"Carnage", czyli rzeź, masakra - tytuł najnowszej płyty Nicka Cave'a i Warrena Ellisa raczej nie budzi radosnych skojarzeń. "Trybuna Małpoludu" - pierwszy solowy singiel Spiętego z Lao Che - też nie trąci optymizmem.

Co oglądać i czytać, czego słuchać? Podpowiadamy i inspirujemy. Zapisz się na nasz kulturalny newsletter

Hubert „Spięty” Dobaczewski przez wiele lat związany z zespołem Lao Che jako wokalista, gitarzysta i autor tekstów, wydaje swoją pierwszą solową płytę od czasu rozwiązania się grupy. Nazywać się będzie „Black Mental” i właśnie ukazał się pierwszy singiel pt. „Trybuna Małpoludu”.

Możemy się domyślić po tym pierwszym utworze, że Spięty oddala się od brzmienia rockowego, dryfując swobodnie w rejony okołohiphopowe. Choć z tymi podziałami gatunkowymi, to ja akurat mam tak, że lubię, jak granice są płynne, a o to w przypadku Spiętego, znając twórczość Lao Che i sądząc po tym pierwszym solowym singlu, nie muszę się martwić.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Marcin Ręczmin poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Debiutancki solowy album Spięty wydał w 2008 r. p.t.: Antyszanty.
    @Lechu_ja
    Dokładnie tak. I wcale dobry.
    Redaktorka nieprzygotowana.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Spięty jest dla mnie tekściarzem stulecia i najlepszym polskim wokalistą, który bez względu na to czy śpiewa, chrząka, mruczy, szepce czy recytuje, robi to tak precyzyjnie pod muzykę, że całość składa się na wysoce dopracowane dzieło, jego głos jest jak pędzel Picassa stawiający najmniejsze nawet kropki właśnie tam i tylko tam, gdzie potrzeba. Przykład - "delikatny to twór, ten wór" wyśpiewane półgłosem w "Nie Raj", albo wokalne arcydzieło w "Hydropiekłowstąpieniu". Cieszę się, że Spięty działa!
    @Empirian_Dziejoznawski
    "Tak trudno przychodzi mi, By się targnąć na słowo, co się zaczyna na mi-". Doskonały w tym jest. A jak niesamowicie zaśpiewał na Anawie 2020 u Waglewskiego.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Niestety kolejny rozczarowujący album z małym przebłyskiem w postaci „White Elephant”. Ale koncerty dalej daje świetne.
    Za to podpora Bad Seeds z najlepszych lat - Blixa Bargeld z Einstürzende Neubauten wydał w zeszłym roku świetną płytę.
    @Dead_Joe
    Właśnie, wszyscy tylko Cave i Cave, a o Blixie to mało kto pamięta. A ja uważam, że on nie gorszy od Cave. A Einsturzende przemodelowało kiedyś muzykę, bardziej nie Birthday Party czy potem Cave z Bad Seeds. Ale ja jestem skrzywiony przez te zgrzyty Einsturzende ;). Nawet mi ten niemiecki nie przeszkadza :). A Cave faktycznie, zwierzę na scenie, przynajmniej kiedyś. Teraz to już starszy Pan, ja go widziałem, niestety tylko raz, jak miał trasę Henry's Dream, boże kiedy to było :).
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @burton
    W ogóle byli muzycy Bad Seeds robią ciekawsze rzeczy niż Cave. Niedoceniany (choć miał chwilę jakiejś tam sławy przy okazji wykorzystania jego utworu w Breaking Bad, mam nadzieję, że dostał za to dobrą kasę) Mick Harvey też parę lat temu wydał znakomitą płytę w klimatach Pierwszej Wojny Światowej: "The Fall and Rise of Edgar Bourchier and the Horrors of War". Polecam.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @Dead_Joe
    Mick Harvey mi jakoś znikł z radaru. Pamietam jak sie zasłuchiwałem w Crime And the City Solution, szczególnie w Paradise Discotheque. Ale potem, jakoś kompletnie go nie śledziłem. A to gościu z Birthday Party (ale ze mnie dzban)! Wiem, że grał z Polly Jean, ale nic poza tym. Dzięki ... musze to nadrobić :).
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Trochę zgubiłem się w temacie artykułu. Mam wrażenie, że autorka chciała zrobić jednocześnie reklamę kina Muranów, singla i płyty, której recenzja już dawno powinna była się pojawić i ponadto otrzymujemy repertuar wszystkiego - od komiksu, przez prezydenta do rasizmu. Nie wiem, jaki powinien być tytuł tego artykułu, ale na pewno nie ograniczałbym się do nazw dwóch albumów. Dodatkowo autorka tworzy byty, które nie mają miejsca w rzeczywistości, bo jak można używać określenia trylogia dla wymienienia trzech zupełnie oddzielnych od siebie filmów, jedyne co je łączy, to postać głównego bohatera. Może się mylę, ale trylogia to jedno dzieło, które składa się trzech części, ale jedno dzieło, a nie trzy. Pogubiłem się.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    "Carnage" to dno dna.
    Smęty pijanego organisty.
    Gdyby takie guano nagrał ktoś inny to recenzje byłyby straszne. No, ale nazwisko robi swoje.
    już oceniałe(a)ś
    4
    12