Słusznie można wykpiwać pisarza odkrywającego pierwszy raz jakiś wyświechtany motyw, jakby odkrywał Amerykę; ale fani kręcą też nosem na łamanie reguł. William Gibson nazwał kiedyś prozę gatunkową rodzajem kontraktu z czytelnikiem. Nie przepadamy, kiedy zawartość różni się od napisu na puszce.
Marek Krajewski, doceniony i popularny autor kryminałów retro, postanowił uraczyć nas „cyberkryminałem". Jak pisarz zanurzony w historii da sobie radę z pisaniem o przyszłości? To przecież wymusza zupełnie inny rodzaj myślenia o świecie. Komuś, kto potrafi zrozumieć i odtworzyć sposób myślenia człowieka sprzed stu lat, niekoniecznie pójdzie tak łatwo z tym, który ledwo się urodził.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Każdy ma prawo do swoich poglądów. Byle nie robił krzywdy innym;)
Przecież dla każdego, kto dużo czytał Krajewskiego musiało być jasne, że to prawicowy dziaders.
Sam kupiłem JEDNĄ książkę z cyklu cośtam cośtam w Breslau - i prędko odłożyłem na półkę na święty nigdy. Nie tylko zaczynała się pretensjonalnym bombastycznym opisem i wynurzeniami "kiedyś to było" (klasyka polskiej prawicowej tfurczości), to jeszcze były tam jasne błędy merytoryczne, typowy research Ziemkiewiczowski.
Ja nie wiem dlaczego ten gość jest kupowany i czemu łykają to ludzie wykształceni i z jakimś ogarnięciem - najwyraźniej umiejętność krytycznej lektury jest w Polsce rzadka.
Dlatego odkrycie MRW mnie nie dziwi, raczej dziwię się, że Jego to dziwi... :)
Czego można się spodziewać po człowieku, który pisze "murzyn" bez wykropkowania...?
Przecież to już było widać od dawna. Początek dobry - kiedy pisał o Mocku. Potem Popławski, który ewoluował wraz z autorem tak bardzo w prawo, że stawał się niestrawny. A wisienką na torcie było odebranie medalu od Dudy.
Co z poglądami, których istotą jest skrzywdzenie innego?
Też kiedyś kupiłam jedną książkę p. Krajewskiego i nie doczytałam.
Konserwatystą może sobie być, bo to po prostu defekt intelektualny - być może genetyczny. Natomiast niewybaczalne jest to, że jest pisowcem.
Też tak uważam , konserw.atyzm nie ma nic wspólnego z pisizmem
nie milczał, był przecież w komitecie popierającym Kaczyńskiego
Ja przestałam czytać Krajewskiego, jak Mock pobił żonę.
Zetknęłam się z typem, oczywiście z Krajewskim, nie Mockiem, niebywały narcyz, zarozumiały i zadowolony z siebie, jak to prawaczki.
Nie znam tego gościa i co tam do tej pory napisał ale znam kilku pisarzy SF i fantasy którzy są strasznie prawicowi i ksenofobiczni w swoich poglądach. Czytam ich gdy mi się ich książki podobają ale nie płacę za to. Taka kara za chamstwo takiego Ziemkiewicza. Książki kupuje ale nie wszystkich
Nie znam tego gościa i co tam do tej pory napisał ale znam kilku pisarzy SF i fantasy którzy są strasznie prawicowi i ksenofobiczni w swoich poglądach. Czytam ich gdy mi się ich książki podobają ale nie płacę za to. Taka kara za chamstwo takiego Ziemkiewicza. Książki kupuje ale nie wszystkich
Natomiast twierdzenie, że słowo murzyn w polskim kontekście historyczno-kulturowym jest rasistowskie to przejaw zidiocenia nowej lewicy, który przyczynia się do tego, że na Zachodzie i w Polsce do władzy dochodzą pachołki putina.
O co chodzi z tym kontekstem historyczno-kulturowym?
To, że "Polska to nie Stany" a język polski to nie język angielski.
Niestety nasza nowa turbolewica ma głęboki kompleks kolonialny - bardzo chciałaby mieszkać w Hollywood lub na Manhattanie i udaje, że składa się z wielkomiejskich liberalnych Amerykanów z najbardziej liberalnych campusów wybrzeża.
To jest jednocześnie smutne i zabawne gdy dorośli ludzie wstydzą się tej Polski tak bardzo że udają, że żyją problemami centrum i że wszyscy jesteśmy nowojorczykami. I usiłują odtwarzać te same problemy, toczyć święte wojny o n-word i blackface, które są w Polsce bez sensu, robić oburze i kalki językowe BO TAK ROBIĄ CI NASI W KALIFORNII. :D
To jest typowy skutek kolonializmu i jak w kolonialiźmie to oni - skolonizowane ofiary - są do bólu kolonialni.
Im się wydaje, że są lewicowi LOL.
W Polsce nie mieliśmy czarnych niewolników, wychowałam się ze słowem "murzyn" jako neutralnym określeniem człowieka "bezpośrednio" z Afryki.
O to, że słowo "Murzyn" nigdy nie miało w języku polskim negatywnego kontekstu, a w każdym razie nie bardziej niż nazwa jakiejkolwiek narodowości lub rasy; zresztą do dziś jak już koniecznie jakiś cham chciał ciemnoskórą osobę obrazić, to przecież nie wyzywa jej per: "Ty Murzynie!" tylko używa zupełnie innych i dobrze znanych epitetów. Sytuacja ta jest zupełnie niezrozumiała dla ludzi z kręgu anglojęzycznego, w którym nie było przez długie wieki neutralnych określeń na Murzynów, więc w dobie poprawności politycznej trzeba było je na nowo wymyślić, a starych obraźliwych zakazać. A ponieważ nasi rodzimi akolici trendu "woke" swoje poglądy i matryce postępowania w 100% importują z tzw. Zachodu, przeto musieli rzucić się na bogom ducha winnego "Murzyna" i najpierw ogłosić, że skoro tak zawsze mówiono, to musi być obraźliwy, a następnie po wystawieniu tego chochoła bohatersko zacząć go zwalczać. Podobny manewr odbywa się obecnie z Indianami, których na siłę przerabia się na jakichś tajemniczych "rdzennych", co jest jeszcze o tyle bardziej idiotyczne, że słowo "Indianin" - znów w przeciwieństwie do USA, czy Kanady - w Polsce i w Europie nigdy nie było obraźliwe, a wręcz przeciwnie, zawsze miało dość jednoznacznie pozytywne konotacje.
Uwaga, poleję ironią i sarkazmem.
Nasz kod historyczno-kulturowy kojarzy słowo murzyn z murzynkiem bambo, czy Kalim, co "ukraść krowa". Nigdy dzielny naród polski nie skalał się kolonializmem (bo bo Wołyń i Podole, to były pustki które cywilizowali dziady i ojce nasze. Kto tego nie wie, jest "100 lat za murzynami". W mrokach żyje, jak w "d... u murzyna".
Także murzyn jest w związku z powyższym określeniem zupełnie obojętnym i nie niesie ze sobą żadnych pejoratywnych konotacji. Rugowanie go z języka, to przyciągnie Putina..
Coś tam było jeszcze o zidioceniu w wypowiedzi przedmówcy? Pozostawiam ocenie myślących.
<<< Nigdy dzielny naród polski nie skalał się kolonializmem >>>
Skalał się, acz na nieporównanie mniejszą skalę niż ogromna większość państw tzw. Zachodu. Przy czym gdy tamte państwa przeżywały okres największego rozkwitu kolonializmu, Polska sama była kolonią
<<< (bo bo Wołyń i Podole, to były pustki które cywilizowali dziady i ojce nasze >>>
Wołyń i Podole to nie były pustki, a Polska nigdy ich jakoś specjalnie nie "kolonizowała" (chyba że liczyć tu krótki i na niewielką stosunkowo skalę epizod z tzw. osadnictwem wojskowym w okresie międzywojennym). Co łatwo poznać po tym, że 1mo ziemie te nie zostały przez Polskę podbite, a przyłączone dobrowolnie, 2do ludność tamtych ziem miała identyczne prawa i obowiązki jak odpowiadająca im stanem ludność reszty Rzeczypospolitej, 3to zimie owe nie były wyzyskiwane ekonomicznie bardziej ani w odmienny sposób niż inne ziemie Rzeczypospolitej.
wiedziałem, że znajdzie się ktoś kto nie zrozumie pierwszego zdania :-)
Na szczęście mnie to ominęło ;-P
Musiałaby to być ironia i sarkazm i a nie klepanie tyleż wyświechtanych co niespecjalnie sensownych komunałów świetnie ilustrujących za to tezę postawioną w poście aegis_of_heart
Sto lat za Murzynami, znaleźć sobie Murzyna, jak u Murzyna w chacie. No pełna inkluzywność i brak konotacji negatywnych.
A jak już jesteśmy przy kolonializmie, to za Leszczyńskim wspomnę o kolonializmie wewnętrznym i niewolnictwie chłopów. Którzy, jak wiadomo do dziś cieszą się pozbawionymi negatywnych konotacji określeniami typu wieśniak, cham, rolnik, itp.
