Wigilie firmowe w Polsce coraz bardziej się różnią. Jedni zaliczają koncerty gwiazd, bale przebierańców albo bawią się w gwiazdkowych escape-roomach, inni nadal śpiewają kolędy. Bójki też się zdarzają.

Kilka mocnych strzałów z liścia. Plask, plask, plask. Bili się po twarzy, bo chcieli poderwać koleżankę z pracy. Bez sukcesu. Pierwszy ma żonę, drugi jej szuka. Tak skończyła się poprzednia wigilia firmowa u Wiktorii. W tym roku już jej nie organizują.

U Ewy w banku miało być wspaniałe christmas party dla wszystkich. Okazało się, że szef wspólnie z kierownikami zamknęli się w pokoju i sami świętowali. Reszta zespołu wzięła się więc do roboty, a po pracy ruszyli do knajpy. Jedli, pili, śpiewali, żartowali i skończyli nad ranem. To był ich najlepszy wypad koleżeński od kilku lat.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze
Nie lubię takich klimatów w pracy, nie chodzę. Wole czas z rodzina i znajomymi. W pracy fratelnizacja nie jest mi potrzeba, robię swoje i wychodzę. Żyje z ludźmi w zgodzie ale nie koniecznie chce sie z nimi dzielić opłatkiem.
już oceniałe(a)ś
35
1
U mnie w firmie jest żenada katolska. Będzie jak co roku: klecha, msza, oraz opłatek dla 100 osób. Nieszczere życzenia, atmosfera ch...owości i co najważniejsze pisowska tradycja! Wszystko to w jednej z największych polskich firm obuwniczych. Wio :D
@tomasz_osa
To nie idz!
już oceniałe(a)ś
1
1
Na szczęście u mnie całość jest bardziej noworocznym podsumowaniem roku, gdzie dyrektor przez pół godziny gada jak to było pięknie a będzie jeszcze lepiej, potem można zjeść kawałek ciasta i powrót do biura. Ze świętami ma to tyle wspólnego, że na prezentacji pojawiają się bombki a na koniec dyrektor życzy wszystkim wesołych świąt. Nie wyobrażam sobie "integracji", karaoke, występów... Oddzielam życie osobiste od pracy, bo jak zaczyna się to łączyć to człowiek gubi granicę i całe życie jest w pracy. Z ludźmi wystarczy mi kontakt mailowy i telefoniczny - nie muszę się z nimi spotykać. W przerażenie wprawiają mnie ludzie, którzy po pewnej kolacji służbowej, wymuszonej przylotem szefa na Europę i zlotem działów mu podległych z zakładów w całej Polsce, stwierdzili, że to wspaniałe, bo można porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o sobie i trzeba takie spotkania powtarzać! A mnie nie interesuje życie innych a gdybym chciał o swoim rozpowiadać to bym sobie konto na twarzoksiążce założył. Skąd w ludziach taka niezdrowa ciekawość? Co cię, człowieku, obchodzi moje hobby? Nawet gdybyś miał takie samo to nie będziemy go razem uprawiać, bo praca jest pracą a życie osobiste życiem osobistym! Wspólna zabawa? Z ludźmi z którymi toczę nierzadko służbowe boje? Z którymi się nawet nie lubimy ale tolerujemy, bo jesteśmy w pracy i łączy nas tylko cel służbowy? No bez jaj... Jak się wyluzować na spotkaniu na którym nie można szczerze porozmawiać, bo kilka słów za dużo zaważy na przyszłej atmosferze w biurze, gdzie spędza się 1/3 życia? Po co? Jaki to ma sens? Przyjaciółmi i tak się nie staniemy a korzyści z tego nie ma żadnych!
@bazbaz1973
no coż, może nawiążesz konwersację z kimś kto myśli tak samo i ... staniecie się przyjaciółmi!
już oceniałe(a)ś
1
0
Kolędy na Wigilii???
już oceniałe(a)ś
12
1
Te korporacyjne przymusy, że wszyscy razem się "relaksujemy" w kantynie.
Co to za relaks kiedy dalej wałkuje się służbowe tematy.

Albo jakieś święta zakładowe i wydziałowe, wyjazdy "integracyjne" i każdy udaje, że się cieszy
a w rzeczywistości klnie, że i po pracy spokoju nie dają, ale przecież głośno tego nikt nie powie
i każdy całkowicie "dobrowolnie, spontanicznie i entuzjastycznie" od razu popiera
"oddolną inicjatywę" i zgłasza się "na ochotnika" żeby podczas podróży służbowej
męczyć się godzinami do późnej nocy, gdzieś na krzesełku w jakimiś lokalu,
zamiast zrelaksować się na basenie, spacerze na mieście czy choćby
podrzemać w hotelowym pokoju.

I precz z przymusem noszenia ciężkich trepów w biurach.
Bo "jak by to wyglądało, że ktoś w sandałach".

Jak? Normalnie, zdrowo, bez śmierdzących, przepoconych
i zagrzybiałych syrów z haluksami
i ostrogą piętową.
już oceniałe(a)ś
8
0
Kiedy nastały korporacje ,szefowa ściągnęła nas z całego województwa ,potem kurier przywiózł "żarcie" ,rzucił je na stów w tekturowych pudełkach i szefowa zaprosiła nas do tego stołu ,tak zastawionego :( Mogłam się tylko w duchu uśmiechnąć :)
już oceniałe(a)ś
8
0
Co się dzieje na firmowych wigiliach?
U panie, sodomija i gonorrhea!
już oceniałe(a)ś
7
0
W pracy się pracuje. Świętuje się poza godzinami pracy. Wiem jestem w mniejszości tak myślącej. Ale w mojej firmie nie ma świętowania, imienin, urodzin, i innych okazji. Po pracy spotykamy się gdzieś i wtedy można się bawić. W pracy pracujemy.
już oceniałe(a)ś
5
0