Wychowano mnie w przekonaniu, że rower w mieście najlepiej pasuje do parku, i tak mi się to wdrukowało w łeb, że wolę się spierać z przechodniem, płacić odszkodowania i mandaty, niż konkurować bicyklem z ciężarówkami na zatłoczonych warszawskich ulicach. Nie pasuje mi to nawet estetycznie, od razu mam przed oczami kroniki wojenne, w których żołnierze na koniach galopowali w kierunku czołgów. Zwalniam, omijam pieszych, czasem ktoś się dąsa, ale do rękoczynów nie dochodzi i wszyscy wracają do domów żywi.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Znajomy kogoś w redakcji?
strumień świadomości, słowo daję...
O ile to można nazwać świadomością, bo amerykańskim naukowcom takie teksty piszą pawiany po LSD.
...a świstak siedzi i zawija w sreberka.