Takie określenia funkcjonują w przypadku niemal każdej nacji, np. szwaby, żabojady, kacapy itp. Na nas też szereg narodów ma różne powiedzonka. Może niezbyt to eleganckie, ale z rasizmem nie ma to nic wspólnego
KOLONIALIZM = polityka niektórych państw polegająca na podporządkowywaniu sobie państw słabo rozwiniętych jako kolonii. (SJP PWN)
KOLONIALIZM = polityka państw dobrze rozwiniętych gospodarczo i silnych militarnie, polegająca na uzależnieniu od siebie terenów zagranicznych, krajów słabo rozwiniętych, o niskim poziomie cywilizacji, lecz zasobnych w surowce lub ważnych ze względów strategicznych. (sieciowy SJP)
Tym samym, określenie "kolonializm wewnętrzny" jest takim samym oksymoronem jak np. pamiętny "eksport wewnętrzny" z czasów PRL ;-)
no to proszę przeczytaj sobie ze zrozumieniem "Murzynka Bambo" albo nawet "W pustyni i w puszczy" i pomyśl jaką funkcję pełni tam to słowo. Poza tym kilka miesięcy temu ukazał się w wyborczej wywiad z osobą czarnoskórą urodzoną w Polsce która powiedziała, że czyje się bardzo niekomfortowo nazywana tym słowem, i raczej ludzie mówiąc o niej per "ty Murzynko" nie brzmią równościowo, ale tak jakby chcieli podkreślić jej inność, a nawet gorszość.
No to konkretnie co jest takiego obraźliwego w "Murzynku Bambo" czas start.
Śledzę pańskie artykułu od dość długiego czasy, głównie w Polityce.
I długo czytałem te artykuły z ogromną przyjemnością, trafił Pan nawet do bardzo wąskiego grona moich ulubionych autorów w tym tygodniku.
I teraz skorzystam z okazji, bo w Polityce (a przynajmniej w aplikacji, z której głównie korzystam) nie ma możliwości komentowania.
Od jakiegoś czasu, roku mniej więcej, staje się jasne (że tak nawiążę do inne komentarza pod tym artykułem), co wcześniej tylko przypuszczałem.
W pewnym momencie Pańskie artykuły i recenzje, które w ciekawy i dość obiektywny prezentowały nowe wydarzenia w ogólnie pojętej kulturze, wzbudzały ciekawość i zachęcały do samodzielnego zapoznana się z nimi, zmieniły się.
Zmieniły się, bo straciły swój otwarty i stosunkowo obiektywny charakter.
Stały się za to emanacją pewnej ideologii, skupiły się na ocenie poprawności i czy coś jest wystarczająco "lewicowe" i "poprawne".
Wcześniej dzięki pańskim artykułom miałem poznałem bardzo ciekawe obszary kultury, na które może sam bym nie natrafił, albo nie zainteresował się nimi.
Niestety, widzę, że to już się skończyło.
Był Pan ciekawym dziennikarzem, który poprzez ciekawe teksty, odmienne niż u innych dziennikarzy zajmujących się kulturą (zwłaszcza w Polityce), stanowił dla mnie ważną cześć kontaktu ze współczesną kulturą.
A teraz, z każdym publikowanym artykułem, staje się Pan po prostu kolejnym media workerem, piszącym zgodnie i po linii, idącym z falą. Jednym z wielu na tych łamach. Czy coś jest rasistowskie albo nazbyt prawicowe, czy coś jest wystarczające gender i postępowe, czy opisywany temat nie urazi lewicowej wrażliwości i będzie wystarczająco feministyczny? Od kilku miesięcy to są główne motyw pańskich tekstów. Do tego sprowadza się współczesna kultura?
"I teraz skorzystam z okazji, bo w Polityce (a przynajmniej w aplikacji, z której głównie korzystam) nie ma możliwości komentowania."
No właśnie. Przyłapałem się że wyborcza podnosi mi ciśnienie a Polityka nie. Postanowienie noworoczne muszę zrobić.
A ja z kolei z przyjemnością czytam teksty pana Wiśniewskiego. Świeże i ciekawe, a Autor nie boi się pisać co mu leży na wątrobie. Oby tak dalej.
Ależ oczywiście, pochwalam pełną wolność wypowiedzi, tym bardziej że w przypadku pana Wiśniewskiego, jest to jego zawód i (zapewne) źródło utrzymania. Życzę mu wszystkiego dobrego w jego dalszym dziennikarskim życiu. Popieram pełną wolność wypowiedzi ze wszelkimi jej konsekwencjami.
Mam jedynie pewien żal (a raczej smutek), że autor, który długo był twórcą ciekawych i wyrazistych artykułów na temat kultury, teraz mości się w dość licznym szeregu producentów poprawnego kontentu; ot kolejny media worker i kolejny artykuł na temat: kogo tym razem jakiś twórca uraził albo mógł urazić, dlaczego dane dzieło jest niewystarczająco inkluzwne/genderowe albo zbyt prawicowe. Tylko tyle i aż tyle.
Miłego czytania życzę!
Bardzo dziękuję za miłe słowa, ale nie zauważyłem jakiejś szczególnej ewolucji w moich tekstach. Biografia Hayao Miyazakiego byłaby niekompletna bez wspomnienia o jego działalności związkowej, artykuł o cyfrowym życiu po śmierci nie obejdzie się bez krytyki (czy zwrócenia uwagi) na kapitalistów próbujących wykorzystać żałobę. Obawiam się, że padł pan zwyczajnie ofiarą algorytmów -- zauważałem, że teksty takie jak "Historia sushi" albo wywiad z mistrzynią Ikebany nie robią furory na Facebooku, w przeciwieństwie do wywiadu z feministyczną pisarką czy komentarza na temat rasizmu. I tak się składa, że to poglądy które posiadam od ponad trzydziestu lat i raczej się to nie zmieni. Proszę też zwrócić uwagę, że prawicowy, seksistowski i rasistowski odchył w recenzowanej książce przyjmuję ze spokojem, bo nie spodziewam się wiele po pewnej formacji intelektualnej. Natomiast stanowczo protestuję przeciwko lenistwu umysłowemu, chodzeniu na skróty i na łatwiznę przy konstruowaniu fantastycznych światów. Jest wielu dobrych prawicowych pisarzy (np. Dukaj, chociaż też go krytykuję za różne prognozy), których za takie rzeczy nie dałoby się skrytykować.
Bardzo dziękuję za bezpośrednią dyskusję i odpowiedź na moje komentarze.
Jeżeli chodzi o algorytmy, to akurat jestem w miarę bezpieczny: zupełnie nie korzystam z mediów społecznościowych. Opieram się całkowicie na mediach oficjalnych, takich jak na przykład Polityka czy Gazeta Wyborcza.
A jeśli chodzi o moje podejście do autorów i ich twórczości: mam podejście, które obecnie chyba jest już dość passe (żeby nie rzec, że wręcz dziaderskie). Skupiam się na samej twórczości, odpuszczam sobie zainteresowanie autorem. Jeżeli książka broni się, to super, ale ważna jest właśnie książka nie autor.
A autorów odpuściłem sobie już dość dawno temu, po odkryciu, że kilku z nich prywatnie to dość obrzydliwe postacie, mimo fenomenalnej wręcz twórczości. Klasycznym przykładem może być tutaj Villon, a współczesnym pan M. Wolski, który kiedyś popełnił dość sporo dobrej fantastyki, a potem było...no różnie.
I jakoś osobliwie często podpada pod to właśnie któryś z obecnych polskich twórców fantastyki. Co nie przeszkadza cieszyć mi się książkami wielu z nich, nawet jeżeli zawierają dość kontrowersyjne treści.
Opisywaną przez Pana książkę pana Krajewskiego odłożyłem "na potem"- byłem nieco zaskoczony, mam wrażenie, że podobnie jak Pan, całkowitą zmianą tematyki, chyba trochę się obawiałem tej całkowitej zmiany anturażu. Jednak teraz zachęcony (sprowokowany?) Pana artykułem bardzo chętnie zapoznam się z nią jak najszybciej.
I to jest chyba dla mnie najważniejsze: nawet jeżeli nie zawsze zgadzam się z twierdzeniami w pańskich tekstach (zwłaszcza w tych z ostatniego okresu), to nadal pobudzają one moją ciekawość. Dlatego czekam na kolejne Pana teksty.
Pozdrawiam.
Moje stanowisko jest dość proste:
1. Sztuka jest polityczna, więc jest to jeden z tematów do rozmowy; zwłaszcza że fikcja wpływa na sposób w jaki budujemy sobie nasze myślenie o rzeczywistości
2. Jeśli ideologia autora wpływa w znaczący sposób na dzieło -- jak w przypadku Krajewskiego, któremu od poglądów sypie się logika świata -- to należy o tym mówić
3. Ohydne zachowania autora w oderwaniu do literatury to już kwestia osobistego smaku; żyjemy w świecie przeładowanym treściami i nie jesteśmy w stanie wszystkiego czytać i oglądać; odrzucanie autorów, których postępowanie nas odrzuca jest jednym ze sposobów na filtrowanie treści. No i przecież nikt niczego do niczego nie zmusza.
Przy czym za używanie słowa "Murzyn" bym się go nie czepiał. To literatura, a nie kółko różańcowe lewicy walczącej. I jak ma napisać niepoprawną politycznie książkę używając poprawnych słów?