Ojciec mój był eleganckim Panem, potrafiącym rozmawiać ze mną (młodym wówczas człowiekiem) o wszystkim. I ten dialog toczę z nim dalej, również z najbliższą rodziną, swoimi byłymi i obecnymi współpracownikami, także studentami. Aby nigdy nie zwątpili w Polskę, mimo obecnej wojny polsko-polskiej i kwestionowania (przez wielu) integracji europejskiej.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Jestem już starszym człowiekiem (rocznik 1939), więc mogę o swoim Ojcu opowiedzieć (i chcę, gdyż był bardzo dobrym i zacnym człowiekiem) bez obaw, że zostanie to wykorzystane przeciwko mnie, albo że robię to dla kariery, czy jeszcze w innym celu.

Nie, mam już niemal wszystko poza sobą (co nie znaczy, że nie mam jeszcze planów), ale to, co udało mi się osiągnąć, bezwzględnie zawdzięczam Jemu. Zmarł w 1953 roku, a mimo upływu czasu - ON wciąż - czuję to wyraźnie - żyje we mnie. Daje mi siłę, podpowiada, co robić, gdy muszę o czymś ważnym rozstrzygnąć. Moja córka Ania, kiedy patrzę na nią, w każdym calu przypomina mi właśnie Jego. Zachowaniem, osobowością, podobną urodą.

Zawdzięczam Ojcu przede wszystkim to, że jestem Polakiem, choć urodziłem się w Berlinie. Tata w latach trzydziestych ub. wieku, po studiach we Francji, Niemczech, Włoszech, ze znajomością kilku języków, dostał pracę na Uniwersytecie Humboldta.

Jednocześnie aktywnie działał w Związku Polaków w Berlinie. Uważam go za jednego ze współtwórców - dziś niemal zapomnianych - prawd Polaków "spod znaku Rodła". Owe prawdy wpoił również we mnie; były dla mnie - przez całe moje dotychczasowe życie - drogowskazem, a szczególnie dwie, że: "Polak Polakowi bratem i co dzień narodowi służy" i że "Polska jest matką naszą, a o matce nie wolno mówić źle".

Ale i pozostałe prawdy, zwłaszcza że "jesteśmy Polakami", pozostają dla mnie świętością (i zobowiązaniem). Były też zawsze nakazem (dobrowolnym i z przekonania!) dla mego Ojca, zwłaszcza wtedy, gdy wokół byli naziści, którzy wkrótce rozwiązali Związek i relegowali Ojca z uniwersytetu. Musiał więc pracować "z nakazu" w kopalni w Giesen, niedaleko Hannoveru, gdzie poznał moją mamę. Po wojnie zatrudniono go w Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie, a w naszym berlińskim mieszkaniu gościli m.in. Jan Edmund Osmańczyk, Jan Koprowski czy prezes reaktywowanego po wojnie związku.

Po powrocie z rodziną do Polski (w roku 1948) nie dostał pracy jako nauczyciel akademicki, w mającym wówczas powstać Uniwersytecie w Szczecinie, był szykanowany, ale mimo to NIGDY nie żałował, że zdecydował się wrócić do Polski. Po jego śmierci (w 1953 r.) postanowiłem w Polsce pozostać, mimo iż matka moja (wraz z moją młodszą siostrą) wróciły do Niemiec. To, że nie wyjechałem z matką - też Mu zawdzięczam!

Ojciec mój świadomie wrócił do kraju, bo chciał być Polakiem, mimo iż wiedział, do jakiej Polski jechał wraz z rodziną. Do takiej, jaka wówczas była, choć nie był komunistą (i nigdy nie wstąpił do partii). Z wiarą godną podziwu powtarzał mi, że nastąpi czas, że Polska będzie prawdziwie wolna i niepodległa. Szkoda, że nie doczekał tego momentu. A ja przez lata podążałem śladem jego marzeń; podobnie jako On studiowałem germanistykę, szukałem pojednania z Niemcami (także z Rosjanami) i postanowiłem być Polakiem! Ojciec przekazał mi tę wiarę!

I kiedy rozmawiałem z Nim po raz ostatni - wspomniał Dziadka (po którym mam imię) - uczestnika powstań śląskich, który jak Ojciec pochodził z Zabrza (zmarł w 1947, czyli jeszcze przed naszym powrotem do kraju). I to było również ważnym argumentem, że Ojciec wracał do Polski - jako swojej wymarzonej ojczyzny, bo bliskiej rodziny w kraju wtedy już nie miał.

Idąc śladem Ojca, z mozołem posuwałem się po szczeblach kariery. Podobnie jak on - uczestniczyłem w odbudowie polskości na Ziemiach Odzyskanych (mieszkałem wtedy i pracowałem w Szczecinie), potem byłem m.in. dyr. departamentów plastyki i książki w Ministerstwie Kultury i Sztuki i wreszcie po roku 1989, jako germanista, wróciłem do swego wyuczonego zawodu na UW, w szkolnictwie średnim i w uczelni, w której pozostaję do dziś - Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. A zacząłem pracę od gońca (w księgarni, której potem zostałem kierownikiem) i przeszedłem drogę (jak ojciec, mając przez wiele lat poczucie obywatela II kategorii), nie dostałem się w 1956 r. na studia, a paszport otrzymałem dopiero w latach osiemdziesiątych). To, że nigdy nie zwątpiłem w Polskę, też zawdzięczam Ojcu i wpojonym mi przez niego zasadom.

Ojciec mój był eleganckim Panem, potrafiącym rozmawiać ze mną (młodym wówczas człowiekiem) o wszystkim. I ten dialog toczę z nim dalej, również z najbliższą rodziną, swoimi byłymi i obecnymi współpracownikami, także studentami. Aby nigdy nie zwątpili w Polskę, mimo obecnej wojny polsko-polskiej i kwestionowania (przez wielu) integracji europejskiej. Jak ojciec mój - pozostanę pacyfistą, rzecznikiem zgody i pojednania narodowego i zgodnej współpracy Polski na zasadach partnerskich z wszystkim państwami. W duchu demokracji i praw człowieka.

Delikatnie dziś "przemycam" te idee i przekazuję przede wszystkim pamięć o rodzicach swoim dzieciom i wnukom, choć Natka (najstarsza wnuczka) ostatnio zapytała mnie: dziadku, czy Twój tata był Polakiem, czy Niemcem? Polakiem - odpowiedziałem, Niemkę miał za żonę, ale i Ona bez najmniejszego sprzeciwu zaakceptowała jego, jak i mój wybór ojczyzny.

*Karol Czejarek jest m.in. tłumaczem powieści Hansa Helmuta Kirsta, także redaktorem jego Dzieł zebranych, monografii o Annie Seghers oraz publikacji (wspólnie z Tomaszem G. Pszczółkowskim) "Polska między Niemcami i Rosją", a ostatnio inicjatorem i współredaktorem książki "Historia pamięcią pisana. Biografie polsko-niemieckie", (Pułtusk 2015). Jest profesorem nadzwyczajnym Akademii Humanistycznej im. A. Gieysztora, również tłumaczem przysięgłym.

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Czapki z głów! Żebym choć połowę umiał przekazać swojemu synowi... Będę się starał!
    już oceniałe(a)ś
    0
    0