Dziewczyny nie trzeba pilnować. Trzeba tak zrobić, żeby nie chciała odejść. Poznajcie historię związków prawie niemożliwych.

Grzesiek i Kamila

Gdyby nie ona, byłbym sam. Wyszedłem z założenia, że to będzie ta jedna jedyna i super pod każdym względem albo żadna. Bo kobieta to nie jest samochód - nie pasuje mi, to sprzedaje go i luz. Chciałem, żeby dziewczyna była chociaż średniej figury i urody - bo cokolwiek by było, w środku mogłoby się w końcu znudzić i rozglądałbym się za innymi - i pasowała mi charakterem.

Żebym mógł pójść z nią na piwo, do teatru, wykąpać się w jeziorze - wszechstronnej. A mało jest takich kobiet. Takiej, co jak za dużo wypiję, to nie będzie mi rano jeszcze dodatkowo głowy suszyła.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze