Mniej więcej wiemy już, jak pisać biografie. Jak zmieniać chaos faktów w trzymającą w napięciu opowieść. Jak obracać życiorysy wokół mocnych tez. Jak ze śmierci zrobić symboliczne grand finale.
Tadeusz Gajcy (1922-44) świetnie nadaje się na takie odświeżające potraktowanie. Poetycki meteor uznawany przez Miłosza i Herberta za najzdolniejszego z Kolumbów, poetów, których wkroczenie w dorosłość zbiegło się z wybuchem II wojny. Gajcy nie tylko żył i pisał w przeczuciu własnej śmierci, ale wręcz sam ją przywoływał. Nic dziwnego, że przyszła, kiedy na własne życzenie udawał się na pierwszą linię powstania warszawskiego, chociaż mógł na jego zapleczu zajmować się propagandą. Zginął na jednej z najbardziej krwawo bronionych placówek powstania przy ul. Przejazd (dziś Andersa) obok przyjaciela i poety Zdzisława Stroińskiego.
Wszystkie komentarze