Gdy Lew Szlosberg ujawnił, że już stu rosyjskich żołnierzy zginęło na Ukrainie, spotkał w nocy dwóch "młodych mężczyzn o krzepkiej budowie ciała?.

Od wielu lat stale pęcznieje mój notes z adresami i telefonami ludzi, których spotykam w Rosji. I powoli zamienia się też w zbiorową mogiłę kolegów.

Przeglądając go, czasem powtarzam w myśli: "Utopili, udusili, zmasakrowali młotkiem, zastrzelili". Nie usuwam tych ludzi. Chciałbym o nich pamiętać jak o żywych.

Łarisa szuka ratunku

Z Łarisą Judiną spotkałem się jeszcze w przeddzień Dnia Kobiet w 1998 r. Przyjechała wtedy ze swojej dalekiej Kałmucji na zjazd Jabłoka pod Moskwę. Nawet nie wiem, czy należała do tej demokratycznej partii, czy była delegatem. Na pewno trafiła do niej nie po to, żeby głosować, przemawiać. Rozpaczliwie szukała ratunku.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze