Autor jest doktorem psychologii w zakresie psychometrii, analitykiem badań sondażowych, redaktorem naczelnym „Zeszytów Historyczno-Politycznych”. Pracuje w fundacji Samorządność i Demokracja.
Liberlandia to kraina gdzie wygrał Trzaskowski. Choć reprezentował on Platformę, to Liberlandii nie da się sprowadzić do PO-landii. W wyborach z X 2019 co prawda większość Liberlandii poparła KO, ale sporo głosów zyskała tam też Lewica i PSL. Mieszkańców Liberlandii łączą wartości i to one determinują kogo popierają w wyborach, a nie na odwrót. W Liberlandii – gdyby stanowiła odrębne państwo – parlament uchwaliłby możliwość zawierania formalnych związków partnerskich przez osoby tej samej płci (wg raportu CBOS/124/2019 opowiada się za tym 63 proc. ujętych łącznie i dominujących w Liberlandii wyborców KO i Lewicy), a być może także ustawę liberalizującą przerywanie ciąży (opowiada się za tym 52 proc. wyborców KO i Lewicy). Liberlandia byłaby też państwem świeckim (konkordat za niepotrzebny uważa 71 proc. wyborców KO i Lewicy). Mieszkańcy Liberlandii cenią sobie demokrację i praworządność (wg badania Ipsos dla OKO.press 64 proc. wyborców Trzaskowskiego wskazuje obronę demokracji i praworządności jako główny motyw wyborczej decyzji) i chcą być w Unii Europejskiej, którą postrzegają jako wspólnotę wartości, a nie tylko jako hojny dla Polski bankomat.
Wszystkie komentarze
Nie, w dużym stopniu PO poprzez swoje niezdecydowanie czy postępować zgodnie z zasadami-głoszonymi wartościami (czy jednak kumotersko) vide sprawy Ziobry i z innej beczki OFE.
A bezpośrednio PiS
Kościół od wieków grabi pod siebie, to nie jest i nie była organizacja dla której największym dobrem jest dobro jakiegoś Państwa , indywidualne kapłanów, czasem (rzadko) wyznawców, a przede wszystkim Kościoła, a nie innego państwa
Za wszystko złe, co się teraz dzieje w Polsce odpowiada nietolerancja i zaślepienie, twoje też. W byłej NRD nie ma praktycznie Kościoła, tego katolickiego nie ma już od stuleci, a ludzie głosują na AfD (taki PiS) albo na postkomunistów. W Czechach, ateistycznym raju, też oszołomstwo, a na Węgrzech (55 % katolików) i w Rosji (prawie 50 % to ateiści albo agnostycy) jeszcze gorzej niż u nas. Może byś w końcu pomyślał dlaczego tak jest, zamiast codziennie atakować Kościół i dostarczać amunicji PiS-owi! Nienawidzisz i gardzisz innymi tak samo jak typowy pisowiec.
Kościół katolicki to najbardziej zbrodnicza organizacja w historii ludzkości. W imię bzdur o bozi, stajence i osiołku jest odpowiedzialny za śmierć około 100 mln ludzi którzy w te bzdury nie chcieli wierzyć.
Mam kochać kościół i być w stosunku do nich tolerancyjny?
I znowu ta płyta o bozi, stajence i osiołku i 100 milionach! Nie masz kochać Kościoła, ale musisz uznać fakty. Skąd te 100 miliony? Od Deschnera? Kościół jest (współ)odpowiedzialny za wiele zbrodni, ale największą zbrodniczą organizacją było i jest państwo. Człowiek mordował i nadal morduje w imię każdej idei, nie tylko Boga, ale i nawet demokracji i nauki (np. socjalny darwinizm, rasizm). To co, odrzucamy demokrację i naukę? Kto dzisiaj bombarduje ludzi, niszczy przyrodę i wyzyskuje ludzi w fabrykach? Watykan? Ogarnij się w końcu i przestań jątrzyć, bo skończysz jak ci, którzy byli fundamenten i instrumentem inkwizycji i wszelkiego terroru (Wielkiego, Czerwonego, hitlerowskiego lub islamistycznego).
Cieszę się że czytasz z uwagą moje wszystkie posty, jednak niestety nie czytasz ze zrozumieniem.
P.S. A ty też jesteś frajerem wierzącym w figurkę kobiety w akwarium, stajenkę i pastuszków?
tylko że z kk dogadywała się każda władza, od lewej do prawej. Rakowski tez im szedł na rękę, bo miał za to głosy. kosciol dzięki temu ze dostarcza politykom głosów zawsze będzie dla nich partnerem biznesowym. my wam damy ziemię, wy nam głosy. my wam wprowadzimy religie do szkol, zabronimy aborcji, a wy nam dacie głosy. i tak kółko, ciągle to samo.
No, i ten podział na trzy odrębne "plemiona" świetnie opisany.
Nic, tylko czytać, wyciągać wnioski, ustalać plany i strategię.
I działać. Szczególnie politycy Liberlandii (KO, Lewicy, PSL-u) i wszyscy, którzy chcą powiększyć stan Liberlandii powiększyć.
Errata:
"...którzy chcą powiększyć stan posiadania Liberlandii"
Obawiam się, że szczególnie wnikliwie przeanalizują to propagandyści Tradylandii...
Zmartwię Cię. Oni niczego nie przeanalizują, tylko wprowadzą kolejne "talony na balony". Alkoholowe czy też inne, które tej etnicznej grupie Grilllandii pozwolą jeszcze bardziej zaciemnić obraz.
nie ma co na sile sklejac. trzeba podzielic kraj i stworzyc federacje, na wzor RFN lub USA. i kazdy bedzie sobie zyl w swojej -landii a politycy beda lokalni. tako rzekłem.
Nie da się tak zrobić, bo granice pomiędzy -landiami przebiegają niestety w poprzek rodzin, a nie tylko terytorialnie. Zamiast więc myśleć o federalizacji, warto skupić się na dotarciu z dobrą edukacją, która pozwoli poszerzyć horyzonty i zobaczyć więcej. No i oczywiście "odciąć" na tyle, na ile to będzie możliwe coniedzielny "jedynie słuszny przekaz", wszędzie tam, gdzie nie ma on nic wspólnego z wiarą, a tylko z mamoną.
Bardzo słusznie. Takie głupie myślenie jak Edka to właśnie największe zwycięstwo PiS-u. Na przykładach takich ludzi mogą pokazywać, jacy oni sa nienawistni, niepogodzeni z werdyktem demokratycznym, że sa zagrożeniem dla pozostałej, większej części Polaków. Na pewno sa zagrożeniem dla demokracji - z tym to nawet ja się zgodzę.
Ciekawe byłoby jeszcze zbadać - oprócz płci, wykształcenia, wieku i miejsca zamieszkania - wysokość uzyskiwanych dochodów, a zwłaszcza wysokość podatków płaconych przez każdą z tych "Polsk". I wysokość otrzymywanych transferów socjalnych (w gotówce, bo usługi trudno wycenić). Czyli mówiąc w skrócie - która Polska utrzymuje którą.
Analiza wcale nie taka dobra. I nie chodzi o to, że rolnicy raczej mało grillują.
Kolejny raz Autor popełnia ten sam błąd. Podział z dnia wyborów wydaje mu się mocny i stabilny jak pięcioletnia kadencja Dudy, a to zupełnie nie tak.
W Polsce programowo niegłosujących jest ze 4 miliony, a reszta niegłosujących bierze się z tych, którzy "chcieliby", ale im "nie wypadło". To nie jest "Grillandia". W innych, wcześniejszych wyborach zdarzało im się głosować. Co więcej, w obu głosujących "plemionach" są miliony, którym zależy na partycypacji dokładnie tak, jak pięciu milionom "głosujących", ale im "wypadło". Gdyby wybory były w następną niedzielę, frekwencja byłaby niemal identyczna, ale parę milionów niegłosujących by zagłosowało i na odwrót.
