W tej powieści spotykają się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość oraz woda, ziemia i kosmos.
"Ów Saturnaliów luz i groove asfaltom szedł do głów. Na brylantynie łapiąc ślizg, rozczochrywali sobie fryzz. Ten sound miał taki soul i swing, że jak huragan zrywał dywan ciał, ciął jak konopny bicz" – to nie książka, to symfonia!
Ale nie żadne tam Beethoveny czy Mozarty, bo "Afrykańskie korzenie UFO" to literacka muzyka grająca od duszącej się pod muchą klasyki tak daleko, jak tylko można to sobie wyobrazić. Więc jeśli już podczas lektury przygrywa nam w głowie jakaś orkiestra, to tylko słynna Sun Ra Arkestra, której lider głosił, że przybył z Saturna, wzmocniona do tego siłami ojca free jazzu Ornette'a Colemana, dzisiejszej gwiazdy tożsamościowego czarnego jazzu Shabaki Hutchingsa i całą masą odjechanych ostrych oraz hiperkreatywnych czarnych artystów słowa, od hiphopowego duetu Shabazz Palaces po poetkę, peformerkę i aktywistkę Moor Mother.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze