Nic tu nie zgrzyta, nie drażni ani nie przeszkadza. Twórcy "Modern Love" opowiadają o współczesnej miłości, jakby na świecie nie było seksu, Tindera, bolesnych zdrad i prawdziwych dramatów. A skoro tematy wzięli z artykułów w "The New York Times", to czy rzeczywistość bywa aż tak bajkowa?

"Modern Love"

serial obyczajowy, USA 2019, twórca: John Carney,
wyk. Anne Hathaway, Dev Patel, Tina Fey, Andy Garcia, Laurentiu Possa

8 odcinków dostępnych w Amazon Prime Video

Po "Fleabag", "Dziewczynach", a nawet "Seksie w wielkim mieście" taki serial jest jak gęsta, fabularna czekolada z różowymi piankami w postaci pokrzepiających puent albo radosnych happy endów. Jeden kubek da się wypić, ale siedem kolejnych należy sobie dawkować, oglądając w międzyczasie na przykład ostrą jak brzytwa "Sukcesję" czy chociażby narkotyczną jazdę w postaci "Breaking Bad". Inaczej może człowieka zemdlić. 

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Szukanie miłości na Tinderze jest żałosne = zdecydowanie wole w realu
    @scarcies1
    Dokładnie. Z tym, że ja wolę w Lidlu.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    1. Na Tinderze nie ma miłości.
    2. Miłość radzi sobie bardzo dobrze bez Tindera, radziła i radzić będzie.
    3. Tinder w ogóle mało kogo obchodzi, poza paroma milenialsami, którym się na dodatek wydaje, że świat się na nich kończy.
    już oceniałe(a)ś
    11
    7
    Autor recenzji oglądał chyba zupełnie inny serial niż ja. Cieszę się, że pomimo krytycznej oceny zdecydowałam się obejrzeć "Modern Love". Subtelnie przekazane historie kryją w sobie (po nawet krótszej refleksji) poważne tematy oraz stają się przyczynkiem do przemyśleń na temat swojego życia oraz kondycji społeczeństwa. I wcale nie potrzeba "pazura", bezpośrednich scen seksu (btw. zarzut, że tylko jeden odcinek poświęcony jest relacji seksualnej, jest wprost śmieszny: czy ciąża z pierwszego odcinka (sic!) to było niepokalane poczęcie według autora?) czy "narkotycznych jazd" by utrzymać widza w napięciu. Osobiście jestem wręcz zachwycona faktem, że reżyserowi udało się uchwycić wiele rodzajów miłości i opowiedzieć o nich w niedosłowny sposób. Nie rozumiem, dlaczego dzisiejsze kino, aby zostało docenione, musi epatować brutalnością - to właśnie ona zabija wrażliwość, której uczy nas serial "Modern Love". Helena
    I jeszcze jedna myśl, która jakoś uciekła mi podczas pisania komentarza: miłość to nie tylko relacja seksualna. Żeby nakręcić film o miłości, nie potrzeba wcale scen seksu, bo nie każda miłość związana jest ze sferą seksualną. O ile język polski jest dość bogaty, tak w kwestii słowa "miłość" lepsze rozwiązanie znaleźli np. Grecy, którzy na słowo to mają aż 3 określenia, w zależności od relacji ;)
    już oceniałe(a)ś
    2
    0