Słabe państwa niegdyś były nieszczęściem swoich obywateli, dziś stały się przekleństwem całego świata - tak Francis Fukuyama zaczyna swą nową książkę ?Budowanie państwa?. Jego zdaniem my, bogaci, musimy te państwa ulepszać. Ale jeszcze nie wiemy, jak to robić

Fukuyama, autor słynnej tezy o końcu historii, który miał nastąpić wraz z upadkiem bloku sowieckiego, dziś ogłasza nam nadejście nowych, ciekawych czasów. Oto, powiada, po zakończeniu zimnej wojny pojawiło się nowe globalne wyzwanie - problem słabych państw.

Nieudolność rządów afrykańskich doprowadziła do eksplozji AIDS. Słaba Jugosławia pogrążyła się w wojnie domowej. Słabe państwa Ameryki Łacińskiej są rajem dla narkotykowych baronów. Ze słabych (a więc niestabilnych i biednych) państw płynie na Zachód wielka fala imigrantów, których asymilacja nastręcza poważnych problemów (jak arabskie getta na obrzeżach francuskich miast). Szczególnie groźne są słabe państwa ze złożami surowców (jak Irak) - ich problemy natychmiast odbijają się na światowej gospodarce.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze