Bliskie mi są sztuki wyzwolone, toteż postrzegam życie jako opowieść. Każdy rodzi się w jakiejś rodzinie. Życie płynie, znajdujemy coś, co zaczynamy kochać i w co się angażujemy – powołanie, małżonka, społeczność.
Czasami zdarzają się niepowodzenia i cierpienie, lecz robimy, co w naszej mocy, aby uczyć się z własnych porażek i obrastać w mądrość, życzliwość i wdzięk – z nadzieją, że koniec końców obejrzymy się i spostrzeżemy, że wykształciliśmy głębokie więzi z innymi i przysłużyliśmy się jakiejś większej sprawie.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ano właśnie. A bardzo fajnie być czarną owcą. I serio to piszę. Ja wszędzie jestem. W rodzinie (bo na kocią łapę 27rok i kościoła nie lubię) i w społeczeństwie bo mam gdzieś statusy i co ktoś tam o mnie myśli.