźmin”. Z firmy odszedł, ale jest współwłaścicielem około 11 proc. akcji. Zajmuje się rozwojem duchowym, jeden z ośrodków medytacyjnych otworzył w Peru. Jego majątek szacowany jest na blisko 700 mln zł.

Najważniejszy człowiek w moim życiu

Opowiedzcie nam o najważniejszym człowieku w waszym życiu. Kim on jest, co dla was znaczy? To temat Akademii Opowieści, do której zapraszamy czytelników. Planujemy pomoc redaktorów i reporterów „Dużego Formatu” w przygotowaniu tekstów do druku na naszych łamach. Na wasze opowieści czekamy do 31 marca. Tekst nie może przekraczać 8 tys. znaków. Należy go wysłać za pomocą formatki dostępnej na stronie wyborcza.pl/akademiaopowiesci.

Zwycięzy konkursu dostaną nagrody pieniężne.

Komentarze