- Pomysł przyszedł mi do głowy jakieś 10 lat temu podczas jednego z pierwszych wyjazdów, które organizowałem dla moich znajomych pod hasłem „symulacji wczasów". Nad jeziorem Powidz w Wielkopolsce urzekła mnie stołówka nieistniejącego już ośrodka zbudowana na skarpie z widokiem na jezioro. Stały w niej oryginalne PRL-owskie stoły z ceratami. Przetrwały przez te wszystkie lata, nawet zastawa była oryginalna. Dało się wykroić kadry, które bez żadnej stylizacji wyglądały jak rekonstrukcja rzeczywistości sprzed 40 lat. Mocno się wtedy zdziwiłem, że taki autentyczny klimat, jakby żywcem wyjęty z PRL, jeszcze istnieje. Miałem fotografować znajomych, a zacząłem dokumentować ośrodek.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Jestem z bratem "dzieckiem" FWP. Nasz ojciec był pracownikiem 39 lat.
Mogłbym napisać historię FWP w Polanicy Zdroju.
Napisz :)
potem rosną resortowe dzieci
Moje córki (roczniki 1970 )wspominają kino objazdowe jak wielką atrakcję.
Jestem rocznikiem nieco starszym od Paninych / Pańskich córek, ale z przyjemnością wspominam moją wizytę w Łańsku bodajże w 1992 albo 1993. Akurat tego samego dnia, co nasz firmowy zjazd przyjechała tam pani premier Suchocka. Zobaczyła ludzi pląsających przy ognisku i muzyce, podeszła zagadać. Miałem przyjemność poprosić panią premier do tańca i tylko śmiać mi się chciało, gdy starannie nas okrążał jej ochroniarz. Nie daj bozia, gdybym się podczas tego tańca przewrócił - pewnie już bym dzisiaj nie pisał tu moich wspomnień. :D
Moich rodziców tylko raz w życiu było stać na takie wczasy: Gdańsk Wrzeszcz, port jachtowy (lata siedemdziesiąte), domki w lasku przy plaży z bursztynami, super stołówka i cały czas świetna pogoda bez ekstremów.
Dużo dzieci jeździło rok w rok choć były też takie które nie pojechały ani razu.
Nie jeździłem "rok w rok". Ośrodki, w których bywałem nawet nie "zbliżyły się" do tego o czym piszesz. Ale podobało mi się.
Z dłuższego pobytu (lata 70) w Pucku najbardziej zapamiętałem: ciszę, spokój, przyjaznych mieszkańców, spacery, "barszcz na podrobach" (! - gdybym mógł jadłbym codzienne) oraz... meduzy z zatoce.
Wyjazd na Hel - wtedy komunikacyjny koszmar! :( I to chyba nie zmieniło się.
Pamiętam, że (zwłaszcza te duże) zakłady pracy (kopalnie, huty, stocznie, FSO czy tzw. zjednoczenia, itd.) posiadały "własne" ośrodki wypoczynkowe. Często w atrakcyjnych lokalizacjach (np. na półwyspie). Ale mnie to nie dotyczyło i nie ciągnęło.
Nie musiała brać kredytu, bo państwo dotowało. Dlatego Polska ludowa padła.
A gdzie w takim razie to jest?
podasz mamiary? uwielbiam takie miejsca, podobnie jak stare osiedla. tam da sie odpocząć, jest klimat i przyzwoici goście!
Tam jest ładnie dopóki mało kto wie gdzie to jest. Masowy najazd turystów potrafi zamordować najpiękniejszą okolicę.
Gdzieś jest lecz nie wiadomo gdzie,świat,w którym baśń ta dzieje się...chyba takie opowieści dla gawiedzi haha
ale Ty serio myślisz, że jak podasz nazwę w komciu na wyborczej, to pół Polski się tam zleci?
Ech, najbardziej żal mozaik.
Po 22.00 wejście do domu wczasowego kosztowało 1 zł.
Obowiązkowe leżakowanie (cisza poobiednia) na koloniach, a potem podwieczorek...
Dzięki, bo się właśnie zastanawiałem, skąd ja to znam :-)
Z Parku Śledzia konkretnie ;-) Bawiłem się na tym zegarze pięćdziesiąt lat temu.
mamy swoją mozaikę w Łodzi :)
Posejnele rządzą! Ośrodek należał do RSW "Prasa-Książka-Ruch", potem do związku zawodowego dziennikarze. Bywali w nim dziennikarze (Grzegorz Miecugow), aktorzy (Bronisław Cieślak) i posłowie (Andrzej Urbańczyk). To oprócz Pan Samochodzika ;-)
Jak miło, że ośrodek w Posejnelach do dziś istnieje. Piękne wspomnienia z rodzinnych wakacji w latach 70. Domki campingowe z łazienkami - niespotykany luksus! Lasy pełne grzybów, cisza nad jeziorem...
Hmm... O ile pamiętam w domkach prostokątnych nie było nawet toalet (tylko umywalka), może w Brdach były. Na siku i prysznic trzeba było chodzić do budynku sanitarnego ;-)
Toalety w domkach wstawiono dopiero koło roku 2000 ale prysznice dalej pozostały luksusem.
Właśnie problem w tym że nie jest ładniej. Kiedy dbano o estetykę.
Się wypoczywało albo i nie. Mnie rodzice brali do syfiastej chłopskiej kwatery, bo jako bezpartyjni nie mieli szans na dom wczasowy.
słuszna uwaga :)
Szkoda że nie wspomniał, że przed wojną niewielu ludzi jeździło na wczasy; w PRL prawie wszyscy.
Nie wiem, jak tam mały Jasio. Ale ten duży (np. ja) to nie musi sobie nic wyobrażać, bo widział oczami. Jako dziecko z rodzicami, jako nastolatek i dorosły, również z dzieckiem, bodajże tam gdzieś poczętym.
Idylli nie było, ale gitara i owszem. kierownik bywał pijany, ale kaowiec - w sam raz nie, opowiadał o okolicy, organizował spotkania z rodzimymi twórcami... Różnie szło. w niektórych stołówkach może i śmierdziało, ale takiej nie trafiłem: kierowniczka okropnie bała się, że ktoś jej się wpisze do książki. Personel zapewne podkradał: jak nie mięso, to chociaż spinacze. Czasem bywało na pohybel, a czasem bezinteresowna przyjaźń.
Sam ten czas wspominam milo, bo schody były wtedy niższe, a kobiety które kochałem - dużo młodsze. W każdym razie, nie można jednoznacznie powiedzieć, że cały system wypoczynku ludzi mniej zamożnych, zwanych obecnie szyderczo klasą średnią, był gorszy od współczesnego.
Zupełnie inna kwestia, to koszt funkcjonowania takiego systemu: był pochodną kompletnie niewydajnego systemu ekonomicznego. Zupełnie możliwe, że współczesny polski kapitalizm jako pochodną wypoczynkową daje głównie żenującą komercję i wydrwigroszostwo, a dla klasy wyższej - blichtr ze sztucznego pluszu i papier mâché.
sanacja nie dala ludziom telewizorow a PRL dal i to nawet kolorowe...
nie porownoj PRL do tego co "przed wojna"
porownoj PRL do tego co rownolegle dzialo sie np w Grecji (ktora przed wojna byla znacznie biedniejsza od Polski)
Chyba nie zrozumiałeś libido
"schody były wtedy niższe " - podkradam :)
Bardzo zgrabne podsumowanie, nic dodać, nic ująć.