Los bohaterów zdeterminowały bieda, brak ojca, homoseksualizm syna i wyzierający z każdego zakamarka rodzinnego i społecznego życia patriarchat. Taki jest "Zły syn" Jarka Skurzyńskiego.

„Poza tym, kiedy umiera matka – wszystko przez jakiś czas jest chuja warte. Grzeczniej? Nie da się, bo wpada się w język, który nie ma nic wspólnego z sytuacją" – wyznaje Jarek Skurzyński, osierocony „zły syn".

W innym miejscu, nawiązując do „Roku magicznego myślenia", w którym Joan Didion opowiadała o śmierci męża i chorobie córki, pisze: „Może jak Didion powinienem poszukać prawidłowego języka i przeczytać poradniki medyczne".

To jedno z ważniejszych wyzwań, przed jakim stają autorzy i autorki literatury, którą od kilku lat na własny użytek nazywam „matkośmiertną". Jak znaleźć adekwatny język opisu doświadczenia straty, który z jednej strony pomoże się z nią uporać, a z drugiej – wiem, zabrzmi to brutalnie – będzie na tyle atrakcyjny, by usprawiedliwić chęć podzielenia się traumą z postronnymi czytelnikami?

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Piękną książkę o swojej matce napisał Marcin Wicha, "Rzeczy, których nie wyrzuciłem".
    już oceniałe(a)ś
    31
    0
    Matki są różne i żałoby po nich są różne.
    @wlada
    Zgadza się, np. "Cieszę się, że moja mama umarła" Jannette McCurdy to zapis walki o niezależność i własne granice
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    kiedy umarła moja matka poczułem ulgę
    @mickromike
    Niech cię to nie gnębi. Tak bywa. Z różnych powodów.
    już oceniałe(a)ś
    9
    1
    @mickromike
    współczuję doświadczeń, czasem tak jest
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    @mickromike
    Moja matka była naprawdę dobrą kobietą, matką, babcią. Żoną może nie idealną. Jednak gdy umarła w wieku 77 lat nagle, nie chorując, w ciągu dwugodzinnej nieobecności meża - pomyślałem: Bóg ją nagrodził nagłą, nie bolesną śmiercią.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @mickromike
    Jestem w tym samym obozie.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @mickromike
    Widocznie coś z tobą nie tak
    już oceniałe(a)ś
    0
    4
    Oprócz wspomnianych już we wcześniejszych postach:
    Zyta Rudzka "Tkanki miękkie",Mira Marcinów "Bezmatek".
    Literatura mierząca się z nieuniknionym.
    już oceniałe(a)ś
    16
    1
    Rozdzierająca jest myśl, że przez jeszcze 20 lat mogę odczuwać Jej brak...
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Rodzice, dzieci, różnie bywa, ale żałoba jest głeboka i czarna.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Bez wulgaryzmów wrzuconych do tytułu się nie da?
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    Obecne pokolenie nie jest nauczone nieuchronnej obecności śmierci. Każdy jest niestety inny i inaczej przeżywa żałobę. Psychoterapeuci na tym żerują.
    W zeszły poniedziałek byłem na pogrzebie osoby lat 55. We wtorek pogrzeb osoby lat 95. Jeśli się z tym nie pogodzę, to co, co się stanie?
    @tghyujki
    "żerują"?
    już oceniałe(a)ś
    0
    0