"Asymetrii" Lisy Halliday nie da się sprowadzić do opisanego w niej romansu autorki z Philipem Rothem. Przyznam nawet, że przez chwilę chciałem napisać tę recenzję nie wspominając ani słowem o Rocie, ale usuwając go z pola widzenia, nie docenilibyśmy wywrotowego potencjału książki.

„Alicja miała już dość siedzenia na murawie obok siostrzyczki i nicnierobienia; raz czy dwa zerknęła do książki, którą czytała siostra, ale nie było tam ani obrazków, ani dialogów. A na co komu książka bez obrazków i dialogów?” – tak zaczyna się „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla (przeł. Jolanta Kozak). Jeśli więc w pierwszym akapicie współczesnej powieści spotykamy młodą bohaterkę zasypiającą nad książką, bo brakuje w niej dialogów, powinniśmy mieć się na baczności, zwłaszcza jeśli bohaterka ma na imię Alicja. To znak, że ktoś wprowadza nas do świata wyobraźni, oczekując, że na czas lektury zawiesimy nasze przywiązanie do rzeczywistości.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Boże drogi. Coraz lepsze recenzje coraz gorszych książek.
    już oceniałe(a)ś
    10
    2
    Boże, powieść dla kogoś, kto nie czytał nigdy Philipa Rotha. Niestrawny bełkot, niestety.
    już oceniałe(a)ś
    8
    1
    "Jak pisałby jakiś facet (tu:Philip Roth), gdyby był kobietą"

    Czy pan Jerzy choć przez chwilę pomyślał, zanim wypuścil to do druku??
    już oceniałe(a)ś
    7
    1
    Recenzja? Reklamowa hucpa. Z trudem przedzieram sie przez to "dzielo".
    już oceniałe(a)ś
    5
    1
    Helou, ostatni rozdział to jest program radiowy, a nie telewizyjny - na BBC4
    już oceniałe(a)ś
    0
    0