Co oglądać i czytać, czego słuchać? Podpowiadamy i inspirujemy. Zapisz się na nasz kulturalny newsletter.
Monika Brodka: Jeszcze nie. Chciałam się wybrać, ale w pierwszym tygodniu raczej się nie da wbić do kina, więc poczekam, aż wszyscy zobaczą.
- Na maksa! Nawet ostatnio zrobiłam sobie weekendzik z czterema "Bondami" z rzędu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Tym, którzy mają fanów, nie instafollowerów?
Może i zgoda, ale... za tą "naszą" i trochę starszą epoką tęskni się dziś trochę nostalgicznie i przesadnie. Kiedyś byłem na takim "stand-upie" Henry'ego Rollinsa, na którym bardzo barwnie opowiadał o scenicznych zdarzeniach z czasów Black Flag. Oprócz scenicznych nokautów, których doświadczył osobiście (wraz z natychmiastowymi okrzykami "keep plaaaaying!", gdy tylko się ocknął), streścił też w wyrazisty sposób, jak dwumetrowy męski kloc w wielkim płaszczu i wojskowych butach przykrył całym swoim cielskiem na posadzce nastoletnią dziewczynę po jednym z takich skoków. Każdy się wówczas zastanawiał, czy kloc się sam nie uszkodził, no i oczywiście - co się stanie, kiedy się kloca podniesie, czy nie zobaczymy jednej wielkiej czerwonej plamy. Obeszło się bez tragedii wówczas, ale polecam te barwne opisy Rollinsa wszystkim tym, którzy chcieliby, by stage diving czy nawet moshing był "taki piękny jak kiedyś". No, okej, Black Flag i takie koncerty to może i ekstrema, ale... times they are a-changin'.
Może za jakiś czas przyjdzie jakiś koncertowy renesans bezsmartfonowy, ale też możliwe, że to załatwi jakiś produkt cyfrowy w stylu specjalnego smartwatcha ;). Może będzie łatwiej złapać wtedy lecącego Matę.
Wątpię, że będzie łatwiej. Większość ludzi nie mających styczności z muzyką rockową nie będzie wiedziało co to jest diving, stage diving czy nawet pogo. Zresztą juz teraz tak jest. Niedawno oglądałęm na YT fragment koncertu Maneskin. Średnia wieku publiczności chyba poniżej 18 lat. Większość z telefonami w ręku. W pewnym momencie wokalista prosi aby publiczność na środku rozeszłą się robiąc duża "przerwę". Chce zrobić tzw ścianę smierci. Z planów nic nie wyszło. Publiczność kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi :)
Bonusowa lekcja angielskiego: akurat tak zwane "singular they" jest w angielskim całkiem starym bytem i było od dawna używane jako neutralny sposób mówienia o kimś bez precyzowania płci. Właśnie do tego kontekstu językowego sięga to gender-neutral they. Nie każde słowo trzeba tłumaczyć tak dosłownie ;).
Raczej promocyjny, podopiecznej GW.