Rząd coraz bardziej dzieli społeczeństwo. Najpierw wrogiem byli sędziowie. Wydano 8 milionów na billboardy w kampanii „Sprawiedliwe sądy”, żeby zohydzić sędziów. Dowiedzieliśmy się z nich, że sędziowie to złodzieje, oszuści, kasta, która nie podobała się PiS. Trzeba było zreformować sądy.
Ale to nie koniec. Premier Mateusz Morawiecki postanowił złożyć donos na Polskę w Nowym Jorku. Mówił o polskich sędziach, że są skorumpowani, niewydajni, porównał ich do kolaborantów z czasów Vichy. To niebywałe, że doczekaliśmy takiego premiera, który nie ma żadnych hamulców.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Poza tym oni są absolutnie niewiarygodni!
obietnica przedwyborcza - rzecz święta!!
Kaczyński i PiS pod rękę z klerem pod wodzą Rydzyka cofnęli Polskę do XVIII wieku, do czasów przed Oświeceniem. Taki kraj nie ma racji bytu w nowoczesnym świecie XXI wieku, opartym na przestrzeganiu zasady równości ludzi, praworządności, praw człowieka, w tym mniejszości, nauce, wiedzy, rozumie i współpracy. Upadek jest kwestią czasu. Sądzę, że nastąpi bardzo szybko, jeśli PiS wygra znowu wybory w październiku.
Hasło "Polska w ruinie" zobowiązuje
to po prosu wszystko tłumaczy!
Zaiste godni siebie...
Żreć szybciej bo się ściemnia.
wspartego przez petroruble!!
Tak istotnie się stało, że mająca 38% poparcia antyeuropejska i antydemokratyczna mniejszość przejęła pełnię władzy w państwie, gdu więcej głosów zdobyły partie demokratyczne. Poza oderwaniem od koryta i rozliczeniem PiSu, w ramach porządków, trzeba będzie wyrzucić na śmietnik obecną ordynację wyborczą, która nam zafundowała 4 lata koszmaru podłej zmiany i codziennego patrzenia na tych nikczemników.
Współpracownik SB TW Lucjan zachwycony TW Balbiną bardziej niż Kiszczakiem :)))
PIS jako partia faszystowska długo nie pociągnie.
To musi sie skończyć delegalizacja, tak jak zdelegalizowano PZPR.
I mamy piękną ustawę emerytalną, wymyślona dla siebie przez PIS ..
Tylko stosować !!
Kiedy PiS już odda władzę, będzie można z czystym sumieniem pokazać czarnym, gdzie ich miejsce. Bowiem demokratyczne państwo prawa ani żadna normalna siła polityczna nie będzie już miała żadnych długów wdzięczności, jak w latach 90'tych. KK już sobie ten dług odliczył i spieniężył z supernawiązką.
No to teraz państwo mu tę supernawiązkę odliczy, w pieniądzach, wpływach, władzy i czymkolwiek innym.
Zbliża się czas, żeby KK spłacił wobec nas swoje winy i długi.
Wystarczy, żeby Nowe Państwo zaczęło stosować odpowiednie zapisy Konstytucji. Nic więcej.
Nie wystarczy.
Trzeba jeszcze rozliczyć stosowanie zapisów Konstytucji w przeszłości.
Kluczem są pieniądze: i te z budżetu na różne religijne bzdety, i te przekazane w formie majątków przez Komisję Majątkową - przydałaby się nowa komisja albo odpowiednio wysoki podatek, żeby sami oddali. Bez miliardów od razu staną się ewangeliczni, apolityczni i empatyczni.
Ależ PO będzie dziękować na klęczkach kościelnym
Właśnie napisałem, że wcale niekoniecznie.
Ile można całować upierścienioną łapę, która cię leje po pysku?
A politycy są pragmatyczni (z wyjątkiem głupków, ale ich znajdziesz raczej w PiS), szala się przechyla, nie postawią na kk, bo coraz wyraźniej im to zaszkodzi.
Trzeba nam "napoleona", ktory dokona sekularyzacji dobr koscielnych. Powinny wrococ do panstwa, bo kosciol ich nie obrabia lecz kuoczy nimi.
"Zbliża się czas, żeby KK spłacił wobec nas swoje winy"
Na początek rozliczenie w złotówkach z pedofilii.
Potem religia poza szkolą
i czytanie ewangelii ze zrozumieniem dla biskupów,
zakończone egzaminem państwowym pod rygorem zdjęcia z urzędu.
Po nich choćby potop!
Czy nauczyciele głosowali na PiS? Jasne, jak wszyscy, choć może mniej licznie, niż ludzie ponad siedemdziesiątkę czy bez wykształcenia, czyli generalnie ci, którzy mniej rozumieją z rzeczywistości. Ale głosowali. I zderzyli się z naczelną zasadą państwa PiS: ten, kogo okoliczności postawią przeciwko PiS-owi, zostanie zlekceważony, a jak się postawi - zmiażdżony. Czy będzie to ktoś, kogo państwo chce oskubać, czy ktoś, kto ma jakiś spór z kimś w pisie ustawionym, czy cała grupa zawodowa, która nie ma za co się utrzymać, a od państwa PiS zależy.
Prędzej czy później każdego to czeka, nawet obecnych czynowników. W miarę biednienia dojonego państwa - coraz brutalniej.
To błędna interpretacja. Najważniejsze są cele i intencje. Strajk jest polityczny, gdy organizatorom, uczestnikom, chodzi o zmianę władzy. Nauczycielom, ZNP chodziło jedynie o podwyżkę wynagrodzeń.
W Polsce wszystko jest polityką.
Dwa ostatnie zdania to sedno naszej przyszłości pod tą władzą. Niestety. I niestety ci którzy przed tym przestrzegają są postrzegani jako niepoprawni pesymiści. A już niedługo zdjęcie maski.
Organizatorzy strajku zgodnie z prawem jako cel strajku mogą podać jedynie płace. Co bynajmniej nie znaczy, że tak jest.
Na jakiej podstawie sądzisz, że wszystkim "nauczycielom, ZNP" chodziło jedynie o podwyżkę? Mówili coś jeszcze o godności (nie o godnych zarobkach czy godnym życiu).
A pensje nauczycieli na przykład to w 100% polityka oświatowa.
Gdy zacznie brakować pieniędzy. A w końcu zacznie.
Nie mieli postulatów politycznych, tylko finansowy - jeden. Strajku by nie było, jakby został spełniony.
Nie mylmy pojęć. Polityka to walka o władzę, zmianę ustroju państwa, jego przynależności do bloków państw, itp.
Godność dotyczyła wynagrodzeń, a potem także traktowania strajkujących przez rząd i jego media. To było narastajace ubliżanie, poniżanie, szkalowanie, zastraszanie, wyszydzanie, itp.
I lekceważenie.
I jak tu z tobą dyskutować.
Wróć do przedszkola i bądź łaskaw sprawdzić podstawowe definicje. Naprawdę uważasz, że jak ktoś nie chce zmieniać ustroju, to już nie jest polityka? Zmiana ustroju to raczej rewolucja.
Ok, skoro kiepsko ci idzie przeglądanie netu, masz na dobry początek za wiki, mocno skrótowo, ale może cię zachęcę do nauki czytania, zanim zaczniesz próbować pisać:
"polityka to uzgadnianie zachowań współzależnych społeczeństw o sprzecznych interesach. Jej szersza wykładnia wyjaśnia, iż polityka to działalność polegająca na przezwyciężaniu sprzeczności interesów i uzgadnianiu zachowań współzależnych grup społecznych i wewnątrz nich za pomocą perswazji, manipulacji, przymusu i przemocy, kontestacji, negocjacji i kompromisów, służąca kształtowaniu i ochronie ładu społecznego korzystnego dla tych grup stosownie do siły ich ekonomicznej pozycji i politycznych wpływów"
Za PWN:
"w rozumieniu potocznym" (! masz szansę!) "polityka oznacza: umiejętność sprawowania władzy publicznej; działania rządu; zdolność mobilizowania członków zbiorowości do wspólnego wysiłku na rzecz celów społecznych i zyskiwania ich posłuchu dla decyzji władzy; umiejętność skutecznej realizacji wyznaczonych celów społecznych w podzielonym, zróżnicowanym społeczeństwie"
Dziwne, ale ani słowa o rewolucji ustrojowej. Zupełnie się nie znają, prawda?
Ówczesna zmiana ustroju, ex definitione, była rewolucją, choć bezkrwawą. Bywają takie. Rewolucja:"znacząca zmiana, która zazwyczaj zachodzi w stosunkowo krótkim okresie". Wiara w siebie - piękna rzecz, ale sprawdzaj i nie pisz, co ci się wydaje.
Polityka jest niesamowicie szerokim pojęciem. Pewnie zauważyłeś, że pierwsza z przytoczonych definicji, choć nie dotyczy edukacji literalnie, pasuje do strajku nauczycieli idealnie. "Potoczna" bardziej pasuje do Twojego rozumienia. A to tylko skrótowe skróty. Jakby zdefiniować matematykę w jednym zdaniu. Niby można.
A są jeszcze np. tak zwane polityki sektorowe, w tym polityka edukacyjna czy społeczna. Wszystko, co się działo podczas strajku nauczycieli mieści się w jednej i drugiej. A wykładów nie rób, w takie sytuacji naukowcy wskazują źródło, przyjmując, że rozmówca potrafi je znaleźć i umie czytać. Fajny zwyczaj.
Zgodnie z naszym obecnym prawem można zorganizować jakikolwiek legalny strajk, także polityczny, jedynie o pieniądze. Jak zwykle, wszyscy tego chcieli, a poza tym wielu było przeciw rządowi. Jedni bardziej, inni mniej, inni wcale. Ale z czasem motyw polityczny zaczynał oczywiście dominować, a w momencie, kiedy już wiadomo było, że kaczor nie da, powinni się przecież rozejść od razu. A się nie rozeszli. No to jaki był ten strajk od tego momentu?
Czyli uważasz, że strajk nauczycieli nie był polityczny, bo prawo na taki nie pozwala? No to ja ci logiki pogratuluję.
Sam Okrągły Stół nie był żadną rewolucją. Nawet bezkrwawą. Dyskutuj z panią Szydło, dla której mamy w Polsce milion uchodźców z Ukrainy, albo z biskupami o gender. Żegnam!
Nie pasuje ci przytoczona definicja (nie moja), czy uważasz, że Okrągły Stół nie był "znaczącą zmianą w krótkim czasie"? Rozumiem niedojrzałą frustrację, ale odsyłając do Szydło obrażasz bez dania racji, czym lokujesz się poniżej poziomu podłogi. Rzeczywiście, dyskusji nie będzie. Spadaj.
Przepraszam za porównanie do Szydło i biskupów. Ja po prostu nie znoszę mętliku pojęciowego, który mi się kojarzy z tą wybitną absolwentką UJ (tak jak z innymi absolwentami tej uczelni: Dudą, Ziobro i Piotrowiczem), jak i z wypowiedziami hierarchów kościelnych. Ty chyba jesteś bardzo młody i nie wiesz jak wtedy było. Nie można porozumienia nazywać rewolucją. Radykalne zmiany polityczne w Polsce nastąpiły po wyborach 4 czerwca 1989, które dla wszystkich były zaskoczeniem, bo wszyscy kandydaci dotychczasowej władzy poza jednym przepadli. Ale to nie tak miało wyglądać wtedy. Są setki definicji pojęć, pisanych przez najróżniejszych ludzi. Piszą je przecież także pisowscy profesorowie: Zybertowicz, Krasnodębski, Legutko. Jest dużo śmieciowych opracowań także naukowców. Należy też korzystać z własnego rozumu i wiedzy o świecie, a z tego co piszą inni wybierać to co pozwala lepiej zrozumieć świat. My zwariujemy i nigdy się nie porozumiemy, jak będziemy zmieniać znaczenie słów.
Po Okrągłym Stole miały nastąpić stopniowe zmiany ustroju państwa, demokratyzacja, w nieokreślonej perspektywie wolne wybory, bez zmiany władzy w najbliższej kadencji. Wyniki wyborów 4 czerwca 1989 wywróciły ten plan.