Modelowanie partycypacji bazujące na szacowaniu indywidualnego prawdopodobieństwa daje niezłe rezultaty. Oczywiście kładzie główną tezę o jakichś "plemionach". No bo skoro o przynależności 10 milionów ma decydować rozkład prawdopodobieństwa? To nie żadna etnografia, bardziej jakaś teoria kwantowa.
Zawsze radzę: zanim się weźmiesz za pisanie, poczytaj.
Drogi Talesie, zawsze z dużym zainteresowaniem czytam Twoje komentarze, jednak w dzisiejszym mam wrażenie, że popełniłeś zasadniczy błąd. Analiza Autora została oparta o rzeczywiste wyniki wyborów, a nie o sondaże z dnia ich przeprowadzenia. Niemożliwym jest zatem uwzględnienie w rozważaniach kwestii komu chciało się, a komu nie chciało się wziąć udział w ostatnich wyborach. Zauważ, że listy wyborcze nie dostarczają informacji o tym, ani jak kto głosował, ani czy brał udział w poprzednich wyborach i jaka była przyczyna wyborczej absencji.
Oczywiście możemy dalej dyskutować o tym, jakie są rzeczywiste preferencje wyborców wsi, małych, średnich i dużych miast, jednak uważam, że to nadal będzie tylko gdybanie. Osobiście, zamiast gdybania, wolę rzeczywistą pracę i rozmowę z ludźmi.
Tylko bezpośredni kontakt, poznanie preferencji wyborczych i motywacji ludzi da odpowiedź, czy i dlaczego byli lub nie byli aktywni wyborczo. A i tak w ostateczności trudno będzie wyrokować, czy zdecydują się skorzystać ze swojego wyborczego prawa następnym razem.
Oznacza to, ze żadna analiza, nawet oparta o jak najbardziej drobiazgowe wyliczenia, nie da na przyszłość jednoznacznej odpowiedzi. Z ludźmi, szczególnie tymi z grupy "Grilllandii" trzeba być w stałym kontakcie. I tylko to może zmienić ich nastawienie do skorzystania z przysługującemu im prawa wyborczego.
Nie jest tak źle. Badania wyborcze to dość poważna część politologii, nie tylko w świecie, nawet w Polsce. Jest spora literatura z ostatnich lat.
Oczywiście, tego o czym pisałem nie można się dowiedzieć z danych PKW, ani z prostego exit polla. Jednak, jak to w nauce, można postawić hipotezę, i w metodologicznie poprawnej procedurze badawczej ją zweryfikować.
Tak, Autor posłużył się ograniczonym zestawem źródeł. W takim przypadku jest ryzyko wyciągnięcia zbyt daleko idących wniosków. Na fotografii z dnia wyborów zobaczył 3 grupy, i nazwał je "plemionami", czyli zasugerował stabilną w czasie przynależność. Tym czasem z innych badań wynika bardzo wysoka labilność między niegłosującymi a elektoratami. Interpretacja Autora wprowadza w błąd, bo na przykład pomija fakt, że druga połowa labilnych głosowała, ale następnym razem nie musi. W związku z tym źle szacuje liczbę labilnych, których jest więcej niż 15 mln. Pomija fakt, że labilni też są podzieleni, według mniej więcej tych samych linii, co głosujący (co też widać w badaniach). Autor (o ile nie przeoczyłem) nie dostrzegł istnienia twardych niegłosujących, a trochę ich jest.
Ludzie zaangażowani politycznie patrzą na populację jak na swoje środowisko, w którym każdy ma zdanie, opinię i uzasadniony wybór. Wśród Polaków takich nie ma zbyt wielu. Politolog, jak żaden socjolog, nie powinien popełniać tego szkolnego błędu. A popełniają, i to często. Dobrze, że nie napisał więcej o "geografii". Jak tu rozlokować "plemiona" po Polsce, skoro nawet na Podkarpaciu z każdych trzech wyborców jeden głosował na Trzaskowskiego...
Kampania zbudowana na wizji z artykułu to przegrana kampania, bo wizja jest nieprawdziwa, co zostało wykazane już dość dawno temu. Tylko o to mi chodzi.
Są metody, żeby dowiedzieć się, jak i dlaczego głosowała populacja, bez wiedzy, co i dlaczego zrobił pojedynczy człowiek. Takich metod jest sporo. Psychologów tego nie uczą, z naturalnych powodów, ale "analityk badań sondażowych" powinien je znać, a jak jest dobry, to i opracować.
To jest bardzo dobry pomysł. Takie badanie nie da odpowiedzi dlaczego, jednak pozwoli lepiej zrozumieć motywację.
Tak, można stosować różne techniki i metody badawcze. Ważniejsze jest to, ze został przez Autora określony jakiś punkt wyjścia i on właśnie powinien stanowić bazę do dalszych wnikliwych badań i analiz. Tylko tyle i aż tyle.
Pełna zgoda.
Stąd mój głos.
Drogi Talesie, chyba nie wszystko doczytałeś dokładnie. Podstawowa teza Autora - "to Grilllandia decyduje o tym kto w Polsce wygrywa wybory" opiera się na przekonaniu i obserwacji, że - odwrotnie niż piszesz - "podział z dnia wyborów nie jest mocny i nie jest stabilny". Grilllandia z wyborów na wybory raz rośnie w siłę, raz się osłabia. Teraz liczy niespełna 10 mln, a najczęściej (wybory z 2007, 2011 i 2015) liczyła prawie 15 mln. Ale te zmiany nie zachodzą w ciągu tygodnia. Ani co do liczby niegłosujących, ani co do tego, kto akurat głosuje, a kto nie. Gdyby wybory odbyły się tydzień później, to oczywiście równie dobrze mógłby wygrać Duda jak i Trzaskowski (bo różnice ilościowe latem 2020 między Liberlandią a Tradylandią są minimalne), ale nieprawdą jest, że być może "parę milionów niegłosujących by zagłosowało i na odwrót". W jednych wyborach Liberlandia okazuje się skuteczniejsza w wyciąganiu potencjalnie swoich wyborców z Grilllandii (np. wybory z 2007 - wtedy zresztą niektórzy mieszkańcy Tradylandii wyemigrowali czasowo do Grilllandii), a w innych Tradylandia (np. wybory z 2015, gdy spora grupa mieszkańców Grilllandii przeniosła się, i to raczej na stałe, do Tradylandii). A co do tezy "o jakichś plemionach". Autor akurat nie używa tej nazwy, ale jeśli chodzi Ci o to, że tekst wyraża przekonanie, że podział na Tradyalndię i Liberlandię jest względnie trwały - to zgoda. Ostatnia wielka migracja między Liberlandią a Grilllandią miała miejsce po wyborach z 2015 (chodzi o lata 2016 i 2017). Wtedy spora część b. wyborców PO , SLD i PSL (czyli "obywatele" Liberlandii) przeszli (i to w większości na trwałe) do Tradylandii. I mniej więcej przełom 2017/2018 utrwalił istniejący podział. A to, kto teraz może pójść w siłe lub się osłabić - Tradylandia czy Liberlandia - jest już w rękach (nogach/głowach) mieszkańców Grilllandii. Tak to widzę.
Ależ doczytałem. Może mało dokładnie się wyraziłem. Chodzi mi o to, że autor dziś pisze o podziale z momentu wyborów jako o obowiązującym. Polemizuję z tą dwutygodniową (a naprawdę dłuższą) stabilnością (sam piszesz, że "zmiany nie zachodzą w ciągu tygodnia"), bo ten podział przestał obowiązywać już dzień po wyborach, nie obowiązywał też dzień przed.
W perspektywie choćby tygodnia nie ma czegoś takiego, jak 10 czy 15 mln niegłosujących. Apolitycznych, nieorientujących się specjalnie nawet kto rządzi, wykluczających głosowanie jest poniżej 5 milionów, których Autor nie zauważa, bo o nich nie pisze - ich nie można do niczego zachęcić, bo do nich nie można nawet dotrzeć. To nie jest Grillandia. Jeżeli już, to Grillandia to mniej więcej 15-milionowa, dość jednorodna grupa ludzi głosujących albo nie, decyduje przypadek. Wybory tną tę grupę w sposób sztuczny, ale ona jest pewną spójną całością (choć wewnętrznie podzieloną politycznie). Gdyby wybory były dzień później, podzieliłyby Grillandię na głosujących i nie zupełnie inaczej, bo wczorajszy głosujący włączyłby ciekawy program, przy którym by usnął, a potem by nie zdążył na grilla po głosowaniu.
Oczywiście to, co nazwałem "Grillandią" nie całkiem pasuje do wizji Autora, ale w przeciwieństwie do tego, co on rozumie pod tym pojęciem, istnieje.
Co do plemion, odpowiadałem jednak Melanii, która tego terminu użyła.
Dlaczego piszesz, że "nieprawdą jest, że być może "parę milionów niegłosujących by zagłosowało i na odwrót""? Modele bazujące na prawdopodobieństwie dają bardzo dobre rezultaty predykcyjne. Masz jakieś merytoryczne argumenty? Zauważ, że takie podejście nie musi to prowadzić do zmiany szacowanego wyniku wyborczego.
Nigdzie nie kwestionuję trwałości podziału na Tradyalndię i Liberlandię, to granica obu z Grillandią (wg definicji Autora) jest płynna. Ciekawe, że piszesz w następnym zdaniu, jak to wyborcy PO stali się tradycjonalistami. Tak to jest z niedopracowanymi definicjami. Człowiek, który świadomie i po przemyśleniach popierał Gowina i na niego całe życie głosował miałby zmienić landię i poglądy? Ależ on właśnie niczego nie zmienił!
Proszę mnie nie rozśmieszać. W tym kraju już żadnych uczciwych wyborów nie będzie. Co najmniej przez najbliższe 25 lat.
Są dwie Polski: tolerancji i wolnosci oraz nienawiści i przemocy.
Te wybory bardzo jasno określiły gdzie przebiega barykada.
...pytanie tylko, kto się zabarykadował?
a może chodziło o granicę?
Te wybory bardzo jasno określiły których jest więcej...
...powinno być divisa, nie divida, sorki za babola.
Aaa! no rzeczywiście. Umknęło by nam to. Tamże.
Gdzie jest Juliusz Cezar wtedy kiedy jest naprawdę potrzebny? ;)
Rzuca kościami...
Bardzo sluszna uwaga.
Na tym polega odwieczna już różnica między lewicą a prawicą, niestety. Ci, którzy nie widzą potrzeby wtrącania się innym do życia, kontra frustraci z żądzą władzy i dyktowania innym, jak żyć
Dokładnie. Dlatego niebywale śmieszą mnie określenia typu "prawica wolnościowa". Przecież to oksymoron! :D
W punkt.
Fakt, obecnie wstyd być Polakiem.
Polska A - ze stolicą w Lesznie.
Polska B - ze stolicą w Końskiem.
Autonomiczny Dystrykt Warszawa - pod egidą ONZ (tymczasowo).
Wolne Miasto Gdańsk.
Szybkie Miasto Gdynia (przepraszam mój kochany Gdańsk, taki żart, musiałem).
Podlasie i okolice - strefa kwarantanny (nie, bynajmniej nie od korona-wirusa, przepraszam kochanych wyborców Rafała).
"Polska A, Polsce B każe się całować w D" - Boy Żeleński, chyba, bo mnie pamięć zawodzi. Pozdrawiam...
Mam nadzieję, że to humorystyczny wpis, bo potraktowanie go poważnie, byłoby dowodem na sukces kaczyńskiego. Któż jak nie on jest mistrzem tworzenia podziałów w narodzie? Jak będziemy tworzyć podziały a nie je zasypywać, to nigdy tu nie będzie dobrze. Po podziale Polski dwa nowe państwa będą poza Unią i nikt żadnego z tych państw do Unii nie przyjmie, choćby dlatego, że nie będzie między nimi pokoju a kraje skonfliktowane z sąsiadami Unii potrzebne nie są.
:)
Sztaudynger, ale świetne i tak.
Pozdr.
Nie, nie humorystyczny. To na serio:)