Wawrzyniec nie wierzy w przypadek. Mógłby przysiąc, że chwilę przed zejściem lawiny usłyszał dziwny dźwięk, jakby wybuch. Im bardziej próbuje udowodnić, że ma rację, tym bardziej sprawia wrażenie obłąkanego.

Tekst pochodzi z dwumiesięcznika "Książki. Magazyn do Czytania". O czym jeszcze piszemy w wydaniu 6/2021 czytajcie tutaj.

Zaczęło wiać tak koło północy. Nikt o zdrowych zmysłach nie wychodzi w góry w marcu, gdy ciepły halny sprawia, że śnieg wilgotnieje, staje się coraz cięższy i w każdej chwili zmrożony jęzor lawiny ważący dziesiątki, nawet tysiące ton może zejść z gór. I przysypać.

Nikt o w miarę zdrowych zmysłach, odrobinie wyobraźni i doświadczenia w górskich wędrówkach nie opuszcza schroniska przy takiej pogodzie. Wie, że wyjście na szlak to igranie ze śmiercią. Wawrzyniec jest przekonany, że kto jak kto, ale Agnieszka i Piotr Markowscy – nie tylko zakopiańscy celebryci, ale też wytrawni tatrzańscy wędrownicy – musieli mieć świadomość niebezpieczeństwa. Po cholerę więc rankiem ruszyli szlakiem na Szpiglasową? No właśnie...

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze