W pierwszej połowie 1945 r. akowskiemu podziemiu udaje się zinfiltrować struktury wileńskiego aparatu przesiedleńczego. Kilka tysięcy ludzi unika rozstrzelania i Sybiru

Wilno, 5 kwietnia 1945 r. W budynku przy ul. Kościuszki kończy się przyjęcie wielkanocne. W reprezentacyjnej sali biura głównego pełnomocnika PKWN ds. ewakuacji są wszyscy jego najważniejsi urzędnicy, z głównym pełnomocnikiem obywatelem Stanisławem Ochockim na czele. Są też towarzysze ze Związku Patriotów Polskich - wileński przewodniczący towarzysz Aleksy Deruga i szef wydziału wojskowego pułkownik Szymański, z wyglądu przypominający trochę Piłsudskiego.

Nastrój jest podniosły, bo to pierwsza Wielkanoc po przegnaniu Niemców z Wilna. Atmosferę psuje jedynie informacja, że w Krakowie podziemie postrzeliło świetnie tu znanego towarzysza Putramenta. Ludzie żywo o tym dyskutują. Cisza zapada, dopiero gdy do mównicy podchodzi pełnomocnik. Ochocki ma wygłosić okolicznościowe przemówienie i złożyć ważną deklarację, ale o tej drugiej wiedzą tylko towarzysze z ZPP.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze