Od dłuższego czasu media bombardują nas (czytelników, słuchaczy, widzów, społeczeństwo) coraz większą dawką absurdu. Co prawda można przyjąć, że obowiązkiem mediów jest relacjonowanie życia codziennego polityków, kleru czy innej grupy rządzącej, ale może zastanowić się trzeba, czy nie działają tym samym na szkodę odbiorców...?
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

W Sejmie, który swoją powagę stracił już na samym początku lat 90., trwa nieustająca bitwa. O co? Nie wiadomo dokładnie, moim zdaniem nawet już nie o władzę, ale wyłącznie o rozgłos. Powinna zaistnieć tam raczej dyskusja, a nawet i szarpanina o idee, stosunek państwa względem obywatela, o przyszłość pokoleń czy umacnianie pozycji Polski w najbliższym regionie, Europie, świecie... A jesteśmy świadkami marnych, partyjnych awanturek.

Głównonurtowym tematem stały się potyczki premiera Tuska z ministrem Gowinem. To ciągłe sprawdzanie, kto jest za kim, czy bardziej za Tuskiem, czy może już za Schetyną, a może bliżej mu do skrzydła konserwatystów? Nikogo zdaje się nie obchodzić, że ceny paliwa, mieszkań i samochodów śmiało starają się dorównać zachodnioeuropejskiemu poziomowi, tylko te pensje wciąż katastrofalnie niskie.

Prezes Kaczyński obiecał swego czasu 3 mln mieszkań. Rzeczywiście w okresie jego rządów zostało wybudowanych całe mnóstwo nowych nieruchomości, ale warto wspomnieć o ich cenach. W Warszawie wszystko zbliżało się do 10 tys. za m kw., a w okolicy było tylko trochę taniej. Single nie mogły pozwolić sobie na samodzielne kupno mieszkania, więc zaczęły wchodzić w nietrwałe związki małżeńskie, aby tylko cieszyć się największym marzeniem Polaka, czyli osławioną zdolnością kredytową. Jeśli im się poszczęściło, te "chwilowe małżeństwa" dostawały prezent od państwa, czyli "Rodzinę na swoim" i jedynym, co ich łączyło, był wspólny kredyt mieszkaniowy. W ostatnich latach można zaobserwować coraz większą liczbę rozwodów, więc mam pewnie trochę racji w tej odważnej tezie.

To prawica, a co słychać po lewej stronie? Tematem przewodnim jest spór Ryszarda Kalisza z Leszkiem Millerem. I znowu kto za kim, czy bardziej za posłem celebrytą brylującym z niezwykłą gracją na warszawskich salonach, czy jednak jeszcze za poczciwym chłopakiem z żyrardowskiego podwórka? A co to w ogóle zmienia, jaki ma wpływ na sytuację młodego człowieka, coraz częściej po nic nieprzydatnych studiach? Czy ten dyskurs obniży ceny mieszkań i polepszy zdolność kredytową? To już naprawdę męczące, by się przejmować starymi, dobrze ustawionymi w polityce i biznesie wygami.

Rzeczywiście świat stanął na głowie. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla chce widzieć homoseksualistów za murem (może najlepiej w getcie zamknąć grzesznych zboczeńców?), a jakaś pani lewicowa publicystka, co zna się na wszystkim i na niczym, pozwoliłaby gejom i lesbijkom na adopcję dzieci z domów dziecka.

Księża stają się autorytetami w dziedzinie seksualności, a maturę z języka polskiego najlepiej zdają uczniowie o ścisłych umysłach. W lekcjach historii i patriotyzmu szkołę wyręczają dorodni panowie w dresach i kominiarkach, znakomicie operujący nie podręcznikami, kredą i tablicą, ale kostką brukową, płytą chodnikową i racami...

Czy to jest normalność, czy to wszystko jest OK? Nie dla mnie, nie dla kogoś z normalnymi ambicjami i odrobiną zdrowego rozsądku. Czemu nie ma miejsca na zrównoważoną debatę, tylko wciąż ktoś kogoś chce, jeśli nie zabić, to przynajmniej zaszczuć? Dobra oglądalność, poczytność i słuchalność to nie Trójca Święta i nie chciałbym, by właśnie takie wyznaczniki przyświecały współczesnym środkom przekazu.

Szczególnie w dobie pauperyzacji społeczeństwa i rosnących dysproporcji, gdy do społecznego rozłamu i zbrodni, tak niewiele brakuje. Wystarczy wspomnieć wydarzenia z 16 grudnia 1922 roku i grób Niewiadomskiego obficie obsypany kwiatami co roku na 1 listopada. A historia lubi się powtarzać...

Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    "W Sejmie, który swoją powagę stracił już na samym początku lat 90., trwa nieustająca bitwa. O co? Nie wiadomo dokładnie, moim zdaniem nawet już nie o władzę, ale wyłącznie o rozgłos". I to jest zwyczajnie nieprawda, drogi studencie dziennikarstwa. Gros pracy w Sejmie dotyczy realnych ustaw, mających realny wpływ na życie społeczeństwa. Część to "drobiazgi", typu implementacja norm unijnych, ale na przykład pojawiają się rzeczy znacznie poważniejsze, typu zmiany kodeksu postępowania cywilnego, całkiem możliwe, że znacznie ważniejsze niż nawet największa bitwa o in vitro. No, ale tego dziennikarze nie dostrzegają - bo przecież łatwiej jest pokazać kolejną bitwę o "moralność". To, że dziennikarze tak mają, to żadne odkrycie. Gorzej, że i Ty, krytykując ich, wpadasz dokładnie w ten sam schemat.
    już oceniałe(a)ś
    29
    9
    Takie media, jakie społeczeństwo, nie na odwrót. Popyt i podaż. Jest popyt na chamstwo, jest i podaż. Jest popyt na wyzwiska, szarpaniny, opery mydlane, jest i podaż. Dziennikarze dają nam to, czego oczekujemy (jako większość społeczeństwa). Możemy się nie przyznawać do tego, ale oglądamy te bzdury, komentujemy w internecie. To tak jak z czytelnictwem. Ludzie wykształceni, niby elita, a nie czytają książek, wcale. Wolą szybki necik i telewizję. Jak więc mamy wychować pokolenie czytających dzieci, skoro sami nie dajemy im dobrego przykładu. Rodzic każący dziecku czytać, a sam przesiadujący przed telewizorem, mimo że jest nauczycielem, czy lekarzem, jest niewiarygodny. Nie oglądajmy tych bzdur i nie czytajmy. Wówczas spadnie popyt, spadnie i podaż.
    @bawarska To tylko część prawdy. Większość starszych i niewykształconych ludzi uważa, że skoro w gazecie stoi to ktoś mądrzejszy od nich napisał a ktoś drugi mądry pozwolił wydrukować. Jeśli jeszcze pleban swoim autorytetem wesprze z ambony to znaczy, że musiało to być prawdą. Część redaktorów na tym dokładnie żeruje trzepiąc swoją wierszówkę. A że wśród nich kanalii typu Pospieszalski nie brakuje to mamy to co mamy. Ciemna masa odbiorców w połączeniu z cynizmem pismaków daje mieszankę wybuchową groźniejszą od helu...
    już oceniałe(a)ś
    10
    2
    Za czasow mojej mlodosci media, szczegolnie telewizja pod kierunkiem Maciusia Sz. bombardowaly obywateli doniesieniami o tym jak wszedzie sie pracuje i produkuje ku chwale socjalistycznej ojczyzny. Problem polegal na tym, ze w sklepach obywatele jakos nie mogli znalezc produktow tej ofiarnej pracy. Skonczylo sie to jak sie skonczylo. W dzisiejszych najwazniejszych mediach pracuja dzieci i wnuki tamtych wiernych zolnierzy Macieja Sz. i Wydzialu Propagandy KC PZPR. Maja innych zleceniodawcow, ale zasada dzialania mediow pozostala ta sama: widza, czytelnika nie nalezy draznic niepomyslnymi informacjami, ale "wychowywac" w duchu wiernosci dla Uni Europejskiej i jej coraz bardziej absurdalnych dyrektyw. Kamery tivi juz nie odwiedzaja fabryk, bo je zlikwidowano. Obecnie wystarczy miec zezwolenie na ustawienie kamer na Wiejskiej i gonic po korytarzach za poslem X czy Y. i juz material do wieczornego wydania gotowy. Na Wiejskiej nie wolno pytac dlaczego tego dnia znowu uchwalono zle prawo, ktore szykanuje obywateli i dajace okazje do zrobienia duzych pieniedzy przez ta lub owa grupe wybrancow losu. Nalezy pytac wylacznie o opinie na temat przeciwnika politycznego i juz redakcja jest zadowolona. I wlasciciele mediow. A fakt, ze to juz wiekszosci Polakow to juz nie interesuje to zupelnie inna bajka.
    już oceniałe(a)ś
    9
    5
    Pan chyba źle wybrał studia. Może politologia zamiast dziennikarstwa?
    już oceniałe(a)ś
    5
    4
    Nie moge uwierzyć, że to jest najbardziej interesujący list studenta do Gazety. Możliwości są dwie, albo współcześni studenci są, jakby to delikatnie ująć... nieco słabsi, albo nikt już nie zawraca sobie głowy z pisaniem na Czerską i redaktor dyżurny publikuje co dają.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0