Sprawa skandalicznego zachowania wiceministra sprawiedliwości wobec sędzi została szeroko skomentowana, ale pozostaje kwestia wolności debaty parlamentarnej, czyli powód, dla którego minister-poseł stanął przed sądem.

To, co zrobił wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki wobec sędzi, nie było korzystaniem strony z prawa, ale groźbą kierowaną z pozycji władzy: władzy dyscyplinarnej ministra nad sędziami. A forma, w jakiej się zwracał do sędzi, może być uznana za obrazę sądu.

Zaczęło się tak: w styczniu, podczas uchwalania w Sejmie nowego prawa o prokuraturze, Jaki - tym razem jako poseł - pomówił z mównicy sejmowej posła PO Roberta Kropiwnickiego o to, że w mieszkaniu, które komuś wynajął, jest agencja towarzyska i sąsiedzi się skarżą, a prokuratura nie reaguje, bo się boi posła. Jak potem ustalili dziennikarze, prokuratura nic nie robiła, bo nikt sprawy nie zgłaszał.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Rozwiązanie brytyjskie może mieć zastosowanie przy brytyjskiej kulturze parlamentarnej. W Polsce, gdzie marszałek Kuchciński dowolnie stosuje kary wobec posłów opozycji, za to posłów rządzącej partii nie obowiązują żadne zasady nie ma to większego sensu. Po drugie Trybunał Sprawiedliwości też nie jest jakąś wyrocznią, z której wyrokami nie można polemizować. Wyroki sądów trzeba szanować, prawomocne orzeczenia wykonywać, ale można się z nimi nie zgadzać. I w dzisiejszych demokratycznych państwach immunitet jest trochę przeżytkiem i równie dobrze można uznać, że TS stanął nie po stronie wolności debaty parlamentarnej, ale po stronie bezkarnego naruszania dóbr osobistych osób trzecich. A tego nie powinno być. Immunitet miał w dawnych czasach chronić posła przez zemstą panującego, od którego w praktyce zależne były sądy. Dzisiaj sądy są niezawisłe i nie ma potrzeby nadmiernie chronić posłów przed mandatami czy odpowiedzialnością za własne słowa. Dylemat, jakiego użyła Pani Redaktor jest trochę fałszywy " to co, jeśli poseł w ostrych słowach wypowie się np. o tym, jak urzędujący minister sprawuje swoją funkcję?"- co innego ostra nawet krytyka sprawujących rządy, a co innego ataki ad personam oparte na nieprawdziwych informacjach. Można ministra, posła nazwać w debacie durniem- to niekulturalne, ale dopuszczalne i to jest tylko ocena. Ale nazwanie kogoś złodziejem czy sutenerem nie jest już tylko kwestią oceny, ale faktów. I każdemu wolno się bronić. I na marginesie sądy zgodnie z polskim prawem stosują Konstytucję w swych orzeczeniach wprost, więc tak - chcemy żeby sądy interpretowały konstytucję :)
    już oceniałe(a)ś
    6
    6