Jeśli ktoś tego nie rozumiał, to dziś ma kolejną okazję, by pojąć, na czym polega ten fenomen. To wyjaśnienie podsuwa Sławomir Cenckiewicz, który na celownik wziął nieślubnego, nieżyjącego, rzekomego syna Wałęsy.
Cenckiewicz, historyk wymieniany wśród kandydatów na szefa IPN, obecnie dyrektor Centralnego Archiwum Wojskowego (za pierwszego rządu PiS z Antonim Macierewiczem likwidował WSI), oskarżał Wałęsę o to, że z SB współpracował jeszcze przed tragicznymi wydarzeniami w 1970 r. Po przeczytaniu akt z szafy Kiszczaka wycofał się z tego. Nadal jednak twierdzi, że Wałęsa nie wyzwolił się ze szponów SB także po 1976 r., choć archiwa służb mówią coś zupełnie innego.
Wszystkie komentarze