Joanna Szymczyk poleca 'Wallandera', a odradza 'Pana Zemstę'

Hit: Kiedy krytycy okrzyknęli kryminały Henninga Mankella największym szwedzkim przebojem eksportowym od czasu mebli z Ikei, czytelnicy poczęli niecierpliwie wyglądać ekranizacji przygód swego ulubieńca, ystadzkiego komisarza policji - Wallandera.

Ulubieńca? Dla porządku - Wallandera nie sposób lubić. To klasyczny antybohater ulepiony z samych nieomal wad: emocjonalnie chłodny, wiecznie skonfliktowany z najbliższymi, surowy szef i nieznośny służbista, choleryk w pracy, katatonik w domowych pieleszach. Jego specjalność to nie kłopoty i machanie bronią, ale niekończące się nasiadówki ze współpracownikami, żmudna biurowa robota i. przebłyski genialnej intuicji rozświetlające mroki przestępczego świata.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze