Sławę przyniosła mu „Pogarda” (1963) Jeana-Luca Godarda, gdzie zagrał pisarza zatrudnionego do napisania scenariusza o Odyseuszu dla Fritza Langa, co doprowadza do ruiny jego małżeństwo z piękną Camille (Brigitte Bardot). Powtarzał: „Moja relacja z Brigitte była niezwykle kurtuazyjna, i nic ponadto”. Najlepiej pracowało mu się z Romy Schneider, zwłaszcza w filmach Claude’a Sauteta.
W „Okruchach życia” (1970) Sauteta był architektem, który ginąc w wypadku samochodowym, wspomina życie w trójkącie: z kochanką (Schneider) i żoną (Lea Massari). W „Wielkim żarciu” (1973) Marca Ferreriego znalazł się w czwórce przyjaciół, którzy postanawiają „zajeść się na śmierć”. Satyrą na współczesną konsumpcję okazał się także „Dyskretny urok burżuazji” (1972) Luisa Buñuela, w którym bohaterom wciąż coś przeszkadza w spożyciu posiłku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wlasnie ten film jako pierwszy przyszedl mi do glowy. No i La Grande Bouffe! ;-)
Mnie "Le charme discret de la bourgeoisie"
I Deneuve, Boże, ta niesamowita Catherine Deneuve... Louis Malle, Jeanne Moreau, Montand, Signoret, ...
Biorąc pod uwagę wymienione nazwiska, to kino europejskie zaczęło się kończyć już w latach 60. Na szczęście jego ostateczny koniec jeszcze nie nastąpił, bo wśród wymienionych wyżej można znaleźć takie/takich, którzy wciąż żyją, a niektóre/niektórzy wciąż grają i reżyserują. Fakt, że nie ma już tak wielkich twórców jak w "tamtych czasach", ale nie jest aż tak źle, kino europejskie to cały czas nie tylko kolorowe zestawy dynamicznie zmontowanych obrazków.