Z biegiem lat z pisania Szczerka ubywa fantastyki i dziwności, a przybywa wzruszeń. "Wymyślone miasto Lwów" to nie jest szybka książka na czas wojny

Tekst pochodzi z dwumiesięcznika "Książki. Magazyn do Czytania". O czym jeszcze piszemy w wydaniu 5/2022, czytajcie tutaj.

– Umiecie „Katechizm polskiego dziecka"? – zapytał starszy pan. Studenci, zaplątaliśmy się na grób Władysława Bełzy na cmentarzu Łyczakowskim, jakieś 20 lat temu, jesienią. Pan, nie czekając na odpowiedź, przeszedł do rzeczy: – Kto ty jesteś? Jaki znak twój? Gdzie ty mieszkasz?

Dziwna sytuacja, ale nie we Lwowie. Tam zero zdziwienia. Tyleż – gdyby okazało się, że starzy Polacy dyżurują gdzieś w zaroślach przy grobach patriotów. Pozwalam sobie na te dywagacje, bo i Ziemowit Szczerek w nowej, nie pierwszej swojej ukraińskiej książce (Paszport „Polityki" i nominacja do Nike za „Przyjdzie Mordor i nas zje"; finał Nike z „Tatuażem z tryzubem") sobie pozwala. Lubi się pośmiać ze starych Polaków i lubi powzruszać się ich troską o język i tożsamość. Tak i nie. Nie i tak. Nazwałbym to jego firmowym daniem, a raczej firmowym sposobem spożywania rzeczywistości.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze