Nowe "Perswazje" nie spodobają się ortodoksyjnym fanom prozy Austen. To adaptacja dla widzów epoki Tindera i singli. Wierna powieści Austen, ale czarująco uwspółcześniona.
Anne Eliott od lat rozpacza po swoim eks: wypija w samotności morze czerwonego wina i płacze w kąpieli, rozpamiętując romantyczne chwile. Ukradkiem przegląda też pamiątki po ukochanym: plik nut przewiązany wstążką (zrobił jej playlistę), wycinki z gazet opisujące jego dokonania, pukiel jego włosów i kosmyk z ogona jego konia, którego - jak powie, patrząc prosto do kamery - ledwie znała. Miewa też uciążliwego kaca.
Bo Anne to typowa singielka, ale z epoki gregoriańskiej. Bohaterka "Perswazji" - ostatniej ukończonej powieści Jane Austen (wydanej w 1818 r., już po śmierci autorki). W nowej, wyprodukowanej dla Netflixa ekranizacji ma twarz Dakoty Johnson (znana m.in. z "Pięćdziesięciu twarzy Greya"), która tę smutną, 27-letnią - jak na ówczesne standardy starą - pannę obdarzyła żywą inteligencją i łobuzerskim urokiem. Dla wielu widzów zbyt łobuzerskim.
Wszystkie komentarze
Jeśli to Netflix to naprawdę nie musicie nam tłumaczyć dlaczego Wam się podobało :)
To prawda.
Czyli albo serial netflixa albo Disneya z politycznie poprawnym parytetem
Dakota Johnson urocza, cenię coraz bardziej.
Do Pani redaktor - xviii wieczna singielka to po prostu stara panna, odniesień kulturowych nie da się zadeptać nowomową...
Ja najbardziej lubię miniserial z 2008. Wg mnie najlepsza ekranizacja Rozważnej i romantycznej. Eleonora ma koło dwudziestki a nie trzydzieści parę lat, jej matka jest czetrdziestoletnią damą a nie babcią.
Rozumiem. Choć ja znowu najbardziej cenię z Austen serial Dumę i uprzedzenia z Firthem, a tutaj wiek obsady też zdaje się odstaje od realiów powieści. Wszystko jest kwestią konwencji.