Jak głosi Ministerstwo Edukacji, religia i etyka w szkole nie powinny być oceniane, bo to przedmioty światopoglądowe. Pogląd taki jest konsekwencją upowszechnionej ignorancji, dotyczącej wiedzy o tym, czym jest etyka. Stopnie z religii są rzeczywiście nonsensowne, bo to nie religioznawstwo (a szkoda!), lecz katecheza, czyli artykuły wiary opartej na dogmatycznym credo. To, że to „credo" w ostatnich latach skurczyło się do potępienia aborcji i homoseksualizmu, to inna sprawa, ale gdyby tak nie było, to i tak ocena z wiary w np. niepokalane poczęcie czy w fundamentalną różnicę między wniebowzięciem Maryi a wniebowstąpieniem Jezusa – jest dziwactwem. Wiara w cuda i dogmaty nie powinna być oceniana (nie można mieć piątki lub trójki z wiary w świętość Jana Pawła II).
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Szkoła to nie miejsce na krzyże, klepanie pacierzy i klęczki. Na klęczkach mniej widać, a z pokutnie opuszczoną głową, jeszcze mniej.
Klęczenie szkodzi nie tylko kolanom, ale również rozumowi. Religia opium ludu.
Na szkolną katechezę polscy podatnicy wydają rocznie 2 miliardy złotych.
Tysiące emisariuszy Watykanu utrzymywanych jest przez wszystkich polskich podatników. W przeciwieństwie do Unii - Watykan nic nie daje, ale lenno pobiera. Pora wstać z kolan.
Zamiast religii - etyka, a katecheza do kościoła
Kiedyś już mieliśmy tak, że nauki humanistyczne były ważniejsze od ścisłych - np w XVI i XVII wieku :-)
Ach te złote czasy Zagłoby i spółki :-)
Etyka to dziedzina filozofii. Filozofia moralności.
Miałam etykę z elementami filozofii na studiach. I był to najnudniejszy przedmiot ze wszystkich.
Może źle prowadzony.
Niektórych nudzi fizyka, biologia, matematyka, historia, językoznawstwo… a to wszystko jest fascynujące, tylko trzeba umieć nauczać bądź pisać czy mówić o tym.
Raczej filozofia z elementami etyki!
U mnie na prowincji w latach 00, żadna szkoła nic takiego nie organizowała i spory o etykę znam tylko z felietonów w wyborczej.
Jest, a przynajmniej są na pewno miejsca, gdzie jest.
Obie moje córki miały w wiejskiej szkole podstawowej dobrze prowadzoną etykę. Fantastyczna sprawa - prowadził pan filozof pedagog, którego dzieciaki uwielbiały (z tego co wiem, to nadal uwielbiają, moje szkołę skończyły, więc stan obecny "z drugiej ręki"). Po etyce wiedzą kto to był Arystoteles, Platon, mają rozeznanie w podstawowych kwestiach etycznych.
Problem był taki, że przedmiot był traktowany po macoszemu: na 8 godzinie lekcyjnej, często po "okienkach", bo nie pasował w planie.
Nawet nie wiesz ile straciłeś
Nie wiem jak z religią, natomiast twoje posty dowodzą, że faktycznie nie wiesz co to etyka.
Najszczęśliwiej i nagjłupiej żyć w nieświadomości trudnych wyborów..
'Najszczęśliwiej i nagjłupiej żyć w nieświadomości trudnych wyborów..'
Ale czy do zrozumienia że w życiu stajemy wobec w/w wyborów potrzebne sa lekcje etyki?
Do tego nie ale już do dokonywania właściwych, korzystnych dla siebie i innych wyborów, bez krzywdzenia postronnych, etyka a raczej filozofia, której jest częścią może okazać się bezcenna.
Czyli bez szkoły ani rusz? Szkolne lektury i przedmioty -reszta to otchłań.
:D
Zazdroszczę tym, którzy "moralne problemy" i "trudne wybory" zgłębili na lekcji etyki i nic się ich nie ima. : ) : )
To się świetnie pokrywa z wynikami czytelnictwa i wyborów w Polsce.
'Do tego nie ale już do dokonywania właściwych, korzystnych dla siebie i innych wyborów, bez krzywdzenia postronnych, etyka a raczej filozofia, której jest częścią może okazać się bezcenna.'
Co najmniej równie prawdopodobne jest że 'etyka i filozofia' wyjaśnią nam że nasze wybory wcale nie 'krzywdzą postronnych', a raczej to ci 'postronni' krzywdzili nas i teraz my tylko 'wyrównujemy rachunki'... Podobnie, w kwestii aborcji obydwie strony podnosza argumenty 'etyczne'. No i pozostaje pytanie czy proponowane lekcje etyki mają być bezstronnymi opowiadaniami o etyce (co sugerują pewne komentarze) czy mają wpływać na zachowanie uczonych (różnica taka jak między religioznawstwem a katechezą katolicką).
Podobnie można napisać: nie chodziłam na fizykę i krzywda mi się w sumie nie stała. Ogólnie ludzie, którzy "nie chodzą" na różne lekcje, wykłady, kursy itp. żyją "w sumie" bardzo dobrze. Sądziłam, że jednak chwalenie się brakiem wykształcenia w jakiejś dziedzinie, w tym wypadku w zakresie filozofii i etyki, nie jest powodem do dumy. Oczywiście nikt nie uczy się wszystkiego, bo nie jest w stanie, ale jednak lepiej jest coś umieć niż być ignorantem. Tak sądzę.
Można nie chodzić na etykę, jasne, ale lepiej chodzić.
Czy naprawdę nie można było tej wiedzy zdobyć gdzie indziej, niż na lekcjach etyki??
Czyli gdzie?
Ludzie we wszystko uwierzą, każdy to wie.
Ale po prostu nie może być tak, że na jednej lekcji uczy się, że wiara jest nieistotna, liczy się logika, eksperyment, dowód, a na drugiej wręcz przeciwnie. To ma być szkoła, a nie kabaret.
Dlatego w szkole nie może być "nauki" religii. Albo wyłącznie religia. Choć ja bym zabierał dzieci tym, którzy by posyłali pociechy do tej drugiej.
"Choć ja bym zabierał dzieci tym, którzy by posyłali pociechy do tej drugiej." Myślałem, że jesteś liberałem, a tu proszę - antyklerykał. Muszę uważniej czytać.
Niestety to prawda. Ale jeśli zostawimy etykę i wiedzę o religii- a właściwie religiach- zamiast dzisiejszej religii, realizowaną przez świeckich nauczycieli, nie katechetów, to problem zniknie.