„Wdowa smoleńska albo niefart” Andrzeja Horubały – wydana przez Nową Konfederację – to książka, która nie powinna przepaść wśród produkcji pisarskiej innych tuzów prawicowego dziennikarstwa. Horubała – dawny krytyk kultury z „Do Rzeczy” – próbuje pogodzić amerykańską tzw. prozę nowej szczerości z nadwiślańskim katolicyzmem i mielonym od dekad dylematem brylującego w prawicowych mediach pokolenia stanu wojennego.
Efekt jest osobliwy, ale moim zdaniem warty uwagi. To także powieść o prawicowym katolickim intelektualiście, który dowodzić próbuje, że „prawicowy katolicki intelektualista” może w dzisiejszych czasach istnieć nie tylko jako oksymoron.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
100/100
Przecież nie przeczytam tego chłamu ,artykuł przeczytałem z zainteresowaniem i nie był to czas stracony. Pewne rzeczy trzeba wiedzieć.
Tu się różnimy fundamentalnie. W moim pojęciu produkcje Horubały nie spełniają podstawowych kryteriów "rzeczy, które trzeba wiedzieć".
Jednakowoż spróbuję przeczytać, z ciekawości, skoro autor recenzji na swój sposób poleca. Nawet zakupię w papierowej formie, żeby obdarować zaczadzonego prawicowo kolegę ;-)
8x500
Tak można żyć...!
Chocholi taniec dobiega końca
Bratny to prędzej Lisicki!
Bratny miał przynajmniej frazę.
"Nie bądź taka miękka pała, twardy bądź, jak Horubała!"
Kupuję - to jest dobre! :-)
"Niedobrze, bo na dysku znajdowały się tajemnicze notatki, w których istotną rolę odgrywała tytułowa wdowa smoleńska – jakaś wyidealizowana, piękna, szlachetna i błyskotliwa kobieta z obozu prawicy, dziś pani minister kultury. Andrzej boi się, że zagubione treści trafią do niej i go skompromitują"
W jaki sposób notatki mogą skompromitować ich autora a nie osobę czy sprawę, której dotyczą? Tylko, gdy nie są zapisem faktów, a kłamstw. I tu dochodzimy do podstawy dobrozmianowego myślenia o mediach i ich roli przy władzy (w tym książkach).
Mnie jeszcze drugie intryguje, jak już czepiać się logiki. Jak ma mu pomóc zrekonstruowanie kompromitujących materiałów - czyli stworzenie nieudolnej ich kopii - wobec faktu, że gdzieś wyciekł oryginał? Obawiam się że akcja powieści to tylko pretekst do "pisania o swoim kutasie", co stanowi najkrótszą definicję "kultury prawicowych mężczyzn".