Bohater "Cieśnin" czuwa w nocnych pociągach, bezsenny przewraca się w obcych łóżkach, gorączkuje, a równocześnie snuje opowieść o ludziach z przymusem wędrowania, jak gazownik z Bordeaux Albert Dadas, który nieświadomie pokonywał pieszo kilkaset kilometrów. W XIX wieku podobnych łazików uważano za obłąkanych, opisywano - co traktowano jak okazję do zdobycia medycznej sławy - i brutalnie "leczono".

W swej nowej książce, wymagającej uważnej i prowadzonej w skupieniu lektury, Wojciech Nowicki pisze między innymi o ludziach, którzy zapadli na dromomanię, zwaną też poriomanią. Odczuwali potrzebę, a w zasadzie popęd do bezustannej podróży, do ciągłego bycia w ruchu, wędrówek przed siebie, bez świadomości celu. Coś kazało im wstać, wyjść, nie zatrzymywać się. Jak Jeanowi-Albertowi Dadasowi, gazownikowi z Bordeaux, pierwszemu znanemu człowiekowi cierpiącemu na tę przypadłość, która - jak wierzono - była efektem wypadku z dzieciństwa. 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze