W niezmiernie wyświechtanym powiedzonku „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki", sugerującym, że życiowe powtórki są niewykonalne bądź niewarte zachodu, kryje się pewne nieporozumienie. Heraklitowi z Efezu – to temu starogreckiemu filozofowi przyrody przypisuje się ową konstatację – chodziło o rzekę, nie zaś o osobę, która do niej wchodzi. A zatem „nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki", ponieważ to rzeka, wciąż ulegając przemianom, nieustająco traci swoją chwilową charakterystykę.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Myślę, że jednym z kluczowych elementów, które stanowią o sile tej prozy, jest to, że Murakami "stoi w rozkroku" pomiędzy wschodem i zachodem.
Jego książki są na tyle "zachodnie" (co znajduje wyraz m.in. w licznych odwołaniach do muzyki, kina, filozofii) że czytelnik spoza Japonii bez problemu odnajduje się w jego światach. Jednocześnie - są one na tyle "japońskie" (ze wszystkimi tego konsekwencjami) - że ta odmienność usidla czytającego - i nie wypuszcza, aż do ostatniej strony. Sukces autora zdaje się świadczyć o tym, że na jego rodzimym rynku działa to podobnie (oczywiście - "w drugą stronę").
Z cała pewnościa sprawdza się to w moim przypadku - i to nawet przy obiektywnie słabszych pozycjach (np. 1Q84).
Cieszę się, w końcu pojawia się coś nowego - a przy tym dobrego.
***
Na marginesie - zachwyca mnie obsesyjne wyłapywanie przez komentujących najdrobniejszych błędów i literówek autorów.
A jednoczesny brak choćby śladu merytorycznego komentarza? Cud, miód i orzeszki!
"Na marginesie - zachwyca mnie obsesyjne wyłapywanie przez komentujących najdrobniejszych błędów i literówek autorów.
A jednoczesny brak choćby śladu merytorycznego komentarza? Cud, miód i orzeszki!"
Może chodzi o to, żeby zwrócić uwagę na występujące w tekście (a tu nawet w tytule) błędy, żeby redakcja mogła je poprawić, co zresztą nastąpiło (było "od dwóch lat", powinno być "od dwóch dekad"). Skoro w GW zabrakło korekty, to korektę muszą robić czytelnicy. Nad merytorycznością, a zwłaszcza odkrywczością Twojego komentarza nie będę się wyzłośliwiał.
Sam tekst , komentarz, Twoj komentarz tekstu sprawily mi przyjemnosc w czytaniu. A "na marginesie " subtelnie wyrazilo moje nie tak subtelne mysli o korektorach-amatorach . W zarekawkach amatorskich . Chocby nie wiem jak dobrze czy trafnie
cos bylo napisane istotne , ze jest literowka, prosty blad nic nie rujnujacy a jednak pozwalajacy na... no na cud , miod i orzeszki.
Orzeszki? Widzę kilo gwoździ zamiast
"Skoro w GW zabrakło korekty, to korektę muszą robić czytelnicy"
Skoro korektę robią czytelnicy - i to z ogromnym zapałem, ku radości swojej i innych - to po co komu korekta? ;)
Gdy się nad tym głębiej zastanowić - publikację tekstów beż żadnych "chochlików" należałoby uznać za podłość. Czymże innym jest odbieranie bliźniemu (choćby malutkiej) radości? ;)
Co do braku chęci wyzłośliwiania się nad resztą mojego komentarza - ależ nie krępuj się! To taka sama frajda jak przy wytykaniu literówki!
Przecież domagasz się żeby czytelnicy żadnej korekty nie robili. To co? Bez korekty ma zostać?
Owszem... ale dobrym zwyczajem jest wyraźne ostrzeganie przed spojlerami, czego tu zabrakło.
Na szczęście angielskie wydanie ma być w twardej, a że to Knopf, to mam nadzieję, że będzie szyte.
" Chociaż pewnie i tak karty byłyby klejone, nie szyte".
Kiedyś chociaż wewnętrzne marginesy dawali większe i można było książkę czytać po odebraniu od introligatora.
Brak korekty robi swoje.
A czy można przedstawiać inne od oczekiwanych interpretacje tego zdania ?
Wszyscy tak robią, niezależnie od tego, jak fajnie wydawane były wcześniejsze, skrajnym przykładem jest chyba Llosa, a Muza to w ogóle chyba przoduje w żonglowaniu formatami, przykładem choćby Marquez, od przesadnie wysokiego do przesadnie niskiego, przez chwilę miałem na półce pięć jego książek w pięciu różnych formatach (po co więcej niż dwa: standardowy i kieszonkowy?). Albo Noir sur Blanc: najpierw mieli najwyższe ze wszystkich i trzeba było półki w regale projektować głównie pod nich, a teraz poszli w drugą stronę i jako jedyni marnują miejsce. Wcześniej nie pasowali do innych, mniejszych, teraz też nie pasują do innych, większych.
Niektórzy ustawiają na półkach same okładki, jednolita robiąca wrażenie oprawa imitująca skórę, złocone napisy z tytułami itp. itd., tylko zawartości okładek nie ma. Możesz sobie takie zakupić na wymiar żeby pasowało do wystroju salonu. Z tytułami samych arcydzieł, zrobi wrażenie.