Dziecku z roku 1918
Siedliśmy razem na kozioł
i dziadek, biorąc w garść wodze,
rzekł: „Tylko pamiętaj: wypada
pozdrawiać spotkanych po drodze”.
Wóz zrównał się z pieszym. Dziadek
dotknął batem ronda, skinął głową.
„Pochwalony. Ładny dzień dzisiaj”.
Powtórzyłam głośno słowo w słowo.
Szedł znajomy chłopiec, z dużą wroną,
oswojoną, uczepioną ramienia.
„Jak dorośniesz, każdego pytaj,
czy nie potrzebuje podwiezienia”,
rzekł mój dziadek. Willy wspiął się na kozioł
i siadł obok nas, ale wrona
z czarnym „Kraa!” odleciała. Co będzie,
gdy się zgubi? Byłam zmartwiona.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze